Sport

Naszym problemem jest głowa

Rozmowa z Kamilem Rakoczym, trenerem Pniówka 74 Pawłowice

Kamil Rakoczy liczy, że jego podopieczni jeszcze bardziej w siebie uwierzą. Fot. ksgornik.eu

Z jakiego elementu gry był pan najbardziej zadowolony w ostatnim meczu z Karkonoszami Jelenia Góra?

- Jestem ogromnie zadowolony z gry defensywnej, w końcu przynosi efekty to, nad czym pracujemy na treningach. I ta inteligentna obrona, jaką wprowadziliśmy pół roku temu, zaczyna w końcu funkcjonować. Do tej pory nie wyglądało to najlepiej, bo w dziesięciu meczach straciliśmy aż 20 bramek!

W spotkaniu z Karkonoszami zadebiutował 21-letni Nigeryjczyk, James David Ubong. Jak pan ocenia jego występ, bo jak dla mnie grał zbyt egoistycznie...

- To jest bardzo dobry zawodnik. Jest bardzo szybki, energiczny, bardzo dobrze gra jeden na jeden. Natomiast jego mankamentem jest to, na co zwrócił pan uwagę. Za bardzo „kocha” piłkę i lubi grać sam. Mógł w tym meczu wykorzystać swoich partnerów, którzy byli w lepszych sytuacjach. Bardzo duże kłopoty ma z finalizacją akcji, z samymi strzałami (potwierdzam, zademonstrował bardzo anemiczne uderzenia na bramkę zespołu z Jeleniej Góry - przyp. BN).

Jak wygląda jego komunikacja z zespołem, z poszczególnymi piłkarzami?

- Bardzo dobrze. On dużo rozumie po polsku, poza tym część zawodników świetnie mówi po angielsku, więc nie jest to żadna bariera.

Nie lubię tego określenia, ale myśli pan, że ostatni mecz da pańskim piłkarzom pozytywnego „kopa” w górę? Zawodnicy nabiorą większej pewności siebie, wiary we własne umiejętności?

- Znam tę drużynę i wiem doskonale, co zawodnicy prezentują na treningach. Wiem, że stać nas na efektowną i skuteczną grę, ale naszym największym problemem jest głowa. Jeżeli wyniki się nie układają, to ten zespół nie wierzy w siebie. Moich zawodników trzeba bardzo mocno motywować do tego, że potrafią grać w piłkę. W wygranym 4:0 meczu z Karkonoszami to udowodnili, ale rzeczywiście w tych newralgicznych momentachbardzo mocno działa na nich psychika i wtedy nie wszystko im wychodzi.

W ostatnim meczu tylko jeden pański piłkarz - konkretnie Tomasz Musioł - został upomniany żółtą kartką, natomiast we wcześniejszej potyczce z Unią Turza Śląska aż siedmiu. Z czego wynika taka dysproporcja? Raz gracie brutalnie, a innym razem jak potulne baranki?

- Mecz z Unią był meczem walki, a sędziowie bywają nadgorliwi. Zresztą przyjmują różne normy tych kartek. W Turzy Śląskiej trafił nam się sędzia, który za wszystkie tzw. miękkie faule dawał kartki. W ostatnim meczu było odmiennie - arbiter sędziował z dużym wyważeniem, po prostu pozwalał grać, stąd tylko jedno upomnienie dla nas.

Rozmawiał Bogdan Nather