Sebastian Szymański (nr 20) - jeden z tych, na których mocno liczymy w barażach o Euro 2024. Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus


Nazwiska nie grają

Rozmowa z Henrykiem Wawrowskim, srebrnym medalistą igrzysk w Montrealu w 1976 roku, 25-krotnym reprezentantem Polski w latach 1974-78


Za miesiąc mecz Polska - Estonia. Będzie zwycięstwo?

- Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej! Z drugiej strony, nikogo nie można lekceważyć, a słabych drużyn jest coraz mniej. Jeżeli nasi piłkarze podejdą do meczu na sto procent, a trener trafi ze składem, nie postawi na nazwiska, ale na aktualnie najlepszych zawodników, grających regularnie, to nie powinno być problemu. Jednak każde spotkanie to inna historia. Pamiętamy nasz mecz na Wembley w 1973 roku, gdy Anglicy cały czas atakowali, mieli przewagę, a wygrać nie zdołali i przegrali z nami eliminacje do mistrzostw świata. Trzeba wyjść na boisko i zrobić swoje. Żeby jednak tak było, najpierw w kadrze muszą się znaleźć najlepsi w Polsce piłkarze, którzy - to chcę podkreślić - grają w klubach i są w formie.


26 marca odbędzie się finał barażu. Wierzymy, że zagramy z Walią lub Finlandią. Z kim lepiej się zmierzyć?

- Wolałbym grać z Finami niż z Walijczykami, którzy walczą do końca i nie ma dla nich straconych piłek. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że Finlandia w ostatnim czasie też zrobiła duży postęp. Na pewno piłkarsko wyżej stoi Walia, jednak na tym etapie słabych już nie ma. Nie ma co dywagować, bo z reguły dużo mówimy przed takimi ważnymi meczami, a potem narzekamy, że znowu nam nie wyszło… Oby tak nie było w tym przypadku.


Są obawy o naszą kadrę na miesiąc przed barażami?

- Poza Sebastianem Szymańskim inni nie błyszczą. Jednak na taki mecz o wszystko nasi zawodnicy powinni się zmobilizować. Trzeba powoływać najlepszych w danym momencie. Jeżeli ten prosty warunek będzie spełniony, to powinniśmy zagrać latem wśród najlepszych w Europie. Innego wyjścia nie ma. Możemy rozmawiać, dyskutować, a i tak wszystko zweryfikuje boisko. Trzeba wygrać jeden i drugi mecz, a potem analizować. U nas problemem jest to, że w lidze mamy wielu obcokrajowców i to słabych. Z drugiej strony, niektórzy nasi gracze w zachodnich klubach też grają ogony. Nie tędy droga, nie podoba mi się to, ale co zrobić, taki jest ten futbolowy biznes.


W decydujących meczach trzeba raczej stawiać na rutyniarzy typu Szczęsny, Lewandowski, Grosicki, czy stawiać na młodszych, jak próbowany już jesienią Piotrowski, wymieniony przez pana Szymański czy Żurkowski, który odżył we Włoszech?

- Powiedziałem już - mają grać ci, którzy dobrze prezentują się w swoich klubach. Grosicki, z całym szacunkiem, błyszczy w lidze, ma nazwisko, ale nazwiska nie grają. Jeśli Żurkowski będzie lepszy od „Grosika”, to ma grać. Nie za zasługi, nie za nazwisko, ale za to, co prezentuje i w jakiej formie jest dzisiaj. Wtedy wszystko będzie w porządku.


Jesteś dobry dzisiaj, to jesteś w kadrze. Nie grasz w klubie, to nie ma cię w reprezentacji. To jest najlepsza selekcja!


Wierzy pan w powodzenie misji selekcjonera Probierza?

- Michał jest trenerem, który nie ulega podpowiadaczom. Owszem, nikt nie jest alfą i omegą i czasami trzeba posłuchać innych. Powinien kierować się jednym - jak nie grasz w klubie, to nie ma cię w reprezentacji. To jest najlepsza selekcja. Nie można słuchać przede wszystkim podpowiadaczy-menedżerów, którzy są największym nieszczęściem polskiej piłki. Strasznie to wygląda, kiedy widzimy, że w naszych ligowych drużynach w pierwszym składzie wychodzi 6-8 obcokrajowców, a nieraz i dziesięciu. Nie tędy droga, to jest moje zdanie. 


Jeśli awansujemy na Euro, to trafimy do grupy z Francją, Holandią i Austrią. Dalibyśmy radę w takim zestawieniu?

- Piłka jest okrągła, a bramki są dwie (śmiech). Przede wszystkim trzeba awansować na Euro. Dopóki sędzia nie zakończy spotkania, wszystko jest możliwe. Potrafiliśmy w swojej historii wygrywać i z Francuzami, i z Holendrami, a tam dobrych piłkarzy nie brakuje. Trzeba być optymistą! W tym duża rola trenera, żeby dobrze wyselekcjonował piłkarzy.


Rozmawiał Michał Zichlarz


Henryk Wawrowski