Najwybitniejszy w historii Legii
Nie żyje Lucjan Brychczy. Urodził się na Górnym Śląsku, zmarł wczoraj w Warszawie. Słynął z wielkiej elegancji i estymy, którą cieszył się w szeregach „Wojskowych”.
W przeciągu kilku dni straciliśmy kolejną wielką postać futbolu, którą na świat wydała górnośląska ziemia. Po Janie Furtoku odszedł Lucjan Brychczy, urodzony 13 czerwca 1934 w Nowym Bytomiu, dzisiejszej dzielnicy Rudy Śląskiej. Nie bez kozery nazywa się go jednak najbardziej warszawskim ze wszystkich Ślązaków.
W Ruchu go nie chcieli
Stanisław Brychczy był powstańcem śląskim i marzył, aby jego syn Lucjan również nosił mundur. Ojciec wcale nie był zwolennikiem kariery piłkarskiej w przeciwieństwie do... matki. Pan Lucjan karierę rozpoczął w Pogoni Nowy Bytom, potem była Stal Łabędy i Stal Gliwice, czyli dzisiejszy Piast. Trafił tam właśnie dzięki rodzicielce. – Decyzję podjęła mama, która powiedziała, że skoro chcą mnie Ślązacy, a do domu przyjechała delegacja z Piasta, to muszą być porządnymi ludźmi. Za podpis dostałem rower – opowiadał w filmie dokumentalnym nc+. Wiele o jego młodości się nie mówi, wspomnienia o nim zaczynając najczęściej od 20. roku życia, kiedy trafił do Legii – oczywiście w ramach służby wojskowej. A przecież Brychczy mógł zagrać dla... Ruchu Chorzów, gdzie trafił na testy. – Potraktowano mnie tam jak piąte koło u wozu. Zaproszono mnie chyba pod naciskiem lokalnej prasy. Zrezygnowałem. Potem był debiut w Legii, kampania przeciwko mnie w śląskiej prasie. Byłem zły, chciałem zemsty, ale wszystko minęło, kiedy kibice Ruchu zaczęli nagradzać brawami moje dryblingi – opowiadał.
Nigdy by nie przypuszczał
Pan Lucjan początkowo nie kwapił się, aby zostać w Warszawie. Jak zdecydowana większość Ślązaków, chciał „odbębnić” dwuletnią służbę wojskową i wrócić do siebie. Ba, zaczął ją nawet pół roku przed czasem. – Przyjechali do mnie panowie z wojska z zapytaniem, czy dałbym radę rozpocząć służbę trochę wcześniej. Pomyślałem sobie, że fajnie się złożyło, dzięki temu wrócę pół roku wcześniej. I zamiast powrotu zostałem w Legii do dziś – wspominał kilka lat temu. – Tutaj nigdy nie można było skompletować zespołu. Co kilka miesięcy ktoś ubywał po zakończeniu służby wojskowej. Jak już się zgraliśmy, to za chwilę ktoś odchodził. Ciężko było o stabilizację, a przecież ta w piłce jest bardzo istotna. Dopiero trener Janos Steiner postanowił to zmienić. Zaproponował, by zawodnikom, którzy zakończyli służbę, ale pokazali się z dobrej strony, dać ofertę pozostania na kolejne dwa lata. Już w roli cywila oczywiście, ale by dać szansę temu zespołowi pozostać na dłużej w podobnym składzie. Udało się, posłuchano się Węgra. Dzięki temu mogłem tutaj pozostać ciut dłużej, ale w życiu bym nie przepuszczał, że zostanę w Warszawie tak długo – mówił w wywiadzie z 2014 roku z legia.net pan Lucjan. Wpływ na jego decyzję miał także ojciec, w końcu dzięki grze jako „Wojskowy” jego syn faktycznie stał się wojskowym – w stopniu pułkownika. Jak się okazało, w stolicy został już do końca życia. W sumie związał się z nią na 70 lat, samemu dożywając 90.
Chciał go Real Madryt
Gdyby Brychczy grał w piłkę dzisiaj, zapewne nosiłby przydomek warszawskiego Messiego. Mierzył tylko 166 cm, jego waga oscylowała w okolicach 60-kilku kilogramów. Nie bez powodu z inicjatywy Steinera przylgnęła do niego ksywka „Kici”, co po węgiersku znaczy „mały”. Musiał nadrabiać wybitną techniką, dzięki czemu jest określany jako jeden z najlepiej (a może najlepiej?) wyszkolonych piłkarzy w historii Polski! Poważnie chciał go Real Madryt, gdzie miałby występować ramię w ramię z takimi gwizdami, jak Alfredo Di Stefano, Francisco Gento czy Raymond Kopa, ale z przyczyn politycznych nie było na to szans. W swojej książce „Szamo” były bramkarz Legii Grzegorz Szamotulski wspomina, jak 60-letni Brychczy z uśmiechem na ustach odbywał z nim trening strzelecki i dawał mu obronić tylko te uderzenia, które sam chciał. Reszta była nie do wyłapania. „Ofiarą” legijnej legendy został również Artur Boruc. Podczas jednego z treningów z Brychczym sfrustrowany rzucił rękawicami o murawę, dodając w swoim stylu, choć z pełnym szacunkiem: – Idź pan w ch*j, panie Lucjanie.
Brychczy w Legii był obecny nie tylko jako piłkarz, ale potem wielokrotnie jako trener, asystent czy członek sztabu. W 2014 roku został honorowym prezesem „Wojskowych”.
Mecz z ZSRR
Oczywiście nie można pominąć epizodu reprezentacyjnego warszawskiego Ślązaka (a może śląskiego warszawiaka?). Formalnie w kadrze grał 58 razy, choć nieformalnie liczy się mu 60 gier, z tej okazji dostał nawet pamiątkowy proporczyk. Najczęściej wspomina się oczywiście słynny mecz Polska – ZSRR z 1957 roku w eliminacjach do mundialu. Biało-czerwoni wygrali 2:1, a poprowadzili ich do tego Ślązacy. Brychczy dwukrotnie asystował Cieślikowi, z którym nie zagrał w jednym klubie, ale chociaż w reprezentacji. – Zakładał rywalom podwójne siatki na boisku. Najpierw w jedną, a potem w drugą stronę. Tylko on to potrafił. To nie on słuchał piłki, to ona słuchała jego – wspominał Jacek Gmoch, były kolega pana Lucjana.
Niech spoczywa w pokoju. Polski futbol o nim nie zapomni.
Piotr Tubacki
LICZBY LUCJANA BRYCHCZEGO
452 MECZE w barwach Legii, najwięcej w historii klubu
226 GOLI dla Legii, najwięcej w historii klubu
234 WYGRANE mecze z Legią
4 MISTRZOSTWA zdobyte z Legią
4 PUCHARY POLSKI zdobyte z Legią
3 TYTUŁY KRÓLA STRZELCÓW w barwach Legii
33 SPOTKANIA z Ruchem Chorzów, najczęstszym rywalem
20 BRAMEK zdobytych z Gwardią Warszawa, „ulubionym” przeciwnikiem
58 MECZÓW w reprezentacji Polski (oficjalnych)
18 GOLI w reprezentacji Polski
70 LAT związany z Legią Warszawa
90 LAT skończone 13 czerwca 2024 roku
Z głębokim żalem przyjąłem informację o śmierci Lucjana Brychczego, wybitnego reprezentanta Polski, odznaczonego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Składam najszczersze kondolencje najbliższym oraz społeczności Legii Warszawa, która żegna legendę polskiej piłki nożnej.
Andrzej DUDA, prezydent RP
70 lat z Legią, 60 lat jako piłkarz i trener, ostatnie 10 lat jako honorowy prezes. To historia wyjątkowa nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Legenda klubu i najwybitniejsza postać w historii Legii. Pan Lucjan był przy wszystkich sukcesach Legii, ale zawsze był i jest osobą skromną, która nie dążyła do poklasku. To najlepiej świadczy o klasie człowieka.
Dariusz MIODUSKI, prezes Legii
Odszedł Lucjan Brychczy. Legenda ,największa w Legii. Łzy cisną się do oczu i smutek w duszy. Żegnaj Trenerze, dziękuję za wszystkie uwagi,rady,atencję. Spoczywaj w pokoju.
Cezary KUCHARSKI, były piłkarz m.in. Legii
Smutna wiadomość. Pan Lucjan „Kici” Brychczy zmarł dzisiejszej nocy. Znakomity piłkarz, wielki człowiek, legionista z krwi i kości. Spoczywaj w spokoju.
Zbigniew BONIEK, były prezes PZPN-u.