Nie ma mocnych na Francuza
KOLARSTWO
Paul Magnier wygrał w Chinach już po raz czwarty. Fot. Soudal Quick-Step Pro Cycling Team
Paul Magnier (Soudal Quick-Step) wygrał czwarty etap i pozostaje niepokonany w zaliczanym do najwyższej kategorii wyścigu Tour of Guangxi. Tym samym młody Francuz umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej. W piątek na mecie w Jinchengjiang wyprzedził on Czecha Pavla Bittnera (Picnic PostNL) i Belga Jordiego Meeusa (Red Bull-BORA-hansgrohe). Po czterech etap 21-latek ma 26 sekund przewagi nad Meusem i 28 nad Bittnerem.
Na ósme miejsce spadł Stanisław Aniołkowski z grupy Cofidis (36 sekund straty), który pierwszy raz w Chinach nie zmieścił się w pierwszej dziesiątce. Polak był wczoraj 11., a drugi z naszych reprezentantów, Filip Maciejuk (Red Bull-BORA-hansgrohe), dojechał na 85. miejscu także w tym samym czasie co zwycięzca. W klasyfikacji generalnej jest 96. (1.21).
Piątkowe zwycięstwo nie przyszło Magnierowi łatwo. Trasa była pagórkowata (cztery premie górskie), przez większość etapu na czele znajdowała się ucieczka, a po jej dogonieniu w końcówce z peletonu atakowali inni kolarze. Ostatecznie jednak, tak jak w poprzednich trzech dniach, doszło do finiszu z peletonu, który znowu okazał się popisem Francuza. – Dziękuję moim kolegom z drużyny za fantastyczną pracę. Bez nich nie byłoby to możliwe. Startowałem z daleka, ale dałem radę, choć tym razem był to długi i ciężki sprint – relacjonował zwycięzca.
Cztery wygrane etapy w jednym wyścigu to dla Francuza... żadna nowość! Nie tak dawno, bo miesiąc temu, dokonał on takiego wyczynu w Wyścigu Dookoła Słowacji. Nie triumfował jednak w całej imprezie, bo piąty, ostatni odcinek kończył się wymagającym podjazdem, a Magnier słabo spisuje się w górach. Podobnie było na przełomie września i października w Chorwacji – cztery etapowe wygrane, ale dalekie miejsce w klasyfikacji końcowej przez ogromną stratę na najtrudniejszym odcinku.
W Chinach do końca zostały dwa etapy. Ten ostatni, niedzielny, Francuz może wygrać, natomiast będzie miał problemy na sobotnim, bo końcówka prowadzi mocno pod górę. Z drugiej strony to tylko – choć dla Magniera aż – trzy kilometry.
(g)
