Sport

Nasi uwielbiają horrory

Po pełnych nerwów eliminacjach Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki powalczą w niedzielę o medale w konkursie młociarzy. Ale muszą rzucać o dwie klasy lepiej.

Paweł Fajdek nie ma litości dla nerwów trenera Szymona Ziółkowskiego. Fot. PAP/Adam Warżawa

Zmagania lekkoatletów w piątkowy poranek przy wypełnionych po brzegi trybunach Stade de France zainaugurował Bob Beamon – autor „skoku w XXI wiek”, czyli próby na 8,90 m podczas igrzysk w Meksyku w 1968 roku. Kilka chwil później do rywalizacji przystąpili specjaliści od rzutu młotem z udziałem broniącego tytułu z Tokio Wojciecha Nowickiego i brązowego medalisty poprzednich igrzysk Pawła Fajdka. Odległością kwalifikacyjną do finału było 77 metrów, czyli tyle, ile obaj nasi atleci przekraczają od ponad dekady dosyć regularnie, kilka razy w sezonie.

Sędzia uciekała przed pociskiem

Jeżeli w lekkoatletyce w Paryżu mamy gdzieś zdobyć medale, to gdzie jak nie w młocie, konkurencji „polskiej”, w której nasi sportowcy - kobiety i mężczyźni - od 2000 roku przywieźli 6 złotych olimpijskich krążków, a z podium nie schodzą w ogóle od trzech kolejnych igrzysk. Ale okazuje się, że tym razem może to nie być takie proste.

Nowicki rozpoczął eliminacje od rzutu poza sektor, a sytuacja wyglądała groźnie, bo jedna z sędzi, uciekając przed frunącym młotem, przewróciła się. Na szczęście ponad 7-kilowy pocisk wylądował kilka metrów obok… W drugiej kolejce mistrz Europy uzyskał 76,32, a w ostatniej już się nie poprawił (75,50) i zajął w pierwszej grupie 16 młociarzy dopiero 5. miejsce bez odległości kwalifikacyjnej, co oznaczało, że jego awans do finału zależał od prób młociarzy startujących w drugiej grupie, w której znajdował się także Fajdek.

Ciśnienie pod dwieście

Pięciokrotny mistrz świata jeszcze bardziej podkręcił napięcie, jest wszak specjalistą od olimpijskich thrillerów w eliminacjach - w Londynie w 2012 roku spalił wszystkie trzy podejścia, cztery lata później w Rio de Janeiro rzucał za blisko, by awansować do finału, a trzy lata temu w Tokio po dwóch nieudanych próbach uratował się w trzeciej, a potem w finale zdobył upragniony medal.

W Paryżu mieliśmy powtórkę z dreszczowca. Najpierw, podobnie jak Nowicki, Fajdek rzucił poza sektor, a po drugiej próbie wypadł z koła. W tym momencie ciśnienie do dwustu podskoczyło Szymonowi Ziółkowskiemu. Mistrz olimpijski z Sydney (2000) i trener Pawła na pewno wypuścił soczystą wiązankę, bo to kolejne balansowanie na granicy przepaści przyprawić mogło o zawał. - Trener się wściekł, trochę zestresował, znowu będzie miał memy - mówił Fajdek po konkursie, nawiązując do ujęć zdenerwowanego Ziółkowskiego na trybunach z Tokio.

Na szczęście w ostatniej serii 35-letni Polak stanął na wysokości zadania, utrzymał się w kole i machnął 76,56 m. To również nie była odległość kwalifikacyjna, ale tę uzyskało tylko pięciu młociarzy i obaj nasi reprezentanci z pozycji 9-10. awansowali do niedzielnego finału. Nowicki, który nie schodzi z podium największych imprez od 2015 roku uzyskał najsłabszy wynik w eliminacjach globalnej imprezy, a Fajdek – paradoksalnie – najlepszy na igrzyskach.

A na treningach daleko…

W nim jednak muszą znacznie się poprawić, by myśleć o medalach i nawiązaniu walki z najgroźniejszymi konkurentami, którzy awansowali w komplecie. Najlepsze wrażenie pozostawił wielki faworyt i mistrz świata z ubiegłego roku Ethan Katzberg - po nieudanej pierwszej próbie w kolejnej 22-letni Kanadyjczyk uzyskał 79,93, co było najdalszą odległością kwalifikacji.

Niespodziewanie drugi był jego rodak Rowan Hamilton, który poprawił rekord życiowy na 77,78 m. 77 metrów przekroczyli także brązowy medalista mistrzostw Europy, Ukrainiec Mychajło Kochan (77,42), Amerykanin Rudy Winkler (77,29) i wicemistrz olimpijski z Tokio, Norweg Eivind Henriksen (77,14). Komentujący zawody dla TVP wicemistrz olimpijski w dysku Piotr Małachowski przekonywał, że Fajdek na ostatnich treningach rzucał powyżej 81-82 metrów, oby tacy mocni Polacy byli nie tylko w zaciszu, ale i w rozgrywanym na oczach kilkudziesięciu tysięcy widzów i milionów przed telewizorami finale. Start w niedzielę o godzinie 20.30.

Tomasz Mucha

CYTAT

- Mistrzu, serducho bije?

- Już chyba nie.

Szymon Ziółkowski po eliminacjach w odpowiedzi na zaczepkę „Sportu”

 

FLAKI Z OLEJEM

Wojciech NOWICKI: - Podszedłem do eliminacji za spokojnie i wyszły takie „flaki z olejem”. Świetnie czułem się w kole rozgrzewkowym. Na stadionie koło jest znacznie gorsze, tępe, nie będzie tu wielkich wyników. Dałem się zwieść znacznikowi od kamery. Myślałem, że jest ustawiony na środku, a nie był i źle robiłem wejście. Nie mam usprawiedliwienia. Kanadyjczycy przebierają nogami tak szybko, że robi to duże wrażenie. Nie wiem do końca, jak to jest możliwe, a może to ja robię się stary. Młodzi atakują, ja mam swoje lata, ale wiem, że stać mnie na znacznie dalsze rzucanie w walce o medale. Cieszę się z tych tłumów na eliminacjach porannych. Oby częściej tak było.

Paweł FAJDEK: - Moje spalone dwa rzuty nie wynikały z nerwów. Pierwszy zrobiłem zbyt delikatnie, spóźniłem nogę i poszło poza promień. Drugi chciałem zrobić mocniej - zdecydowanie za mocno. Wstyd mi za ten rzut. Trzeci był już poprawny. Wiedziałem, że trener byłby na mnie zły. Pewnie miał zawał. Rozumiem, ale ja pewnie też się stresowałem. Nie zapominajcie, że my startujący też się stresujemy. Fajnie, że się udało. Znów jest finał olimpijski - po raz drugi. Wyniki z eliminacji nie będą miały znaczenia. Sądzę, że jestem w tym roku przygotowany najlepiej jak mogłem być. Oby w finale przełożyło się to, co wychodziło na treningach. Wtedy będziemy zadowoleni wszyscy. Kibice dopisali, jest szał, bo 70 tysięcy ludzi na obiekcie robi robotę.

IGRZYSKA FAJDKA

2012, Londyn: X - X - X w eliminacjach i odpadł

2016, Rio de Janeiro: X – 71,33 – 72,00 w eliminacjach i odpadł

2021, Tokio – 74,28 (za mało na awans) - X – 76,46 w eliminacjach, w finale 3. miejsce

2024, Paryż: X - X – 76,56 w eliminacjach, w finale ?