Sport

Nie jesteśmy nawet przeciętniakiem

Rozmowa z Ryszardem Komornickim, 20-krotnym reprezentantem Polski, uczestnikiem MŚ 1986, byłym trenerem m.in. FC Aarau i Górnika Zabrze


Fabian Schar (nr 22) to jeden z wychowanków Ryszarda Komornickiego. Fot. Paweł Andrachiewicz/Pressfocus.pl

Nie jesteśmy nawet przeciętniakiem

Rozmowa z Ryszardem Komornickim, 20-krotnym reprezentantem Polski, uczestnikiem MŚ 1986, byłym trenerem m.in. FC Aarau i Górnika Zabrze


Od lat mieszka pan w Szwajcarii. Jaka zapanowała tam atmosfera po awansie do ćwierćfinału Euro?

- Entuzjazm jest oczywisty, choć wszystko jest przytłumione sytuacją na południu kraju, gdzie w górskich rejonach przy granicy z Włochami ma miejsce dewastująca powódź. Są ofiary śmiertelne, wiele osób jest rannych, ludzie potracili domy, często dorobek życia. To wszystko wpływa na nastrój, także w wypowiedziach samych zawodników. Wśród kibiców panuje oczywiście ogromna radość.

Jest wiara w to, że uda się awansować do czwórki?

- Przed Helwetami trudne spotkanie z Anglią. To oczywiście drużyna, która ma więcej indywidualności niż Szwajcarzy, ale na tym turnieju nie wygląda jednak najlepiej. Nie mówię tylko o meczu ze Słowakami, ale i o wcześniejszych. Anglicy są ociężali, wyglądają na zmęczonych. Po ich mowie ciała przypuszczam, że nie jest najlepiej, jeżeli pokazują na boisku niezadowolenie z powodu takiego czy innego zagrania lub mają wzajemne pretensje.

W Szwajcarii mówi się po cichu, że ich reprezentacja może nawet sięgnąć po tytuł mistrza Europy.

Na kogo stawia pan w sobotniej konfrontacji?

- Dyplomatycznie powiem, że obstawiam 50 na 50. W Szwajcarii po cichu zaczyna się mówić, że zespół nie tylko może awansować, ale z taką grą może sięgnąć nawet po mistrzowski tytuł! Spójrzmy jednak na Austriaków. Grali dobrze, wielu na nich stawiało, sami mieli nadzieję, że powalczą na Euro, a z Turkami nie dali rady i już ich nie ma. To turniej, a nie eliminacje, gdzie rozgrywa się mecz czy dwa, a potem następuje przerwa. Tutaj gra się co kilka dni, a przy sposobie gry Austriaków, który polega na wysokim pressingu, dużej intensywności i zabieganiu rywala, to niełatwe. Taki Arnautović nie ma już dwudziestu paru lat, zresztą nie jest to taki typ gracza, który bardzo dużo biega. Widać, że te wcześniejsze spotkania austriackich piłkarzy wiele kosztowały. Co do innych, to może nie grają dobrze, myślę tutaj o Francji, Anglii, ale mają na tyle jakości czy indywidualności w swoich zespołach, że nawet jak grają słabiej, to są w stanie pokonać rywala no i grają dalej.

A Szwajcaria?

- To zespół ze sporym doświadczeniem. Na początku, kiedy Murat Yakin przejął reprezentację, były narzekania, także ze strony samych zawodników, że trener chce grać defensywnie, że im się to nie podoba. No to co zrobił szkoleniowiec? Usiadł z najbardziej doświadczonymi zawodnikami, jak Xhaka czy Shaqiri, porozmawiał i... dogadali się. Drużyna gra bardziej ofensywnie, widać w jej grze automatyzmy, a przede wszystkim wolę walki. Przykład? Ndoye, jak trzeba było, biegał nawet na prawej obronie. Jeden walczy za drugiego, to prawdziwy zespół, czyli coś, czego brakuje mi u nas.

Łączna liczba mieszkańców Szwajcarii, Austrii, Słowenii, Słowacji i Gruzji, czyli krajów, których reprezentacje wyszły z grupy, jest mniejsza niż w Polsce.

Właśnie, reprezentacja Polski…

- Przede wszystkim trzeba sobie powiedzieć, że obecnie nie jesteśmy nawet przeciętnym piłkarskim krajem. Weźmy Szwajcarię, Austrię, Słowenię, Słowację i Gruzję. Przecież łączna liczba mieszkańców w tych krajach, grających przecież w fazie pucharowej mistrzostw, jest mniejsza niż w Polsce! 

My nie potrafimy odpowiednio szkolić. Co zrobili Niemcy po nieudanym dla siebie mundialu w Katarze? Nie robili zmian na górze, tylko wzięli się za dół, czyli tam, gdzie trzeba pracować. Potrzebne są zmiany i to zasadnicze. Widzę kogoś takiego jak Świderski, o którym mówi się, że nie jest dobrze wyszkolony technicznie, a piłka odbija mu się od piszczeli. Ale czy to jego wina że tak jest? Po części tak, bo jako zawodowiec powinien nad tym pracować, a może tego nie robi. To też jednak wina tych szkoleniowców, którzy pracowali z nim wcześniej, a na pewne rzeczy zwyczajnie nie zwrócili uwagi.

Selekcjoner Michał Probierz?

- Nie wystarczy dobrze się ubrać i paradować w garniturze, gdzie na dodatek brakuje białego orzełka. Reprezentujesz przecież kraj! Dla mnie Michał mógłby założyć kapelusz i gumiaki. A zegarek na ręce za 10 tysięcy euro? Tutaj w Szwajcarii na budowie noszą je robotnicy... Wkurzają mnie te opinie naszych „ekspertów” typu komentatora Borka czy byłego reprezentanta Wichniarka. Mówią o pressingu, obronie wysokiej, niskiej, fazach przejściowych. Jakie to ma znaczenie? To nie koncert życzeń! Podniecamy się, że potrafi wymienić między sobą sześć podań na swojej połowie albo czy ktoś zagrał z pierwszej piłki. Kadra powinna być tak dobrana personalnie, żeby wszystko dobrze funkcjonowało, a nie żeby wszyscy byli zadowoleni. Że nie podobał się styl gry za Michniewicza i słynny autobus przed bramką? A jakie to ma znaczenie, kiedy wygrywasz i grasz dalej?! Czasami tak też trzeba zagrać. Pokazują to też najlepsi. Turcy w meczu z Austriakami wykorzystali dwa stałe fragmenty gry i są w ćwierćfinale. Dobre jest to, co przynosi efekt, a nie to, że kibice chcą, żeby grać ofensywnie, a piłkarze są chwaleni na przegrany mecz z Holandią, w którym przecież musieli biegać za piłką. To dla mnie śmieszne. Jeszcze raz mówię: to nie koncert życzeń! Jest niby fajna atmosfera w kadrze, wszyscy się uśmiechają do kamery, ale jestem pewny, że w środku tak to nie wygląda. Michał Probierz źle personalnie to wszystko zestawił. 

Lewandowski niech siedzi cicho i się nie odzywa. Od podejmowania decyzji jest sztab szkoleniowy.

Poklepywanie się po plechach, mówienie, że jest fajnie, a w kadrze jest dobra atmosfera, niczemu nie służy. Liczy się wynik.

Robert Lewandowski?

- To kolejna historia. On nawet jak nie gra, to nie potrafi siedzieć cicho, a musi wtrącić trzy swoje grosze. Nie wiem po co była ta zmiana w meczu z Austrią. Miał wejść, żeby był zadowolony? Jak tak ma to wyglądać, to co to jest?! Lewandowski siedzi na ławce, podchodzi do jednego z asystentów i coś mu szepce do ucha. Niech siedzi cicho i się nie odzywa, od podejmowania wszelkich decyzji jest sztab szkoleniowy, a nie on. Nie mamy swojego stylu, nie mamy takich automatyzmów jak przykładowo Szwajcarzy. Widać, że nie jest to u nas przygotowane. Lewandowski, gdy już gra i raz rusza w lewą stronę, raz w prawą, a nie dostaje piłek w odpowiednie miejsce, to ile on może takie biegać? Nie wystarczy na odprawie powiedzieć: "uwierz w siebie!". Jak takie słowa może odebrać ktoś taki, jak Lewandowski, który gra z najlepszymi? Gdyby trener reprezentacji Szwajcarii powiedział tak do choćby Xhaki, to ten pewnie by się obraził. Tutaj potrzeba dać szczegółowe wskazówki, co kto ma robić na boisku, jak się zachować, a nie rzucać ogólnikami. Takie poklepywanie po plecach, mówienie, że jest fajnie, że w kadrze jest dobra atmosfera - niczemu nie służą. Liczy się wynik.    

Wróćmy jeszcze do reprezentacji Szwajcarii. W jej kadrze jest  zawodnik, którego pan przed laty prowadził…

- Tak, przez kilka miesięcy w FC Will prowadziłem Fabiana Schara [było to w 2010 roku – przyp. red.]. Był wtedy młodym, kilkunastoletnim graczem i dobrze rokował na tle rówieśników. W jednym z meczów wystawiłem go nie na środku obrony, gdzie przecież gra, ale na „6”. Akurat padało, a on cały czas się ślizgał i przewracał. W przerwie zwróciłem mu uwagę, jak mógł na taką pogodę i warunki założyć „lanki”, a nie buty z wkrętami. Potem po przerwie już było lepiej. Mam więc jakiś wkład w rozwój jego kariery (śmiech).

Co w tej chwili słychać u Ryszarda Komornickiego?

- Za niedługo kończę 65 lat (14 sierpnia 2024 roku – przyp. red.) i chyba już z wszystkim dam sobie spokój. Jakoś nie potrafię się odnaleźć w obecnej sytuacji w piłce. Za dawnych czasów w Górniku nigdy nie byłem taki, żeby chodzić do prezesa Szlachty i prosić o talon czy coś innego. Nie siadałem też na kawce z innymi właścicielami czy szefami. Zawsze byłem niezależny! Może to przeszkadza, nie wiem. Ostatnio byłem w niedużym niemieckim klubie FC Willingen i do dziś mam stamtąd telefony. Znam od podszewki, jak to wszystko funkcjonuje w Szwajcarii. Kiedy byłem w Polsce i starałem się to zaszczepić na nasz grunt, to słyszałem tylko, że „my wiemy lepiej”. Wiele z tych osób, które zarządzają naszą piłką, nie ma pojęcia o futbolu. Dlatego też to wszystko wygląda u nas jak wygląda, a mogłoby inaczej.

Rozmawiał Michał Zichlarz

                        

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl