Szymon Sobczak (z lewej) jest trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem Wisły. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Nie dyktują karnych

Mecz z Arką był kolejnym, w którym sędzia nie dopatrzył się przewinienia na Szymonie Sobczaku.

 

Piłkarze Wisły powinni się cieszyć z remisu wywalczonego w Gdyni. Zdobyli punkt na trudnym terenie, a do tego w pierwszej połowie gospodarze wytrącili im z rąk atuty. Z drugiej strony podopieczni Alberta Rude mogli wygrać spotkanie – strzelec wyrównującego gola Szymon Sobczak przestrzelił z kilku metrów naciskany przez Martina Dobrotkę. W krakowskim zespole uważają, że sędziujący to spotkanie międzynarodowy arbiter Paweł Raczkowski mógł podyktować „jedenastkę”. – To, jak mnie powstrzymywał obrońca, było decydujące, bo inaczej przynajmniej bramkarz musiałby się wykazać, a tak piłka została przeniesiona nad poprzeczką. Czuję rozczarowanie, bo już w meczu z Widzewem po trzech interwencjach na mnie można było pokazać przynajmniej jedną „jedenastkę” – podkreślił Szymon Sobczak.

 

Sześć punktów straty

– Nie chcę tego tematu w tym momencie pompować, ale skoro jest VAR, to niech on sprzyja sędziom. W takiej sytuacji oni to powinni po prostu dokładnie sprawdzić. Dodam tylko, że z Dobrotką wymieniliśmy się opiniami, bo znamy się z boiska i wyglądało to tak, że na początku była między nami twarda walka o pozycję, bo napastnik szuka dogodnej sytuacji. Kluczowe w mojej ocenie było to, że w momencie oddawania strzału byłem już przed obrońcą i to właśnie powinno być decydujące. Skoro był kontakt, to po prostu należała nam się „jedenastka”. Koniec, kropka – dodał gracz „Białej gwiazdy”.Krakowska drużyna jechała nad morze z myślą o wygranej, by zbliżyć się do pierwszej dwójki i zwiększyć szansę na dogonienie zespołów, które w tym momencie są najbliżej bezpośredniego awansu do ekstraklasy. Cel nie został zrealizowany. Nowym liderem została Lechia, która ma tyle samo punktów co Arka, a Wisła traci do nich sześć.

 

Nastawienie mentalne

 – Podkreślałem to już wielokrotnie i chyba nawet nie ma sensu powtarzać tych oczywistych prawd, że jak chce się wygrywać, to trzeba grać dobrze przez większość spotkania – Sobczak komentował słabą postawę Wisły do przerwy. – Pytanie, czy można lepiej wyglądać fizycznie w drugiej części spotkania niż w pierwszej? Tutaj chyba bardziej o wszystkim decyduje nastawienie mentalne. Oczywiście są sytuacje, że zdobywasz bramkę wyrównującą i dostajesz dodatkowej energii, siły generalnie były. Czasami do tego typu meczów trzeba podejść inteligentnie. Przeciwnik zaczął mocno, pokazał, że chce narzucić własne warunki. Zbierali drugie piłki, dominowali w centrum boiska i to przekuwało się na to, że my nie potrafiliśmy wykreować dogodnych sytuacji – powiedział napastnik.

 

Gol co 100 minut

31-letni zawodnik nie ukrywa, że chciałby grać więcej. Nie jest jednak typem sportowca, który obraża się na trenerów i stroi fochy, ale walczy i wykorzystuje najmniejsze szanse. Jest bardzo efektywny, bo w lidze wpisuje się na listę strzelców co około 100 minut. A trzeba dodać, że w tym sezonie oprócz sześciu goli zanotował jeszcze cztery asysty. Można nazwać go super rezerwowym, bo połowę bramek zdobył, gdy wchodził na boisko z ławki. Strzelanie dla Wisły zaczął w 2. kolejce przeciwko Polonii Warszawa, kiedy na stadionie przy Konwiktorskiej popisał się uderzeniem z rzutu wolnego. Na kolejnego gola czekał prawie trzy miesiące i można powiedzieć, że był przełomowy, bo potem zaczął regularnie trafiać do siatki. Jako zmiennik strzelał jeszcze przeciwko Resovii i w ubiegły piątek w Gdyni. – Cieszę się, że uderzenie znalazło drogę do bramki, co cieszy chyba wszystkich w Krakowie. Szukamy sytuacji, trenujemy mocno wykańczanie akcji, strzały w światło bramki – podkreślił.

 

Michał Knura