Lukas Podolski wykłada kawę na ławę i mówi prawdę o Górniku. Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus.pl  


Nie gryzę się w język

Rozmowa z Lukasem Podolskim, piłkarzem Górnika Zabrze, mistrzem świata z 2014 roku


Komentarz do meczu z Legią?

- Przegrana 1:3 i co? Nie weszliśmy dobrze w mecz. Nie wiem czy mamy trochę strachu, jak nadarza się gra o coś więcej czy nie. Stało się i przegraliśmy po fajnej serii w naszym wykonaniu. Trzeba grać dalej, bo mamy dobry sezon. W każdym spotkaniu stać nas na to, żeby grać dobrze, wygrywać. Z Legią przegraliśmy za łatwo. Mieliśmy dobry okres, ale brakowało skuteczności, żeby po wyrównaniu dołożyć jeszcze jedną bramkę w naszym wykonaniu. Potem szybko stracony gol, musieliśmy zaryzykować, iść do przodu, no i kolejna stracona bramka. Stadion pełny i nic, zostało parę spotkań i jedziemy dalej.


Czy można powiedzieć, że Legia wyeliminowała waszą mocną stronę czyli grę skrzydłami?

- Stali w komplecie z tyłu. My mieliśmy duże posiadanie piłki, ale za dużo sytuacji nie stworzyliśmy. Każdy już wie, że nasze boki to nasza mocna strona. Może trzeba poszukać czegoś innego. Rywale wiedzą, że jesteśmy groźni. Widać to było po spotkaniu z Lechem czy Legią. My może jeszcze nie jesteśmy gotowi, żeby grać o coś więcej, żeby patrzeć do góry. Jesteśmy gdzie jesteśmy, ale warto powalczyć choćby o to miejsce, które było na koniec zeszłego sezonu czyli 6. lokatę.


Boisko opuścił pan po 70 minutach gry. Co się stało?

- Już przed meczem z Ruchem miałem kłopoty z łydką. Teraz znowu problem. Pojadę do lekarza i zobaczymy jak będzie, ale nie wygląda to za dobrze.


W pierwszej połowie skoczyliście do siebie z Pekhartem. O co poszło?

- Trochę go trafiłem, a on pada na ziemię, jakby się stało coś wielkiego. Powiedziałem mu, że tak się nie robi, że się nie płacze. To mecz, emocje, gra się twardo, a przez to sędziowanie, przez ten VAR, to każdy udaje, szuka możliwości na kartkę, na karnego. Będę szczęśliwy, jak już nie będę w tym uczestniczył. To co jest teraz, to już nie jest taka gra, która mi się podoba. Nie ma tego charakteru, każda akcja to gwizdek, VAR. Nie tylko u nas, ale ogólnie w całej piłce.


Lawrence Ennali był wyznaczony do wykonania jedenastki?

- U nas nie ma hierarchii, nie jest wyznaczone kto strzela. On ma pewność siebie. Widać, że warto, że jak ktoś ma parę bramek na koncie, jak było w przypadku Yokoty, to może będzie następny do transferu i ktoś z Górnika znów pójdzie w świat.


Ennali mówił nam kilka dni temu, że ma oferty z klubów Bundesligi i 2. Bundesligi. Wiadomo o jakie zespoły chodzi?

- A skąd mam wiedzieć?


Pan wszystko wie…

- (śmiech) Ściągnąłem go, to wiem. Ma jeszcze z nami umowę. Ale tak po prawdzie, to w klubie nie ma z kim pogadać, o czym niedawno w wywiadzie mówił Rafał Janicki. Jak nie będziemy uważać, to ten następny sezon będzie dla nas bardzo trudny. Są teraz wybory. U nas nie ma prezesa, nie ma dyrektora, a wielu zawodnikom kończą się kontrakty. Ci którzy nie grają są niezadowoleni i pewnie będą szukali sobie innych klubów. Był Łukasz Milik, który dobrą pracę wykonywał. Byłem ja i też udało się ściągnąć paru piłkarzy. Ale nie można zamykać oczu i mówić, że są wyniki, mamy 39 punktów, jest fajna atmosfera, a w mediach nas chwalą. Warto popatrzeć w inną stroną, jak to wygląda i funkcjonuje.


Co dalej z pana przyszłością?

- Mam jeszcze kontrakt na kolejny rok. Jak mi się spodoba, to będę grał dalej. Jak nie, to zobaczymy. Nie wiem co będzie w Zabrzu, ale jak ma zostać tak jak jest teraz, że są ciągłe zmiany prezesów, dyrektorów, to trzeba się zastanowić czy ta energia, ta praca którą my wykonujemy jest tego warta. Trzeba pomyśleć i zobaczyć. Ja zawsze mówiłem, że Górnik to klub, który ma potencjał. Przyjechałem pomóc i na boisku i poza nim. Jak są możliwości, to chcę pomagać klubowi i Zabrzu. Jest potencjał, ale muszą być odpowiedni ludzie, którzy mają pasję do piłki, znają się na niej. Jak tak by było, to wszystko może iść do przodu. Teraz to się to kiedyś może rozp… Nie gryzę się w język, mówię jak jest. 

Rozmawiał Michał Zichlarz