Nie mogą tego słuchać
Artur Skowronek po miesiącu pracy w GKS-ie Tychy stracił resztki zaufania, jakim na starcie obdarzyli go sympatycy trójkolorowych.
GKS TYCHY
Na początek fakty. Pracujący od 28 sierpnia nowy trener GKS-u Tychy Artur Skowronek poprowadził, a raczej usiadł na ławce trójkolorowych w czterech meczach ligowych i jednym pucharowym, w którym jego zawodnicy przegrali z drugoligową Olimpią Grudziądz.
Choroba się rozwija
Natomiast w rywalizacji o punkty na zapleczu ekstraklasy tyszanie w tym czasie zdobyli dwa punkty, a bilans bramkowy 1:6 dobitnie świadczy o tym, że choroba, na którą zmiana szkoleniowca miała być lekarstwem, jeszcze się rozwinęła. W dodatku ten, który miał mieć recepturę na panaceum, zachowuje się jak szarlatan. Świadczą o tym słowa po przegranym 1:5 meczu w Rzeszowie.
– Dobrze weszliśmy w ten mecz – rozpoczął swoją wypowiedź trener tyszan. – Myślę o golu Maksa (Maksymiliana Dziuby – przyp. red.). Bardzo ładny gol, który na pewno nakręcił samego piłkarza i drużynę.
Stop. Po pierwsze to „dobre wejście w mecz” charakteryzowało się tym, że w pierwszych pięciu minutach gry zespół Stali oddał trzy celne strzały, a uderzenie piłkarza GKS-u Tychy z 15 minuty było pierwszym celnym w wykonaniu gości. Po drugie to „nakręcenie piłkarza i drużyny” przejawiło się tym, że trzy minuty później gospodarze wyrównali, a tuż przed końcem pierwszej połowy zdobyli jeszcze dwie bramki i schodzili na przerwę, prowadząc 3:1.
Dwa dzwony
– Nie mogliśmy odeprzeć ataku chwilę po tym zdobyciu gola i dostaliśmy szybko bramkę po rzucie rożnym, gdzie mogliśmy na pewno tego uniknąć – brnął dalej szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Myślę, że najtrudniejszy moment dla drużyny to było to, że dostaliśmy dwa dzwony przed przerwą. Straciliśmy gola na 1:2 i strzeliliśmy sobie trzeciego sami. Natomiast w szatni drużyna nakręcała się z dużą wiarą, z przekonaniem, że można zrobić dużo, bo cała druga połowa przed nami. Tutaj na pewno znowu podcięło nam skrzydła to, że pięć minut po tym wszystkim, co sobie chcieliśmy wywołać w tym meczu, dostaliśmy kolejnego dzwona, czyli czwartą bramkę i trudno było o kontrolowanie meczu. I tak właśnie było. Mecz zrobił się bardzo otwarty i tutaj wynik mógł być naprawdę bardzo różny, bo też stworzyliśmy sobie sytuacje, ale dobrze interweniował bramkarz Stali, której zwycięstwo z przebiegu całego meczu oczywiście jest zasłużone.
Licencja kabareciarza
Nic dziwnego, że po takich słowach na oficjalnym fanpage GKS-u Tychy aż zaroiło się od krytycznych i złośliwych uwag kibiców tyskiego klubu. Przytoczymy tylko jeden, autorstwa Adama Kędziory, który napisał: „Ma ten Pan przynajmniej licencję WueFisty? Czy tylko kabareciarza?”.
– Jestem miesiąc w tej drużynie – jakby w odpowiedzi dodał Skowronek. – Na pewno od siebie oczekuję i oczekiwałem, tak jak wszyscy przy zmianie, że wyniki będą inne, że po prostu będzie solidne punktowanie. Tak niestety nie jest. Jest trudna sytuacja. Jest sytuacja, gdzie jest szeroki kontekst drużyny, dlaczego w takiej sytuacji drużyna się znalazła. Oczywiście nie miejsce i czas, żeby o tym mówić, natomiast na pewno wiem, gdzie te problemy są. I najważniejsze, żeby je teraz złapać w całość. Nie z takich sytuacji wychodziłem.
Posprzątać bałagan
– Na pewno charaktery trzeba pobudzić w tej szatni w taki sposób, żeby szybko reagować, bo tego czasu po prostu nie ma i problemem na to największym jest to, że brakuje czasu. Natomiast to, że w życiu cały czas walczę i mam w sobie bardzo dużo optymizmu, wiary i przekonania w to, w jaki sposób my chcemy działać, spowoduje, że za chwilę po prostu obudzi się ta drużyna. Na pewno dzisiaj trudno jest w to uwierzyć, bo mamy bardzo trudny tydzień za sobą, natomiast najważniejsze teraz jest to, żeby zebrać razem do kupy to, co się rozsypało. Po prostu zrobiliśmy bałagan i ten bałagan trzeba bardzo szybko posprzątać. I jestem przekonany, że to zrobimy – zapewnił trener tyszan.
Jerzy Dusik