Najważniejsza jest cierpliwość
Rafał Strączek ponad rok czekał na to, żeby zagrać w ekstraklasie w barwach GieKSy.
26-latek ma już za sobą cztery ligowe mecze w katowickiej ekipie. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus
GKS KATOWICE
Ponad trzy lata temu Rafał Strączek błyszczał na boiskach ekstraklasy. Był bramkarzem Stali Mielec. W latach 2020-2022 był pierwszoplanową postacią zespołu. Nikogo nie dziwiło, że w latem 2022 roku zgłosił się po niego Girondins Bordeaux, który grał w Ligue 2. Początki Strączka we Francji były trudne, bo grał rzadko. W pierwszym sezonie występował niemal tylko w Pucharze Francji. W lidze zaliczył tylko trzy mecze. W drugim roku w Bordeaux zaczął częściej pojawiać się na boisku. Rozgrywki 2023/24 rozpoczął jako pierwszy bramkarz, później jednak stracił swoją pozycję w hierarchii. W sumie zagrał wtedy w 16 meczach w Ligue 2. Bordeaux borykało się z problemami organizacyjnymi. Po sezonie klub ogłosił upadłość i został zdegradowany na czwarty poziom rozgrywkowy. Strączek musiał zmienić otoczenie i postanowił powrócić do Polski. Wybrał GKS Katowice, który w sezonie 2024/25 był beniaminkiem ekstraklasy.
Tylko Puchar
Trafił tym samym do drużyny, w której ugruntowaną pozycję miał Dawid Kudła, który z GieKSą związany jest od 2021 roku. Sprawa była oczywista – na miejsce między słupkami Strączek musiał zapracować i zasłużyć. Czujni obserwatorzy ekstraklasy pamiętali jego świetne występy w Stali i wiedzieli, że w odpowiedniej dyspozycji może być wyróżniającym się golkiperem w Polsce. Dzięki swojemu talentowi mógł wygryźć Kudłę. Tymczasem w poprzednim sezonie nie powąchał ekstraklasowej murawy ani przez minutę. Miejsce w bramce zabunkrował Kudła. Strączek musiał pogodzić się z zaledwie dwoma występami w Pucharze Polski z Bruk-Betem (2:1) i Unią Skierniewice (1:2).
Wskoczył do bramki
Rozpoczęły się nowe rozgrywki i Strączek znów rozpoczął je na ławce. Do 9. kolejki oglądał mecze zza linii bocznej. Dopiero po meczu z Cracovią, z którą GKS przegrał 0:3, otrzymał szansę – znów w Pucharze Polski w meczu z Wisłą Płock. Katowiczanie pokonali Nafciarzy po dogrywce, ale wydawało się, że zaraz między słupki wróci Kudła, nawet pomimo tego, że w 8. kolejce popełnił fatalny błąd, po którym GKS przegrał 0:2 z Lechią. Jednak doświadczony bramkarz od momentu spotkania z płocczanami stracił swoją pozycję, którą przecież ugruntował sobie przez ostatnie lata. To Strączek stał się „jedynką” u Rafała Góraka. To z nim w bramce GieKSa wygrała z Motorem Lublin (5:2) pierwszy mecz od sierpnia, a następnie po raz pierwszy w sezonie zachowała czyste konto w starciu z Koroną Kielce (1:0). Dobra seria została przedłużona w czwartek, gdy katowiczanie wygrali w Pucharze Polski z ŁKS-em 2:1. – Wiedzieliśmy, że wygrane nadejdą. Potrzebowaliśmy tylko wytrwałości, a w niektórych przypadkach więcej szczęścia – stwierdził Rafał Strączek.
Słowo klucz
Wytrwałość była też przydatna w jego osobistej sprawie. Zapytaliśmy 26-letniego golkipera, jak radził sobie z tym, że przez cały poprzedni sezon był tylko rezerwowym. – Najważniejsza była ciężka praca i pozytywne myślenie. Cierpliwość – to jest słowo klucz, żeby nie załamywać się trudnymi momentami. Teraz bardzo się cieszę, że wróciłem do gry, że wygrywamy mecze – powiedział zawodnik GieKSy urodzony w Jarosławiu. – W tym momencie sytuacja się wyklarowała. Nadszedł czas dla Rafała. Rywalizacja oczywiście jest na najwyższym poziomie, ale teraz Rafał pozostaje bramkarzem numer jeden – wyraził się jasno w poprzednim tygodniu trener Rafał Górak, opisując sytuację w bramce GKS-u. A skoro katowiczanie zaczęli wygrywać, na kolejne zmiany raczej się nie zanosi.
Kacper Janoszka
