Mateusz Bodzioch (z lewej) i Daniel Świderski zdobyli po bramce, ale po końcowym gwizdku cieszył się tylko obrońca Unii. Fot. Unia Turza Śląska


Nie ma jak w domu

Wracający na własny stadion turzanie sprawili ogromną niespodziankę, znacznie poprawiając swoje położenie.


Jeśli z jednej strony staje zespół aspirujący do awansu, a z drugiej walczący o utrzymanie, to wynik łatwo przewidzieć, ale... nie w 3 grupie III ligi. Kto by bowiem przypuszczał, że świętującym dzień przed meczem jubileusz 30-lecia powstania klubu bielszczanom przyjdzie przełknąć gorycz porażki z grającą w „kratkę” Unią? Chyba tylko jej najwierniejsi kibice po cichu liczyli na niespodziankę, tym bardziej że turzanie - po kilku meczach w Wodzisławiu Śląskim - wrócili na swój kameralny obiekt, udowadniając, iż są w stanie napsuć krwi znacznie wyżej notowanym przeciwnikom.

Premierowa odsłona nie zapowiadała zaskakującego rezultatu. Przeważali bielszczanie i powinni prowadzić wyżej niż 1:0. Tę jedyną bramkę zdobył Daniel Świderski, który nie miał większych problemów ze sfinalizowaniem akcji duetu Piotr Wyroba-Tomasz Nowak. Wcześniej szansę na otwarcie wyniku miał Daniel Kamiński, ale jego mocne uderzenie padł łupem Marcina Musioła.

O ile w I połowie miejscowi skupiali się głównie na przeszkadzaniu faworytom, o tyle po zmianie stron postanowili zaatakować. Na efekt nie trzeba było długo czekać, choć przy wyrównującym trafieniu mieli sporo szczęścia. Uważny arbiter dostrzegł bowiem zagranie ręką będącego w polu karnym Szymona Noconia i nie miało znaczenia, że było ono przypadkowe. Z „wapna” uderzył Mateusz Bodzioch i mecz niejako zaczął się od nowa. Turzanie dostali wiatru w żagle, ale pomysłowo wyprowadzonej kontry nie zdołali sfinalizować. Nie zrazili się tym, prząc po kolejne szanse. Te wypracowali sobie jednak rekordziści, lecz zawiodła ich skuteczność. Jak powinno się finalizować okazje zademonstrował Sławomir Musiolik, który przejął piłkę zgraną przez Michała Gałeckiego, wdarł się w pole karne i z ostrego kąta pokonał Krzysztofa Żerdkę. Ten gol najwyraźniej podciął skrzydła zawodnikom wicelidera, miejscowi robili wszystko, by utrzymać korzystny wynik i potwierdzić, że z wyżej notowanym rywalami potrafią punktować.

- Spodziewaliśmy ciężkiego meczu i taki on był. Byliśmy przygotowani na atak szybki Unii, ale wygląda na to, że niewystarczająco dobrze. W szatni padły mocne słowa, które - miejmy nadzieję - przyniosą pożądany efekt - powiedział trener Rekordu Dariusz Klacza, który po wieściach z Tarnowskich Gór i Polkowic mógł głębiej odetchnąć, bo jego zespół traci do Śląska II tylko punkt, a Kluczbork się do niego nie zbliżył.


Unia Turza Śląska - Rekord Bielsko-Biała 2:1 (0:1)

0:1 - Świderski, 31 min, 1:1 - Bodzioch 48 min (karny), 2:1 - Musiolik, 76 min

UNIA: Musioł - Wala, Bodzioch, Wramba (72. Zawierucha) - Klimkiewicz (72. Groborz), Conde (72. Orzeł), Chęciński (46. Wysiński), Gałecki, Mazur (80. Wenglorz) - Musiolik, Strączek. Trener Dariusz KŁUS.

REKORD: Żerdka - Kareta, Pańkowski, Wrona - Nocoń (60. Waluś), Wyroba (80. Mańka), Nowak, Kasprzak - Kamiński (60. Wojciechowski), Świderski, Śliwka (70. Iwanek). Trener Dariusz KLACZA.

Sędziował Sławomir Smaczny (Bytom). Widzów 250.

Żółte kartki: Mazur, Bodzioch, Wala, Klimkiewicz, Gałecki - Wyroba, Wojciechowski.

(mha)