Sport

Nie chcieli się otworzyć

Bezbramkowy remis jest sprawiedliwym wynikiem po niezbyt porywającym meczu na stadionie przy Bukowej.

Na boisku nie brakowało walki, ale zabrakło goli. Fot. Sebastian Sienkiewicz/PressFocus

Żaden z ekstraklasowych zespołów nie chce być pierwszym, który przegra w tym sezonie ze Śląskiem. GKS Katowice podejmował wrocławian na swoim stadionie i chciał przedłużyć swoją dobrą passę, a także fatalną serię ekipy Jacka Magiery. Trener Rafał Górak przed spotkaniem zaznaczał, że nie będzie to łatwe spotkanie i – jak się okazało – miał rację. Gospodarze na początku rywalizacji mieli problem z tym, żeby poradzić sobie z pressingiem wrocławian. Śląsk nie raz straszył defensorów katowickiego zespołu, gdy ci chcieli rozpocząć budowanie akcji. Agresywna gra przyjezdnych spowodowała, że mecz nie przebiegał płynnie. Sędzia co chwilę musiał przerywać grę, odgwizdując faule. Tym samym z obu stron pod bramkami nie działo się wiele. Największe zagrożenie stworzył Bartosz Nowak, który  w 20 minucie z rzutu wolnego uderzył w poprzeczkę.

Na kolejne ciekawe akcje trzeba było czekać do ostatnich minut pierwszej części gry. Po raz pierwszy czujność Dawida Kudły przetestował Simeon Petrow. Bułgar znalazł dla siebie miejsce w polu karnym i oddał mocny strzał. Bramkarz GieKSy był jednak na posterunku i pewnie interweniował. Chwilę później po drugiej stronie boiska niepilnowany przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego był Borja Galan. Hiszpan, który pełnił funkcję snajpera pod nieobecność kontuzjowanego Sebastiana Bergiera, ładnie złożył się do strzału głową, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką.

Po zmianie stron obraz starcia nie uległ większej zmianie. Co prawda powoli rysowała się przewaga Śląska, co odzwierciedliło się m.in. pięknym strzałem Petra Schwarza nożycami. Uderzenie zatrzymało się na słupku i było to pierwsze poważne ostrzeżenie dla GieKSy, która rozgrywała jedną z najsłabszych połów w tym sezonie. Katowiczanie mieli problem z tym, żeby stworzyć składną akcję ofensywną. Dlatego Rafał Górak szukał innych rozwiązań. Ściągnął z boiska Galana, a kibicom zaprezentował się powracający z kontuzji Adam Zrelak. Ta decyzja nie zmieniła jednak oblicza GieKSy w niedzielne popołudnie. Piłkarze szarpali, starali się, ale nie mieli pomysłu jak zdobyć bramkę. W drugiej połowie to Śląsk był groźniejszy, ale był również nieskuteczny.

Jacek Magiera zauważył, że można w Katowicach powalczyć o trzy punkty, dlatego szybko zdecydował się na zmianę napastnika. Od pierwszej minuty wystąpił Sebastian Musiolik, który miał walczyć z defensorami w powietrzu. Natomiast w 65 minucie na murawie pojawił się Jakub Świerczok, który miał zaskoczyć zmęczonych przeciwników. Skończyło się na tym, że 31-latek robił sporo szumu, zdecydowanie ożywił grę w ataku gości, ale gdy znajdował się w niezłych sytuacjach, marnował je. Nie wykorzystał świetnej okazji, gdy stał oko w oko z bramkarzem rywali i jego uderzenie z kilku metrów obronił Kudła. To był jeden z ważniejszych momentów meczu, który spowodował, że katowiczanie zakończyli mecz z czystym kontem i z punktem dodanym do tabeli.

Kacper Janoszka

GŁOS TRENERÓW

Jacek MAGIERA: - Mamy jeden punkt, choć przyjechaliśmy po zwycięstwo. W drugiej połowie byliśmy bliżsi zdobycia gola. Z tego jestem zadowolony. To zalążek tego, na czym chcemy budować naszą przyszłość. W pierwszej połowie mecz był wyrównany, a GKS przeważał po stałych fragmentach gry. Wybroniliśmy się i cieszymy się, że zagraliśmy na zero z tyłu. Przed nami maraton meczowy. Najpierw gramy w środę ze Stalą Mielec, potem z Rakowem.

Rafał GÓRAK: - Skończyło się podziałem punktów. Tak ten mecz zresztą wyglądał. Oba zespoły miały swoje okazje. Na plus zaliczam to, że zagraliśmy bez straty bramki. To dobry prognostyk. W pierwszej połowie mogliśmy objąć prowadzenie, ale szanuję punkt, bo zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak bardzo zdeterminowany będzie Śląsk, żeby zacząć wygrywać.

MÓWIĄ LICZBY
GKS ŚLĄSK
53 posiadanie piłki 47
3 strzały celne 4
10 strzały niecelne 12
7 rzuty rożne 6
8 faule 20
2 spalone 6
2 żółte kartki 1