Sport

Nic nie jest pewne

Rumunia i Słowacja są pod ścianą. Remis nie daje im nic, więc walka o zwycięstwo będzie zacięta.


Stanislav Lobotka (nr 22) wierzy w sukces i zwycięstwo swojej reprezentacji. Fot. PressFocus


Nic nie jest pewne

Rumunia i Słowacja są pod ścianą. Remis nie daje im nic, więc walka o zwycięstwo będzie zacięta.


Dla obu reprezentacji to mecz o być albo nie być w turnieju. Oczywiście, spotkanie Belgów z Ukrainą będzie równie ważne, jednak lepiej nie liczyć na łut szczęścia i samemu sobie dopomóc. Słowacy sensacyjnie wygrali pierwsze spotkanie z Belgią, jednak przeciwko naszym wschodnim sąsiadom polegli. Gdyby zdobyli choćby „oczko”, to sytuacja w grupie byłaby zupełnie inna. Rumuni nie mogą czuć tak wielkiego niedosytu jak ich przeciwnicy. Belgowie w drugim meczu byli zdecydowanie lepsi, lecz bezpośrednie starcie to zupełnie inna para butów.  

Przełamać zasieki

Trudno wskazać wyraźnego faworyta. Rumunia wygrała z Ukrainą, jednak z Belgami radziła sobie zdecydowanie gorzej. Mogła jednak stracić więcej goli. Solidna defensywa i... technologia sprawiły jednak, że przyjęli jedynie dwa trafienia. Słowacy z kolei w starciu z Belgami radzili sobie świetnie. Pokazali, że zgraniem i solidnością można pokonać silniejszego przeciwnika. Sęk w tym, że z Ukraińcami nie szło im tak dobrze, a punkty stracili po przerwie, co sami potwierdzili.

- Znów musimy zagrać tak, jak z Belgią i w pierwszej połowie starcia z Ukrainą. Zdajemy sobie sprawę, że Rumunia bardzo dobrze się broni. Nastawiamy się na trudne spotkanie, jednak mamy szansę na zwycięstwo - mówi za pośrednictwem strony UEFA Stanislav Lobotka.

Bojowe nastroje panują także w zespole rumuńskim. - Jedziemy po zwycięstwo. Chcemy wygrać i zakończyć zmagania w grupie na 1. miejscu. Jesteśmy w świetnej formie, gotowi na starcie ze Słowacją. Rozegraliśmy tyle samo meczów, jesteśmy zregenerowani i gotowi, by dać z siebie absolutnie wszystko - podkreśla napastnik Denis Dragus.

Polskie akcenty

Wbrew pozorom polska perspektywa na to spotkanie także może być ciekawa. Nie chodzi jedynie o poziom widowiska, które może być ekscytujące. Bardziej należy wskazać na kilku graczy, którzy obecnie reprezentują lub w niedalekiej przeszłości reprezentowali polskie klubu. W kadrze Rumunii są Bogdan Racoviatan i Deian Sorescu z Rakowa Częstochowa, choć ten drugi jest raczej na wylocie. Ich udział w turnieju jest znikomy. Racovitan zameldował się na... 3 minuty w meczu z Ukrainą, zaś Sorescu rozegrał minutę w starciu z Belgią.

Po stronie słowackiej nie ma już graczy występujących obecnie w ekstraklasie. Co innego byli zawodnicy - tych jest aż pięciu, jednak tylko Lukasz Haraslin i Ondrej Duda zaliczyli ponad 100 minut. Pozostali grali „ogony” (Lubomir Tupta - 36 minut, Vernon de Marco - 4 minuty) lub nie podnieśli się z ławki (Henrich Ravas). Jak widać, nasze kluby potrafiły sięgnąć nie tylko po „starych Słowaków”, ale i późniejszych reprezentantów, którzy co gorsza - patrząc z polskiej perspektywy - mogą zajść zdecydowanie dalej niż reprezentacja Michała Probierza...

(ptom)


24 

LATA czeka Rumunia na awans do fazy pucharowej mistrzostw Europy. Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w 2000 roku. Rumunii wyszli z grupy kosztem Anglii i Niemiec. Ostatecznie odpadli w 1/8 finału z późniejszym finalistami, Włochami.