Naszym pierwszym rywalem na Euro będzie Holandia. Od lewej Nikola Zalewski, Denzel Dumfries i Sebastian Szymański. Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus

GRUPA D

Najważniejszy jest mecz otwarcia

Rozmowa z Dariuszem Dudkiem, byłym ligowym piłkarzem i trenerem


Kadra powołana, piłkarze trenują na zgrupowaniu, a przed nimi mecze towarzyskie z Ukrainą w piątek i z Turcją w poniedziałek. Co selekcjoner z tak krótkiego zgrupowania może wyciągnąć?

- Trzeba to rozłożyć dwutorowo. Sezon się zakończył, wielu piłkarzy jest po ciężkich rozgrywkach. Na takim zgrupowaniu wielu chce się wzmocnić, jeżeli chodzi o sferę mentalną. Trzeba także popracować nad taktyką, nad stałymi fragmentami. Michał Probierz może działać nad atmosferą w kadrze i jeszcze lepiej poznać zawodników, bo przecież po marcowych barażowych meczach długo się z nimi nie widział.


W jaki sposób selekcjoner może wyłonić podstawowy skład?

- Na takim zgrupowaniu trzeba dobrać zawodników pod taktykę, pod to, jak chcemy grać na mistrzostwach. Trener i jego sztab na pewno analizowali rywali, z którymi zmierzymy się na Euro. Wiedzą jak grają i czego można oczekiwać. Będą mecze, w których trzeba będzie zagrać w niskiej obronie i z niej przechodzić do kontrataku. To trzeba przećwiczyć, nad takimi aspektami popracować. Każdy dzień spędzony z kadrą dla zawodników i dla sztabu będzie działać na korzyść.


Czy na kilkanaście dni przed pierwszym meczem na mistrzostwach Europy, po wyczerpującym sezonie, można myśleć o mocniejszych treningach?

- Kadry się nie trenuje. Już samo określenie selekcjoner na to wskazuje. On ma wybrać zawodników i na zgrupowaniu podtrzymać to, co wcześniej wypracowali w klubach. Na zgrupowaniu trzeba budować mental, dbać o relacje i o to, żeby reprezentanci mieli jak największą wiedzę o rywalach. To jest najistotniejsze.


Był pan na stażach u trenera Probierza. Jak się z nim pracuje?

- Byłem u Michała na stażu, kiedy pracował w Cracovii. Jest osobą otwartą, jeżeli chodzi o naukę i o edukację polskich trenerów, o czym nieraz mówił w wywiadach. Popatrzymy, kiedy nasza drużyna narodowa odnosiła sukcesy? Nie wtedy, kiedy sterowali nią zagraniczni szkoleniowcy, a w momencie, gdy prowadzili ją Polacy. Miałem niedawno okazję rozmawiać, przy okazji obchodów 100-lecia Unii Turza Śląska, z trenerem Antonim Piechniczkiem. Rozmawialiśmy o naszej reprezentacji, o tym, co nas czeka podczas Euro i właśnie o polskich trenerach. Fajnie było słuchać trenera Piechniczka, gdy mówił o jego czasach pracy z kadrą czy o późniejszych selekcjonerach, np. o Adamie Nawałce, który też z naszą reprezentacją zrobił wiele dobrego. Trzymam więc mocno kciuki za Michała, żeby na najbliższej imprezie nasza drużyna grała o najwyższe cele.


Jak pan na razie ocenia Michała Probierza w roli selekcjonera?

- Michał jest człowiekiem, który idzie z duchem czasu, a przy okazji jest też jednym z najbardziej doświadczonych polskich szkoleniowców. Do tego jest bardzo ambitny, ma w sobie to „coś”. Ciężko go ograniczyć. Ma swoje zdanie, co wyraźnie artykułuje. Zresztą, jego decyzje, jak pokazuje czas, sprawdzają się. Podejmuje dobre wybory. To ciekawy trener, który na pewno złapał dobre relacje z kadrowiczami, bo potrafi zbudować szatnię i zjednoczyć ludzi. Dodatkowo, co jest dużym plusem, potrafi dawać szanse młodym. Wielu wykształcił, postawił na nich i potrafi ich wprowadzić do piłki. Widać to choćby po powołanej kadrze. Cieszę się, że wśród reprezentantów jest Tymoteusz Puchacz, z którym mam dobre relacje (pracowali razem w Zagłębiu Sosnowiec i GKS-ie Katowice - przyp. red.). Ja mówię do niego „synu”, on mi „tato”... Cieszę się, że jedzie na mistrzostwa i jest w kręgu tych, którzy są typowani do grania na Euro.


Sporo emocji wywołały powołania. Czy pan też je tak przeżywał?

- W sprawie powołań każdy kibic, piłkarz, ekspert czy trener ma swoją opinię, którą może artykułować. Wiele się mówi, czy na turniej powinien jechać grający w Premier League Matty Cash, czy powinien zostać powołany Taras Romanczuk. Każdy z nas ma swoją opinię. Nie było jeszcze selekcjonera, który zadowoliłby wszystkich. Pamiętam odległe czasy, kiedy Paweł Janas nie powołał na mistrzowską imprezę pewniaków: Jurka Dudka, Tomka Rząsy czy Tomasza Frankowskiego. Coś przemyślał w nocy i nagle zmienił zdanie. W przypadku Michała Probierza nie ma takich kontrowersji. Można podyskutować w przypadku Casha, bo wiadomo, że jest to dobry piłkarz, grający w bardzo silnej lidze i w renomowanym klubie, jednak w ostatnich meczach reprezentacji trener Probierz nie mógł się do niego przekonać, bo co chwilę był kontuzjowany. A pozostali zawodnicy? Na pewno są to w tej chwili najlepsi polscy piłkarze. Michał ma szeroki sztab, wszystko jest monitorowane, więc wybrał taki skład, który - miejmy nadzieję - będzie walczył o to, żeby wyjść z grupy.


No właśnie, jak polska reprezentacja poradzi sobie na Euro? Większość stawia, że w grupie z Francją, Holandią i Austrią nasza przygoda skończy się po trzech meczach…

- Jako kibic, chciałbym, żebyśmy wyszli z grupy. Jakich mamy rywali, widzimy. To bardzo wymagający przeciwnicy. Francja i Holandia to jedne z najlepszych drużyn w Europie. Dlaczego jednak mielibyśmy nie wygrać w pierwszym meczu z Holandią? Zresztą, mecz otwarcia będzie najważniejszy. Może nam - przy dobrym wyniku - dać wiarę, że zespół jest mocny. Polacy być może będą zadowoleni z gry swojej reprezentacji. Pamiętajmy, że awansowaliśmy „kuchennymi drzwiami”. Kiedyś podobnie było z reprezentacją Danii, która nieoczekiwanie dostała szansę na Euro (1992 rok - przyp. red.) i okazała się najlepsza. Może z nami będzie podobnie?


Wybiera się pan na Euro?

- Tak. Jadę na mecz z Austrią i mam nadzieję, że będzie to mecz o coś!

Rozmawiał Michał Zichlarz  


Dariusz Dudek. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus