Sport

Nie głaszczmy się po głowach

W rywalizacji dwóch Polonii lepsza była ta warszawska.

Czarne Koszule wygrały po prawie dwóch miesiącach przerwy. Fot. Tomasz Jastrzębowski/Foto Olimpik/PressFocus

Polonia Warszawa boryka się w tym sezonie z problemami. Przez cały wrzesień nie wygrała ani jednego spotkania. Zremisowała z Miedzią Legnica (1:1) i Śląskiem Wrocław (1:1) oraz przegrała z Puszczą Niepołomice (1:2), Stalą Rzeszów (2:3) i Chrobrym Głogów (0:2). Ponadto odpadła z Pucharu Polski po porażce z Gryfem Słupsk (0:1 po dogrywce). Dlatego bytomska Polonia pojechała do stolicy z nadzieją na przełamanie. Ekipa Łukasza Tomczyka w ostatnich trzech meczach zdobyła tylko dwa punkty, przegrywając z Wisłą Kraków (0:1) i remisując z Puszczą (1:1), a także Odrą Opole (0:0). Górnośląscy kibice mieli nadzieję na zwycięstwo, ale bytomianie niespodziewanie polegli

Przymierzył, uderzył

Spotkanie zapewne mogłoby potoczyć się inaczej, bo w pierwszej połowie doskonałą okazję miał Kamil Wojtyra. Bytomski napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam, ale uderzył źle, wprost w Mateusza Kuchtę. Mógł jeszcze dobić piłkę, ale przy drugiej próbie także spudłował. Był to sygnał ostrzegawczy dla gospodarzy. Musieli się obudzić, jeśli chcieli po raz pierwszy od 30 sierpnia (wygrana z Pogonią Grodzisk Mazowiecki 2:1) zadowolić swoich kibiców.

Trener Mariusz Pawlak z pewnością przekazał kilka motywujących słów w szatni podczas przerwy po pierwszej połowie, ale nie od razu przyniosły one odpowiedni skutek. Lepiej w drugą część meczu weszli przyjezdni. Pomogła zmiana snajpera – Kamila Wojtyrę zastąpił Jakub Arak i to właśnie on odegrał kluczową rolę w zdobyciu pierwszego gola. 30-latek zachował spokój przed polem karnym i zamiast szukać miejsca do oddania strzału, przekazał futbolówkę Oliwierowi Kwiatkowskiemu. Pomocnik nie mógł wymarzyć sobie lepszego podania, przymierzył, oddał strzał i mógł cieszyć się z czwartego gola w sezonie.

Świadomość sytuacji

Bytomianie nie byli jednak w stanie utrzymać prowadzenia. Stołeczny zespół ruszył do ataku i jego odpowiedź była błyskawiczna. Do siatki trafił Dani Vega, ale to trafienie zostało anulowane przez sędziów z uwagi zagranie ręką przez Łukasza Zjawińskiego. Decyzja arbitrów nie podłamała warszawian, którzy dalej szukali okazji na gole. W końcu w 61 min bramkę zdobył Dave Gnaase, a zaraz po nim na listę strzelców wpisał się Robert Dadok. Obaj fantastycznie odnaleźli się w polu karnym, obu nie potrafili upilnować defensorzy z Bytomia. To właśnie Gnaase i Dadok zapewnili Czarnym Koszulom trzy punkty. – Pokazaliśmy, że jesteśmy świadomi sytuacji, w której się znaleźliśmy. To jest pierwszy krok do jak najszybszego wydostania się z niej. Mamy jeszcze kilka meczów do końca rundy. Ten mecz był trudny, bo Polonia Bytom jest dobrze zorganizowana. Dobrze zagraliśmy w defensywie, a z tego biorą się okazje w ataku – mówił po spotkaniu Dadok, który przez lata był związany z górnośląskimi zespołami (Stadion Śląski Chorzów, Pniówek Pawłowice, Górnik Zabrze, Ruch Chorzów), a od początku sezonu występuje w Polonii Warszawa.

Bardzo zadowolony po ostatnim gwizdku był Mariusz Pawlak. Widać było, że trenerowi warszawian spadł kamień z serca. W końcu dowodzi zespołem od sierpnia 2024 roku i po raz pierwszy znalazł się w sytuacji, w której przestał wygrywać. – Było widać zespół. Widziałem, że drużyna dąży do pokazania tego, co ostatnimi czasy nie było widoczne przy Konwiktorskiej. Widziałem dynamikę, polot, pewność siebie. Graliśmy z dobrym rywalem, którego zespół budowany jest od dwóch lat. Jego poziom cały czas rośnie. Od nas zależało to, jak wyglądał ten mecz. Dlatego należą się duże brawa dla moich piłkarzy – stwierdził opiekun Polonii Warszawa.

Skupienie!

W innym nastroju był natomiast Łukasz Tomczyk, opiekun bytomian. Podkreślił, że jego zespół miał więcej okazji na gole, a tylko raz trafił do siatki. - Mieliśmy dużo momentów, w których mogliśmy zamknąć mecz, a tego nie zrobiliśmy. Nie daliśmy sobie szansy na podwyższenie prowadzenia i na to, żeby szybciej otworzyć wynik. Przeciwnik miał swoje okazje w krótkim okresie, wykorzystał je. Nasza dyspozycja w ofensywie szwankuje. Okazje trzeba wykorzystywać, a teraz trzeba wziąć odpowiedzialność za to, że zdobyliśmy tylko jedną bramkę. Nie możemy się głaskać po głowach i mówić, że „następnym razem wpadnie”. Trzeba skupić się na treningu i w trakcie meczu, żeby zdobywać gole – podsumował rywalizację przy Konwiktorskiej trener Polonii Bytom.

Kacper Janoszka

 OCENA MECZU⭐ ⭐ ⭐

◼ Polonia Warszawa – Polonia Bytom 2:1 (0:0)

0:1 – Kwiatkowski, 47 min, 1:1 – Gnaase, 61 min, 2:1 – Dadok, 63 min

WARSZAWA: Kuchta – Brasido, Salihu, Grudniewski, Hoxhallari (89. Janasik) – Vega (90+5. Buksa), Poczobut, Gnaase, Wasin (68. Wojciechowski), Dadok – Zjawiński. Trener Mariusz PAWLAK.

BYTOM: Holewiński – Calavera (65. Michalski), Szymański (82. Szymusik), Azaćkyj, Matić, Zieliński (77. Apolinarski) – Kwiatkowski, Łabojko, Gajda, Andrzejczak (66. Sarmiento) – Wojtyra (46. Arak). Trener Łukasz TOMCZYK.

Sędziował Filip Kaliszewski (Gdańsk). Widzów 2000. Żółte kartki: Salihu, Brasido, Poczobut, Hoxhallari – Holewiński, Zieliński.