Nie ma mocnych!
Polonia Bytom musiała gonić wynik pod Jasną Górą, ale dopięła swego i wygrała 11. raz z rzędu.
Gdy lider gra z ostatnim zespołem w tabeli, wydaje się, że faworyt jest znany już przed pierwszym gwizdkiem. Częstochowianie zamykają tabelę przede wszystkim ze względu na „startowe” minus 7 punktów za zaległości finansowe, ale u siebie wygrali w tym sezonie trzy mecze i jeden w Elblągu. Przypomnijmy, że ten mecz miał się odbyć w połowie września, ale wtedy południową Polskę i kraje ościenne nawiedziła powódź, więc o grze nie było mowy.
Wczoraj na pustym stadionie przy Loretańskiej „Niebiesko-czerwoni” chcieli przedłużyć niesamowitą serię 10 zwycięstw, choć musieli grać bez swojego kapitana Tomasza Gajdy, który pauzował za kartki. Zdeterminowani od początku uzyskali przewagę i znakomitą okazję miał Kamil Wojtyra, jednak pierwsi cieszyli się gospodarze, gdy jedna z nielicznych kontr przyniosła sytuację sam na sam Maksymiliana Stangreta, której napastnik Skry nie zaprzepaścił. Poloniści dalej przeważali, jednak podbudowani gospodarze skutecznie się bronili i utrzymaliby prowadzenie do przerwy, ale Piotr Nocoń sfaulował w „szesnastce” Dominika Koniecznego. Faulujący zobaczył żółtą kartkę, a drugą protestujący bramkarz Filip Kramarz. Niedawny współlider klasyfikacji drugoligowych strzelców, Wojtyra, zdobył swoją 9. bramkę w sezonie. Przypomnijmy, że zupełnie niedawno ten napastnik bardzo dobrze (skutecznie) prezentował się w barwach Skry.
Po zmianie stron już uspokojona Polonia grała konsekwentnie, aż w 66 min Lucjan Zieliński wycofał piłkę spod końcowej linii do Daniela Ściślaka, który huknął pod poprzeczkę. „Skrzacy” nie rezygnowali, ale bytomianie może czasami nerwowo, ale bardzo skutecznie się bronili i osiągnęli cel - 11. kolejne zwycięstwo w sezonie.
(b)