Nie od razu Rzym zbudowano
Bartłomiej Gradecki ma mieszane uczucia po remisie w Opolu.
Nowy bramkarz chorzowskiej drużyny miał kilka uwag do swojej gry. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus
RUCH CHORZÓW
Chorzowianie nie wygrali już 5 kolejnych spotkań. Po porażkach z Avią Świdnik, Wieczystą Kraków i Wisłą przyszły dwa remisy: z Pogonią Grodzisk Mazowiecki i w piątek z Odrą Opole. W tym ostatnim meczu Ruch powinien wygrać, bo choć w drugiej połowie więcej z gry mieli groźni opolanie, to w doliczonym czasie przy stanie 1:1 goście z Cichej mieli karnego, którego zmarnował Mateusz Szwoch.
To nie tylko jego wina
– Trudno mieć pretensje do Mateusza. Szkoda, bo przypieczętowalibyśmy tą bramką i zwycięstwem naszą dobrą grę w tym spotkaniu. Powiedziałem drużynie, że to nie tylko wina Mateusza, bo trzeba w meczu wcześniej wykorzystywać swoje sytuacje. Stwierdziłem, że jeżeli będziemy konsekwentnie grać w ten sposób, to zwycięstwa wcześniej czy później przyjdą – powiedział trener Waldemar Fornalik, który miał w tym meczu kilka zagwozdek kadrowych. Z przyczyn zdrowotnych nie było w składzie bramkarzy Jakuba Bieleckiego oraz Jakuba Szymańskiego, stąd między słupkami stanął zakontraktowany dwa dni wcześniej Bartłomiej Gradecki. Przez większość meczu spisywał się dobrze. Obronił niezłe uderzenia Mato Milosa, Joshuy Pereza czy przede wszystkim Filipa Kendzi. No ale przy bramce Mateusza Spychały już się nie popisał... Czy można było mieć do niego pretensje o to uderzenie?
Analiza pomyłki
– Można, jak najbardziej – przyznał bez ogródek sam zainteresowany, cytowany przez klub. – Zostałem ściągnięty przez Ruch z myślą, bym pomógł, bym ratował drużynę z wszelakich opresji. Trzeba zrobić wszystko, by takich sytuacji nie było w przyszłości. Początkowo nie widziałem piłki, ale strzał nie był na tyle mocny, by go nie obronić, kiedy już piłka pojawiła się na linii mojego wzroku. Źle obliczyłem odbicie po koźle i nie trafiłem w nią czysto ręką – przeanalizował swój błąd niespełna 26-letni golkiper. – Mieszają się odczucia pozytywne z negatywnymi. Nie był to idealny debiut, bo o takim moglibyśmy mówić, gdybyśmy zagrali na zero z tyłu i wygrali. Nie można mieć wszystkiego, nie od razu Rzym zbudowano, ale musimy wygrywać takie mecze. Nie musimy grać na zero, lecz czyste konto też by się przydało drużynie, bo to buduje i motywuje. Szkoda bardzo tych dwóch punktów, kolejnych straconych. Detale, małe błędy zadecydowały o tym, że nie mogliśmy cieszyć się ze zwycięstwa – powiedział Gradecki. W tym sezonie Ruch ma tylko dwa czyste konta, w dwóch kolejnych spotkaniach: z Polonią w Warszawie (0:0) i pamiętnym ze Stalą Rzeszów na Stadionie Śląskim (4:0). 22 gole stracone to nie jest pozytywny wynik, ale kilka drużyn w 1. lidze broni gorzej.
Myślał, że będzie gorzej
Co ciekawe, mecz w Opolu był dla Gradeckiego pierwszym od 1 czerwca, kiedy razem z Wisłą Płock w finale baraży... wywalczył awans do ekstraklasy, zachowując czyste konto. – Pod kątem mentalnym jestem bardzo zadowolony z siebie. Sądziłem, że będzie troszkę gorzej, trudniej, bo przerwa była długa, a wszyscy dookoła są w rytmie meczowym. Ale nie było takiej sytuacji, w której coś mi przeszkadzało. Zgoda, pierwsze 10 minut miałem bardziej nerwowe, ale potem złapałem już luz i pewność siebie wróciła na swój poziom – przyznał Gradecki.
Piotr Tubacki
10 MECZÓW na wyjeździe z rzędu nie wygrał już Ruch, wliczając do tego ostatnią delegację zeszłego sezonu do Głogowa i spotkanie Pucharu Polski w Świdniku. Przez ten czas Niebiescy zanotowali 6 remisów i 4 porażki z bilansem bramek 12:21. Ostatnie wyjazdowe zwycięstwo chorzowian miało miejsce3 maja z Wartą Poznań w Grodzisku Wielkopolskim, gdy Ruch grał w hutniczych pomarańczowych koszulkach i wygrał 2:0 po golach Daniela Szczepana i Dominika Preislera.
