Sport

Najszybszy mecz w historii

Reprezentacja Polski mecze powinna rozgrywać w… styczniu. Wtedy głównie wygrywa!

Remis z późniejszym mistrzem świata Anglią w Liverpoolu, w meczu rozegranym 5 stycznia 1966 roku, miał swoją wartość.



   Z LAMUSA  


Początek roku to nie jest okres na rozgrywanie spotkań międzypaństwowych. Wiele lig z powodu warunków atmosferycznych w ogóle wtedy nie gra. Przez lata rozgrywanie spotkań w tym okresie było zresztą nie do pomyślenia. Gdy zima zawitała w listopadzie czy grudniu to trzymała do marca, a nawet kwietnia. W dobie podgrzewanych boisk wiele się zmieniło, ale w piłkarskim kalendarzu – na razie – gier międzynarodowych w styczniu nie ma za dużo. Choć oczywiście to się zmienia, bo przecież już za chwilę mamy się emocjonować się Ligą Mistrzów - dwie kolejki tych rozgrywek rozegrane zostaną w dniach 21-22 i 28-29 stycznia.

O meczach reprezentacyjnych decydują terminy FIFA czy UEFA. W 2025 roku europejskie kadry narodowe zobaczymy w akcji w marcu. Obecnie w styczniu nie ma wielu gier reprezentacji, co nie znaczy, że w przeszłości do takich pojedynków nie dochodziło. Nasza reprezentacja swój najwcześniejszy w danym roku mecz rozegrała przed blisko 60 laty.

Zaskoczeni Anglicy

1966 był rokiem ósmych piłkarskich mistrzostw świata, które rozegrano w lipcu na angielskich stadionach. Gospodarze, którzy wcześniej nie brali udziału w eliminacjach mistrzostw, chcieli się do nich jak najlepiej przygotować. A co jest lepszego niż mecz? Do momentu pierwszego spotkania w MŚ z Urugwajem 11 lipca 1966, „Synowie Albionu" rozegrali osiem towarzyskich meczów, w tym dwukrotnie mierzyli się z… Biało-czerwonymi. Pierwsze starcie odbyło się w środę 5 stycznia na stadionie Goddison Park w Liverpoolu. Tak wcześnie reprezentacja Polski nigdy nie grała.

Nie byliśmy wtedy w najlepszych nastrojach, bo ledwie kilka tygodni wcześniej przegraliśmy eliminacje do angielskiego mundialu, polegając na koniec z kretesem w listopadzie 1965 roku w Rzymie z Włochami (1:6). Piłkarzom miało wtedy zaszkodzić zatrucie pokarmowe, ale to inna historia…

Mistrzostwa mieliśmy z głowy, trzeba było się skupić na budowaniu nowej ekipy, choć skład i na spotkanie z Italią, i na starcie z „Synami Albionu” ustalał lwowiak Ryszard Koncewicz, zwany „Fają”. W zestawieniu na mecz w Liverpoolu byli przedstawiciele aż 10 klubów, w tym po raz pierwszy pojawił się przedstawiciel GKS-u Katowice. Był nim 24-letni Zygmunt Schmidt. Byli też inni debiutanci: np. Jan Wilim z Szombierek Bytom, Andrzej Rewilak z Cracovii, dla którego był to pierwszy, a zarazem ostatni mecz w kadrze, a także środkowy obrońca Odry Opole Henryk Brejza. Naszą reprezentację na murawę wypełnionego prawie 50 tys. kibiców Goodison Park wyprowadził z opaską kapitana Stanisław Oślizło. Był to jego pierwszy mecz w roli kapitana, wcześniej tę funkcję sprawował Henryk Szczepański.

- Lecąc do Liverpoolu, towarzyszyła nam duża niewiadoma. Mieliśmy wtedy problem, kto będzie stał między słupkami i jak dobrze pamiętam, do bramki wszedł wałbrzyszanin Marian Szeja. Okazało się, że całkiem dobrze sobie radził... Prowadziliśmy, a w końcówce Bobby Moore wyrównał na 1:1. Potem nasz wynik w towarzyskim meczu z Anglią przyćmiło to, co stało się kilka lat później, gdzie taki sam rezultat dał nam awans na mistrzostwa świata. A jak się tam wtedy grało? Jak to z drużyną angielską bywa, była ona dobrze przygotowana fizycznie. Trzeba było stawić czoło i być dzielnym, żeby w konfrontacji z nimi osiągnąć dobry wynik i nam się to wtedy tam udało. To był dobry mecz z naszej strony, bo nie broniliśmy się desperacko, a rezultat nie był wynikiem szczęścia. Prowadziliśmy, a Anglicy dopiero w 74 minucie wyrównali – mówił „Sportowi” niedawno o tym spotkaniu Stanisław Oślizło.

Sadek w głównej roli

Dla naszej gazety relację z tego pojedynku relacjonował wtedy z Wyspy dr Jerzy Roha, który przez lata wysyłał stamtąd korespondencje, przekazując je telefonicznie, bo tak wówczas w dziennikarskim światku funkcjonowało. „Redakcja zadzwoniła z Katowic w momencie, gdy Moore wyrównał, pięknie ściętą główką z dwu lub trzech metrów i Szeja zdaje się dotknął piłki, ale nie miał żadnej szansy. Funkcjonariusz Evertonu, który wezwał mnie do telefonu, chichotał dość niezrozumiale i dodał: - Zaraz im oddacie, trzymajcie się, ja chcę aby Polska wygrała.

Zrobiłem widocznie bardzo głupią minę, gdyż wyjaśnił: - Ja jestem Szkotem! Powinienem się tego domyślić” – pisał wtedy w „Sporcie” w pomeczowej relacji dr Jerzy Roha.

Brytyjska prasa chwaliła Polaków, a przede wszystkim strzelca bramki Jerzego Sadka z ŁKS-u Łódź i bramkarza Mariana Szeję. „Tylko gol strzelony przez Moore'a na 16 min przed końcem przeszkodził Polsce w powrocie do domu z drugim z kolei zwycięstwem na gruncie brytyjskim w ciągu trzech tygodni” – pisał „Daily Telegraph”. W październiku 1965 wygraliśmy na Hampden Park w Glasgow ze Szkocją w eliminacjach MŚ, a zwycięską bramkę w 87 minucie strzelił... Jerzy Sadek.

Świetny bilans

Na kolejne mecze reprezentacji Polski w styczniu trzeba było czekać do lat 80. Na początku 1981 przyszło nam zagrać z Japonią na jej terenie, ale trudno te mecze uznawać za oficjalne. Zaczynający wtedy pracę z reprezentacją Antoni Piechniczek, po dymisji Ryszarda Kuleszy po „aferze na Okęciu”, sprzeciwił się wyjazdowi na drugi koniec świata. Naszą reprezentację (?) prowadził tam trener kadry młodzieżowej Waldemar Obrębski.   

Trzy lata później w styczniu zagraliśmy w… Indiach. Trzecia drużyna świata została zaproszona na rozgrywany w latach 1982-2012 „Nehru Cup”. W turnieju z udziałem sześciu drużyny w styczniu 1984 wygraliśmy finał z Chinami. Mecz rozegrano na krykietowym stadionie Edens Garden w Kalkucie, a oglądało go aż 85 tys. kibiców. Bramkę na 1:0 na wagę zwycięstwa zdobył po godzinie gry Roman Wójcicki.     

W podobnym turnieju, w Tajlandii o „Puchar Króla" w styczniu 2010 zagrała narodowa ekipa prowadzona przez Franciszka Smudę. W 40. edycji tego turnieju zajęliśmy drugie miejsce za Duńczykami, a królami strzelców imprezy z dwoma bramkami na koncie byli Robert Lewandowski i… Patryk Małecki. Po raz ostatni w styczniu graliśmy 11 lat temu, gdy kadra Adama Nawałki, złożona tylko z zawodników z ekstraklasy, wyleciała do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie rozegrała mecze z Norwegią (wygrana 3:0) oraz Mołdawią (wygrana 1:0).

Co łączy wszystkie te mecze? Większość z nich wygraliśmy (10), tylko dwukrotnie remisując i dwa razy przegrywając. Może nie wszyscy rywale byli z najwyższej półki, ale remis w 1966 roku z Anglią w Liverpoolu miał swoją wagę. Został przecież osiągnięty z późniejszym mistrzem świata!

Michał Zichlarz       

Mecz towarzyski, 5 stycznia 1966, Liverpool

Anglia – Polska 1:1 (0:1)
0:1 – Sadek, 43 min, 1:1 – Moore, 74 min (głową)
ANGLIA : Banks – Cohen, J. Charlton, Moore, Wilson – Stiles, Eastham – Ball, Hunt, Baker, Harris. Trener Alf RAMSEY.
POLSKA : Szeja – Gmoch, Brejza, Oślizło, Rewilak – Suski, Schmidt – Jan Wilim (39. Banaś), Gałeczka, Sadek, Kowalik. Trenerzy Ryszard KONCEWICZ I Wiesław MOTOCZYŃSKI.
Sędziował : Joseph Hannet (Belgia). Widzów : 48 000.

 

MECZE REPREZENTACJI POLSKI W STYCZNIU

22 stycznia 1939 , Paryż, Francja – Polska 4:0 (2:0)
5 stycznia 1966 , Liverpool, Anglia – Polska 1:1 (0:1)
25 stycznia 1981 , Tokio, Japonia – Polska 0:2 (0:2)
27 stycznia 1981 , Tokushima, Japonia – Polska 2:4 (2:2)
30 stycznia 1981 , Nagoja, Japonia – Polska 1:4 (1:3)
11 stycznia 1984 , Kalkuta (Puchar Nehru), Indie – Polska 1:2 (1:2)
15 stycznia 1984 , Kalkuta (Puchar Nehru), Chiny – Polska 0:1 (0:1)
17 stycznia 1984 , Kalkuta (Puchar Nehru), Argentyna – Polska 1:1 (0:0)
27 stycznia 1984 , Kalkuta (Puchar Nehru), Chiny – Polska 0:1 (0:0)
17 stycznia 2010 , Nakhon Ratchasima (Puchar Króla), Dania – Polska 3:1 (1:1)
20 stycznia 2010 , Nakhon Ratchasima (Puchar Króla), Tajlandia – Polska 1:3 (0:1)
23 stycznia 2010 , Nakhon Ratchasima (Puchar Króla), Singapur – Polska 1:6 (1:3)
18 stycznia 2014 , Abu Zabi, Norwegia – Polska 0:3 (0:1)
20 stycznia 2014 , Abu Zabi, Mołdawia – Polska 0:1 (0:1)

Bilans: 14 meczy, 10 wygranych, 2 remisy, 2 porażki. Bramki: 30-15.      


Bohaterem meczu w Liverpoolu był Jerzy Sadek, który w 4 kolejnym meczu w reprezentacji zdobył 4 gola! „Brawo panie Jurku!” pisał „Sport”.