Tak awans do finału LM świętował, piłkarz i kibic Realu Madryt . Fot. PAP/EPA


Nawet sny nie są tak piękne

Nikt nie mógł przewidzieć scenariusza, w którym bohaterem Realu zostaje jeden z najbardziej niedocenianych zawodników.


HISZPANIA

Jeszcze niedawno, w 2022 roku, Joselu pojechał na finał Ligi Mistrzów do Paryża jako kibic „Królewskich”. Natomiast w środę sam zagwarantował Realowi Madryt awans do finału Ligi Mistrzów. Historia hiszpańskiego napastnika jest nieprawdopodobna, a jego środowe wejście na boisko w roli dżokera na długo zostanie w pamięci sympatyków „Los Blancos”. Gdy w 81 minucie Carlo Ancelotti zmieniał Fede Valverde i wprowadził na boisko Joselu, chyba mało kto wierzył, że jest to zawodnik, który odwróci losy meczu. Tymczasem wziął ciężar spotkania na swoje barki i w ostatnich minutach zdobył dwie bramki, które wprawiły stadion Santiago Bernabeu w szał radości. Nawet kontrowersja, która została wywołana przez błąd polskich sędziów przy anulowanym trafieniu (?) Bayernu w doliczonym czasie, nie zaburzyła dobrego humoru snajpera. – Zawsze marzy się o tym, że znajdzie się w takim momencie. Śni się o takich wieczorach, a moje sny nawet nie są tak piękne, jak ten wieczór – powiedział po spotkaniu Joselu.

Jego przygoda związana z Realem Madryt jest romantyczna, ale też smutna. Gdy miał 21 lat zadebiutował w barwach „Królewskich” w ostatniej kolejce sezonu 2010/11 podczas spotkania z Almerią. Wszedł na ostatnie minuty i… zdobył bramkę. Później na długie miesiące słuch o nim zaginął, aż do grudnia 2011 roku, gdy zagrał w pierwszej drużynie Realu w Pucharze Króla. Przeciwko Ponferradinie także wpisał się na listę strzelców. Od tamtego momentu na kolejne spotkanie dla pierwszego zespołu „Los Blancos” musiał czekać aż do 2023 roku. W międzyczasie był w Niemczech, Anglii i finalnie wrócił do swojej ojczyzny, grając dla Deportivo Alaves i RCD Espanyol. Jako doświadczony piłkarz był potrzebny Carlo Ancelottiemu, który nie miał przed bieżącym sezonem w kadrze żadnego rasowego snajpera. Joselu został wypożyczony do swojego ukochanego Realu jako 33-latek i w najlepszy możliwy sposób pomógł madrytczykom w awansie do finału LM.

Nie ma wątpliwości, że jest niedoceniany. Gra w zespole wypchanym gwiazdami, w którym każdy drybling Viniciusa, Rodrygo czy Jude’a Bellinghama wywołuje ogromne wrażenie. Joselu jest natomiast snajperem z krwi i kości. Gdy dostaje piłkę, uderza. Ma w sobie dar do strzelania goli, ale jego gra nie jest widowiskowa. W tym sezonie głównie jest rezerwowym, a i tak zdobył 9 bramek w lidze, 2 razy wpisał się na listę strzelców w Pucharze Króla, a po środowym występie ma już 5 trafień w Lidze Mistrzów. Otoczenie Realu poznało jego wartość. Wie, że można na niego liczyć. Szkoda tylko, że przekonano się o tym tak późno, po 11 latach rozłąki… Nie wiadomo nawet, co z Joselu stanie się po zakończeniu sezonu, a może się okazać, że wróci do Espanyolu, który gra na zapleczu La Ligi.

Kacper Janoszka

 

PROGRAM 35. KOLEJKI

Piątek: Alaves – Girona (21.00); sobota: Mallorca – Las Palmas (14.00), Villarreal – Sevilla (16.15), Granada – Real Madryt (18.30), Athletic – Osasuna (21.00); niedziela: Cadiz – Getafe (14.00), Atletico – Celta (16.15), Valencia – Rayo (18.30), Betis – Almeria (21.00); poniedziałek: Barcelona – Sociedad (21.00).

1-4 - LM, 5 - LE, 6 - LKE, 18-20 - spadek

Strzelcy

20 – Dowbyk (Girona),

18 – Bellingham (Real M.),

17 - Sorloth (Villarreal), Lewandowski (Barcelona),

16 -  Budimir (Osasuna).