Nie do wiary...
Milioner ze Stanów Zjednoczonych, który miał zostać nowym akcjonariuszem Białej Gwiazdy, przebywa w szpitalu w stanie krytycznym.
Thomas Kokosinski w sklepie Wisły Kraków. Fot. Archiwum Jarosława Królewskiego, prezesa klubu
WISŁA KRAKÓW
Amerykański biznesmen polskiego pochodzenia, Thomas Kokosinski, który za część akcji klubu miał zainwestować w niego równowartość 5 milionów dolarów, w środę wieczorem zadławił się jedzeniem w jednej z krakowskich restauracji. To historia, w którą trudno uwierzyć, ale niestety jest prawdziwa.
Trudne do zrozumienia
41-letni Kokosinski jest prezesem firmy Metalogic Industries, która od ćwierć wieku zajmuje się obróbką metali i produkuje komponenty dla różnych branż. Pod koniec maja TVP Sport ujawniło, że to właśnie on jest milionerem, który jest zainteresowany przejęciem części akcji Wisły Kraków. W ostatnich miesiącach często spotykał się z większościowym udziałowcem i prezesem Jarosławem Królewskim oraz innymi akcjonariuszami, m.in. Jakubem Błaszczykowskim. – Dajemy sobie kolejne trzy miesiące. Jest pomysł, aby dołączył do akcjonariatu, obejmując akcje w ramach za inwestycje. Będzie to mniejszościowa inwestycja, ale myślę, że na tyle pokaźna, że pomoże w utrzymaniu budżetu – mówił Królewski po przegranym barażu z Miedzią Legnica.
W tym tygodniu Kokosinski znów przyleciał do Krakowa, by m.in. ustalać kolejne szczegóły współpracy. W środę przed północą do Wisły dotarły tragiczne informacje o stanie zdrowia Kokosinskiego. Mężczyzna wybrał się samotnie do jednej z restauracji. Miał zająć miejsce z boku, gdzie nie było innych osób, dlatego pomoc przyszła o dużo za późno. Okazało się, że w czasie spożywania posiłku zakrztusił się jedzeniem (według TVP Sport – pierożkiem). W stanie krytycznym niedotleniony trafił do jednego z krakowskich szpitali. W czwartek najpierw odwiedził go Królewski, a po południu ze Stanów Zjednoczonych przylecieli rodzice inwestora. „Są w naszym życiu takie momenty, w których wszystko się zatrzymuje i zmusza do głębszej refleksji. Trudno znaleźć czasami na to wszystko siłę i racjonalne wytłumaczenie” – napisał na platformie X prezes Białej Gwiazdy.
„Zawał” Vanny Ly
Wiele osób nie mogło uwierzyć w przedstawioną historię, bo rzeczywiście brzmi jak ponury żart, ale ona niestety naprawdę się wydarzyła. Część internetowych kibiców zarzucała nawet Królewskiemu opowiadanie bajek, by rzekomo wytłumaczyć niepowodzenie w poszukiwaniu inwestora. Przypomniała się szopka z przełomu 2018 i 2019 roku, gdy będąca nad przepaścią wiślacka spółka czekała na przelew od Vanny Ly. Rzekomy francuski inwestor kambodżańskiego pochodzenia pojawił się w Krakowie – na meczu Wisły i w gabinecie prezydenta Jacka Majchrowskiego, razem ze Szwedem Matsem Hartlingiem oraz Polakiem Adamem Pietrowskim. Pod Wawelem czekali na przelew, ale 12 milionów złotych nigdy nie trafiło na konto. Vanna Ly przepadł, a w mediach społecznościowych klubu pojawił się komunikat, że poważnie zachorował podczas lotu przez Atlantyk. Miało chodzić o zawał serca. To był kit, natomiast historia ze środy to ogromny dramat człowieka. Wisła, jej finanse i zmiany w akcjonariacie schodzą przy nim na dalszy plan.
Rodado do Turcji?
Wczoraj „Dziennik Polski” poinformował, że latem Białą Gwiazdę ma opuścić Angel Rodado, który chciałby sprawdzić się w lepszym zespole i lidze oraz więcej zarabiać. Gdyby krakowianie awansowali do ekstraklasy, szanse na jego pozostanie byłyby znacznie większe. Gwiazdor drużyny i 1. ligi zostanie sprzedany, jeżeli na stole pojawi się oferta na poziomie 1,5 mln euro. W przeciwnym razie Wisła nie będzie wypychać Hiszpana z klubu. Obecnie Rodado najbliżej do tureckiego Trabzonsporu, ale zainteresowany ma nim być też jeden z polskich klubów.
Michał Knura