Sport

Nic dwa razy się nie zdarza

Zawiercianie po raz kolejny pokazali wielki charakter, mecz kończyli na „oparach”, ale na Perugię okazało się to zbyt mało.

Miguel Tavares Rodrigues i jego koledzy robili, co mogli, ale mecz kończyli ze łzami w oczach. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski

LIGA MISTRZÓW

Po raz piąty z rzędu i trzeci raz w historii polski zespół stanął przed szansą wygrania najważniejszych klubowych rozgrywek na Starym Kontynencie. Do Płomienia Milowice i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle szansę dołączenia miał Aluron CMC Warta.

Przewagę przed finałem miała jednak Perugia, która swój półfinał rozegrała w piątek i gładko zwyciężyła turecki Halkbank Ankara 3:0. Mieli więc znacznie więcej czasu na regenerację, niż ich rywale z Zawiercia. Ci bowiem w sobotę stoczyli blisko trzygodzinny bój z JSW Jastrzębskim Węglem. – To zwycięstwo dodało nam mnóstwo energii – zapewniał jednak przed pierwszym gwizdkiem sędziego Michał Winiarski, trener Aluronu CMC Warty, który w pierwszym składzie postawił na Karola Butryna.

Nasz atakujący dopiero co wrócił po kontuzji, w sobotę wystąpił tylko na własną prośbę, a mimo to był jednym z bohaterów. Z Perugią nie popełniał błędów, świetnie serwował, ale w ofensywie miał problemy, bo nie kończył ataków. Nadspodziewanie dobrze natomiast radził sobie Aaron Russell. Rozegrał jeden z najlepszych meczów w ostatnim czasie. Był najskuteczniejszy w naszym zespole.

Włoska ekipa, by złamać opór Jurajskich Rycerzy, musiała wspiąć się na wyżyny. Zawiercianie od pierwszej piłki nie odpuszczali. Twardo odpowiadali na akcje Yukiego Ishikawy, Ołeha Płotnickiego i Wassima Ben Tary. Nie załamali się też po przegraniu dwóch pierwszych setów. Jak dzień wcześniej, pokazali charakter i wolę walki. Byli niezniszczalni. Gdy wydawało się, że są na łopatkach, podnosili się. Heroicznie walczyli o każdą piłkę, nie zważając na pieczenie w mięśniach i ból. Świetną zmianę dał też Kyle Ensing. Amerykanin podbił w obronie kilka piłek, popisał się udanymi atakami i poderwał kolegów do walki. Angelo Lorenzetti, trener Perugii, z uznaniem i niedowierzaniem patrzył na poczynania zawiercian.

Zapachniało powtórką z półfinału, w którym Jurajscy Rycerze także przegrali dwie partie, a mimo to wygrali po tie breaku. Tym razem nie było szczęśliwego zakończenia. Zawiercianom zabrakło energii. Perugia zaczęła od prowadzenia 5:1 i choć naszym zawodnikom udało się zmniejszyć straty do punktu, nie dali rady zatrzymać rywali.

(mic)

FINAŁ

◼  Aluron CMC Warta Zawiercie – Sir Sicoma Monini Perugia 2:3 (22:25, 22:25, 25:20, 25:22, 10:15)

ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (2), Kwolek (12), Bieniek (12), Butryn (9), Russell (25), Zniszczoł (7), Perry (libero) oraz Łaba, Ensing (9), Markiewicz. Trener Michał WINIARSKI.

PERUGIA: Giannelli (3), Płotnicki (18), Loser (11), Ben Tara (22), Ishikawa (20), Sole (5), Colaci (libero) oraz Semeniuk, Herrera (1). Trener Angelo LORENZETTI.

Sędziowali: Iwaiło Iwanow (Bułgaria) i David Fernandez Fuentes (Hiszpania). Widzów 10810.

Przebieg meczu

I: 6:10, 12:15, 18:20, 22:25.

II: 10:8, 14;15, 20:18, 22:25.

III: 8:10, 13:15, 20:17, 25:20.

IV: 10:9, 15:14,  20:19, 25:22.

V: 1:5, 6:10, 10:15.

Bohater – Wassim BEN TARA.