Nie chcemy szybko zakończyć
Rozmowa z Jarosławem Dymkiem, menedżerem OK Kolejarza Opole
Jarosław Dymek częstochowskie Lwy ma w sercu. Fot. Tomasz Kudala / Press Focus
– Była szansa na dobry wynik. Nikt sobie u nas nie wyobrażał, że trzeci w tym roku domowy mecz znowu zakończy się porażką. Wcześniej przegraliśmy z Wybrzeżem Gdańsk i Startem Gniezno, gdzie głośno mówi się o awansie do Metalkas 2. Ekstraligi. My takich zapędów nie mamy, ale chcemy walczyć o jak najlepszy rezultat i podejmowaliśmy rywalizację z tymi trzema drużynami. Zespół z Piły był lepszy od nas o pięć punktów, ale w jednym meczu trzech naszych zawodników straciło trzy silniki, które „wybuchły”. Spotkało to Stanisława Melnyczuka, Huberta Łęgowika oraz Mathiasa Thoernbloma. Szczególnie szkoda Mathiasa, który na wyjściu z pierwszego łuku przechodził na czoło stawki i silnik mu się rozleciał. Musimy teraz ciężko pracować, aby ponownie zaskarbić sobie zaufanie kibiców i pojechać tak, jak drużynę stać, po prostu dobrze. Kolejarz nie jest słabym zespołem, ale splot różnych okoliczności sprawił, że mamy tylko jedno zwycięstwo, które odnieśliśmy w Krakowie.
Z teamami z Gdańska i Gniezna, czyli z drużynami – przynajmniej teoretycznie – silniejszymi, walczyliście, a jednak polegliście. Czego zabrakło?
– Przede wszystkim stabilności niektórych żużlowców. Mathias Thoernblom potrafi zdobyć 10 punktów, a nawet więcej, ale też 5 jak z Wybrzeżem albo tylko 3 jak z Polonią. Jakby gromadził co mecz mniej więcej po 8 „oczek”, z pewnością byłoby lepiej. Nie zapominajmy o naszych czołowych jeźdźcach. Wynik w drużynie „ciągnie” zwłaszcza Oskar Polis, który jest zdecydowanym liderem. Podobnie zresztą Hubert Łęgowik, który jednak w minioną niedzielę miał pecha i dwa jego biegi nie były udane. Trzeba mocno zacisnąć „tyłki” i nie poddawać się. Pokazaliśmy, że potrafimy jeździć. Gdańsk i Gniezno postraszyliśmy. Może zabrakło nam szczęścia.
Czy oprócz Polisa i Łęgowika są inny zawodnicy, z których postawy sztab szkoleniowy może być zadowolony?
– Na cenzurki jest jeszcze za wcześnie. Na pewno cieszy, że coraz lepiej prezentują się nasi młodzieżowcy. Oskar Stępień już w zeszłym sezonie udowadniał swoje ogromne możliwości i potrafił nawiązywać walkę nie tylko z juniorami, ale i z seniorami. Bardzo korzystnie rozwija się również Jakub Fabisz. To pracowity chłopak i systematycznie czyni postępy. Z Polonią wygrał wyścig młodzieżowy, a przeciwko Wybrzeżowi dwukrotnie wspólnie z kolegami z pary pokonali przeciwników 5:1. Wychowankowie opolskiego klubu już notują solidne zdobycze punktowe. Idzie to w dobrą stronę.
W Kolejarzu miał startować Grzegorz Walasek, z którym jednak zarząd nie doszedł do porozumienia. Popularny „Greg” przydałby się Kolejarzowi, prawda?
– Na ten temat z nikim nie rozmawiałem. Skupiamy się na tym, co mamy. To jasne, że Walasek jest klasowym jeźdźcem i skoro dobrze radzi sobie Metalkas 2. Ekstralidze, to z pewnością lepiej spisywałby się w Krajowej Lidze Żużlowej. Stało się, jak się stało... Teraz trzeba robić wszystko, by znaleźć się w play offie. Nie chcemy przedwcześnie (w sierpniu – przyp. red.) zakończyć sezonu.
Przez lata był pan związany z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa. Jaką widzi pan przyszłość Biało-zielonych w tym sezonie?
– Głęboko wierzę, że będzie dobrze z Włókniarzem, w którym wiele lat spędziłem w roli menedżera czy kierownika drużyny. Sporo serducha zostawiłem na stadionie w Częstochowie. Jestem częstochowianinem, śledzę każdy mecz Włókniarza i analizuję, co w tej drużynie dzieje się złego lub dobrego. Trzymam kciuki za Lwy. W tym sezonie w wyjazdowych meczach zarówno w Lublinie, jak i Toruniu, Biało-zieloni prezentowali się dobrze, ale czegoś brakowało... Za „ładne” porażki punktów się nie przyznaje. Poza inauguracyjnym, domowym meczem z GKM-em Grudziądz, który zakończył się rozczarowaniem, Włókniarz prezentuje naprawdę dobry poziom. W meczu z Falubazem Zielona Góra na pewno niespodzianką był start Jasona Doyle’a, bo chyba nikt nie spodziewał się, że wystąpi po urazie biodra. Lwy musiały uznać wyższość rywali, wśród których kapitalnie spisał się Leon Madsen. Przypuszczałem, że... gwizdy i wyzwiska z trybun podziałają na niego mobilizująco i będzie chciał udowodnić, że potrafi się ścigać i doszedł już do ładu z silnikami. Wielka szkoda, że Doyle znowu upadł. To komplikuje sytuację częstochowskiej ekipy. Nie pozostaje nic innego, jak skupić się na zajęciu jak najwyższej pozycji – może nawet już w dolnej czwórce. O lepszy wynik może być bardzo ciężko. Pytanie, jak długo potrwa absencja Jasona, choć po upadku w Grand Prix w Warszawie mówiło się o wielu tygodniach przerwy, a wystarczyło osiem dni i wrócił na tor. Z pewnością bez Doyle’a Włókniarzowi będzie ciężej. Może jego ostatnie występy w ekstralidze nie były rewelacyjne, ale to jeden z liderów zespołu, a także dobry duch. Światełkiem w tunelu jest forma Franciszka Karczewskiego, który świetnie pojechał przeciwko zielonogórzanom, zaliczając trzy indywidualne zwycięstwa. Jeśli jednak zabraknie Jasona, a w jego miejsce wskoczy np. Philip Hellstroem-Baengs, który podzieli się wyścigami z Frankiem, to nie musi to źle wyglądać.
Gdyby w pełni zdrowy był Jason Doyle, to Włókniarz mógłby powalczyć o coś więcej niż utrzymanie w PGE Ekstralidze? Częstochowianie jeszcze przed startem sezonu mówili nawet o pierwszej czwórce.
– Trzeba mierzyć wysoko. Inaczej postrzega się drużyny, których członkowie od razu mówią, że ich celem jest utrzymanie. Kiedy mierzy się wysoko, sami zawodnicy mocniej się nakręcają, bo wiedzą, że jadą o coś więcej. Wiadomo, że są faworyci ligi – Motor Lublin, Grupa Deweloperska Toruń czy Sparta Wrocław, ale chyba mało kto sądził, że tak dobrze rozpocznie GKM Grudziądz. Gołębie są teamem, który już może myśleć o awansie do czołowej czwórki. Włókniarz jest z całą pewnością ciekawą drużyną. Kapitalnie spisuje się Piotr Pawlicki, coraz lepiej rozwija się Franek Karczewski. Widać, że ten zespół żyje i wszyscy współpracują, panuje odpowiedni klimat w parku maszyn. Te cechy są kluczowe, aby gromadzić następne „oczka”, na co Biało-zielonych na pewno stać.
Norbert Giżyński