Nie do zatrzymania
Lawrence Ennali zdobywa sobie coraz silniejszą pozycję. Nie tylko w Górniku, lecz i w całej polskiej lidze. Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus.pl
Nie do zatrzymania
Lawrence Ennali podtrzymuje wysoką formę z końcówki zeszłego roku.
Pochodzący z Berlina skrzydłowy „odpalił” w listopadzie zeszłego roku po reprezentacyjnej przerwie. Najpierw zaliczył asystę w meczu z Puszczą, a potem – w grudniu - zdobywał bramki w wygranych spotkaniach z Pogonią i Wartą w grudniu.
Może być lepiej
Był też bohaterem ostatniej potyczki z dotychczasowym liderem ekstraklasy, Jagiellonią. To po faulu na nim padła pierwsza bramka dla zabrzan, zdobyta po zmyślnie rozegranym wolnym. Potem sam wykorzystał świetne podanie Lukasa Podolskiego.
- W przypadku tej pierwszej sytuacji miałem przekonanie, że było to w polu karnym. Sędzia zdecydował inaczej, tak czy inaczej padła z tego bramka. Zdobyty przeze mnie gol? Czasami za dużo się myśli przy takich sytuacjach, co zrobić, jak uderzyć. Oglądałem wiele takich bramek w wykonaniu Kapralika [śmiech], więc uderzyłem podobnie, podbijając piłki, a najważniejsze że wpadło - komentuje Lawrence Ennali.
Skrzydłowy mógł mieć na koncie co najmniej jeszcze jednego gola. W 9 minucie doliczonego czasu, kiedy Zlatan Alomerović wybiegł daleko od swojej bramki, strzelił na bramkę - celnie - z ponad 70 metrów! Piłka niechybnie zmierzała do siatki, ale metr przed wszystkim zatrzymał ją Jetmir Haliti.
- To byłoby spełnienie marzeń - zdobyć bramkę z takiej odległości. Może zabrakło trochę siły przy tym uderzeniu, ale to były już ostatnie sekundy spotkania. Najważniejsze, że udało się wywalczyć 3 punkty. To był cel i został zrealizowany. Jagiellonia nie była łatwym rywalem, ma wielu doświadczonych zawodników w drugiej linii. Ciężko się z nimi grało. Nie bez powodu byli liderem ligi. Pomogła nasza taktyka: krótkie krycie, pressing. Mieliśmy problemy z ich długimi piłkami, ale pomogły nasze szybkie kontrataki. Wszystko funkcjonowało jak należy, stąd bramki i nasza cenne wygrana - podkreśla niemiecki skrzydłowy.
Z jedenastką z Podlasia harował i z przodu i z tyłu. - Każdy ma pracować w obronie. To gra zespołowa. Tak było w poprzednich meczach, tak było i teraz w konfrontacji z liderem. Daje to wyniki, co widać po naszych rezultatach - podkreśla.
Na zapleczu Bundesligi
Po wygranym 2:1 spotkaniu z białostoczanami był pytany, czy był to jeden z najlepszych meczów w jego karierze? - Był to na pewno dobry mecz, ale stać mnie na jeszcze więcej; na to, żeby zdobywać więcej bramek i notować więcej asyst przy zagraniach do kolegów. Trzeba trzymać ten poziom - mówi Ennali i dodaje: - Trzy pierwsze wiosenne mecze to sporo akcji, ale bez bramki w moim wykonaniu, co było rozczarowujące. Cieszę się, że z Jagiellonią udało się trafić. Co do ekstraklasy i adaptacji w niej, to uważam, że ze swoją szybkością wiele mogę w niej zdziałać. Na razie wszystko jest w porządku i mogę powiedzieć, że daję sobie radę - odpowiada Ennali, który zaczyna wyrastać na jednego z liderów dobrze spisującego się górniczego zespołu.
Podkreślmy jednak, że nie jest to przypadkowy zawodnik. Piłkarskiego abecadła uczył się w juniorach Herthy Berlin, a potem Schalke. W seniorach ma 8 występów w barwach Hannover 96 w 2. Bundeslidze i kilka razy więcej w trzecioligowym Rot-Weiss Essen w poprzednim sezonie, który skończył z trzema bramkami i dwoma asystami w Regionalliga Nord. Teraz na początku marca ma podobny bilans w ekstraklasie, bo strzelił trzy bramki i zanotował jedną asystę. Patrząc jednak na formę Ennaliego, to z pewnością te statystyki szybko zostaną poprawione!
Michał Zichlarz