Sport

Nic nie wiem

Z DRUGIEJ STRONY - Kacper Janoszka

Wiem, że nic nie wiem – tą sentencją można skrócić myśl filozoficzną Sokratesa, który deklarował, że nie posiada nieskończonej wiedzy, a jest tylko poszukiwaczem prawdy i miłośnikiem mądrości. To zdanie w kontekście reprezentacji Polski ja potraktuję wprost. Naprawdę nic nie wiem o kadrze Michała Probierza po dwóch pierwszych meczach kwalifikacyjnych i sądzę, że wielu z nas ma podobne odczucia.

Doskonale wiem, że Jakub Kamiński nie przeżywa swojego najlepszego okresu w Wolfsburgu. Dobrze rozpoczął sezon, gdy był zawodnikiem podstawowej jedenastki, ale z czasem – również przez kontuzje – stracił miejsce w podstawowym składzie i właściwie od listopada jest jedynie rezerwowym. Trudno mi więc znaleźć racjonalne wytłumaczenie tego, dlaczego akurat to ten zawodnik był w poniedziałkowym meczu z Maltą jednym z najlepszych na boisku. Dlaczego to akurat on nie bał się wchodzić w pojedynki z rywalami i podejmował odważne decyzje? Dlaczego mówimy, że w reprezentacji mają grać ci, którzy regularnie występują w swoich klubach, a akurat Kamiński, który w Wolfsburgu siedzi na ławce, był jednym z wygranych marcowego zgrupowania? Nie wiem.

Zdaję sobie sprawę z tego, ile goli w tym sezonie w lidze tureckiej zdobył Krzysztof Piątek (18). W klasyfikacji strzelców w Super Lig jest na drugim miejscu za niesamowitym Victorem Osimhenem. Zaznaczę jednak, że od 1 lutego gola nie zdobył. Mimo tego mocno wierzyłem w to, że wynika to ze słabszej formy całego Basaksehiru, a nie tylko z gorszego momentu Polaka. Rozum podpowiadał mi, że nadal jest w niezłej dyspozycji, bo w końcu gra regularnie i trzeba to wykorzystać na gruncie reprezentacyjnym. Dlatego byłem nieco zdziwiony, gdy w spotkaniu z Litwą Piątek zaczął na ławce, a Karol Świderski znalazł się u boku Roberta Lewandowskiego. Gdy jednak zobaczyłem w wyjściowej jedenastce na spotkanie z Maltą nazwisko Piątka, w głębi duszy się ucieszyłem. Wierzyłem, że udowodni swoją formę. Stało się jednak zupełnie inaczej. Był niewidoczny i gdyby nie asysta przy pierwszym golu Świderskiego mógłbym zapomnieć, że w ogóle był w poniedziałek na murawie. Więc w negatywnej ocenie Piątka nie chodzi nawet o brak bramek, a o brak zaprezentowania chociaż namiastki tego, że jest się drugim najlepszym napastnikiem w lidze tureckiej. Snajper był zupełną odwrotnością Kamińskiego. Dlaczego tak się stało? Nie wiem.

A pytań, na które nie znam odpowiedzi, jest znacznie więcej. Dlaczego Przemysław Frankowski, który ma odpowiednie walory szybkościowe, żeby indywidualnie błyszczeć na tle Malty, nie wykorzystywał w pełni swoich umiejętności? Jak to jest możliwe, że akurat Świderski, zawodnik Panathinaikosu, który po dołączeniu do greckiego klubu zimą zdobył na razie dwa gole, zaliczył dublet, popisując się niebanalnym instynktem strzeleckim? Czemu Sebastian Szymański potrafi zabłysnąć w barwach Fenerbahce (niedawno w 1/8 finału Ligi Konferencji zdobył dwa gole przeciwko Rangers), a w barwach reprezentacji Polski, przeciwko słabej Malcie (!), ani trochę się nie wyróżnia? Dlaczego pozwoliliśmy Malcie na oddanie trzech celnych strzałów? Na te i na wiele innych pytań moja odpowiedź brzmi „nie wiem”. W zasadzie nic nie wiem i to mnie niepokoi.