Jeszcze niedawno Nicolo Barella leczył kontuzję, a w sobotę poprowadził Włochów do zwycięstwa. Fot. PAP/EPA


Najszybsza bramka w historii

Już w 23 sekundzie Albańczycy strzelili gola, ale to Włosi zdobyli komplet punktów w obecności ponad 60 tysięcy widzów.


Wydawało się, że obrońcy mistrzowskiego tytułu wyszli na murawę Signal Iduna Park w Dortmundzie skoncentrowani i zmobilizowani. Jednak Federico Dimarco był rozkojarzony i tak wyrzucił piłkę z autu w swoje pole karne, próbując podać do Alessandro Bastoniego, że… uruchomił Nedima Bajraniego. 25-letni pomocnik Sasuolo skorzystał z prezentu i po przejęciu futbolówki huknął z narożnika pola bramkowego w „krótki” róg. Kapitan Włochów Gianluigi Donnarumma nie był w stanie zareagować i w 23 sekundzie gry ponad 60 tysięcy kibiców stało się świadkami najszybszego gola w historii mistrzostw Europy.

To trafienie podziałało na podopiecznych Luciano Spallettiego jak zimny prysznic i natychmiast wzięli się za odrabianie strat. Potrzebowali zaledwie kwadransa, żeby wyjść na prowadzenie. W 11 minucie Lorenzo Pellegrini dośrodkował z rozegranego rzutu rożnego, a Bastoni wyprzedził w polu bramkowym Tauljanta Sulejmanova i główkując z najbliższej odległości, doprowadził do wyrównania.

Najważniejsza dla losów spotkania okazała się jednak 16 minuta. To wtedy w polu karnym Albańczyków, po strzale Gianluci Scamacci, Dimarco uprzedził Jasira Asaniego, a odbita piłka trafiła na 17 metr, gdzie Nicolo Barella błyskawicznie złożył się do strzału i huknął tak mocno, że Thomas Strakosha był bezradny.

Co prawda później bramkarz Albanii z pomocą słupka wygrał pojedynek z Davidem Frattesim, strzelającym w 33 minucie z 5 metrów, a w 40 minucie niemal z tego samego miejsca uderzał Scamacca i znowu golkiper Brentford był górą, odbijając piłkę rzut rożny.

Na tym emocje się skończyły, bo w drugiej połowie Włosi „szanowali piłkę”, rozgrywając nudne akcje wzdłuż i w tył, a drużyna, którą prowadzi Sylvinho, dopiero w 90 minucie zagroziła Donnraummie. Mario Mitaj długim podaniem uruchomił Reya Manaja. Riccardo Calafiori został z tyłu, ale bramkarz PSG nie dał się pokonać. Jeszcze w 5 minucie doliczonego czasu do sytuacji strzeleckiej w polu karnym faworytów doszedł Mitaj, lecz posłał piłkę obok słupka i obrońcy tytułu zainkasowali 3 punkty.

- Nie zakładaliśmy, że w pierwszej minucie podarujemy gola rywalom - powiedział trener Włochów. - Cieszę się jednak, że po tej stracie moi piłkarze pokazali charakter. Szybko wcielili w życie moje rady i po kwadransie byliśmy już na prowadzeniu, które w pierwszej połowie mogło być wyższe. Wynik 2:1 też był jednak dobry, więc w drugiej połowie kontrolowaliśmy mecz, ale do końca musiałem przypominać moim piłkarzom, żeby utrzymywali koncentrację. Pierwsze spotkanie turnieju zawsze jest trudne, tym bardziej gdy jesteś obrońcą tytułu i każdy chce cię pokonać. Za nami trudny tydzień, ale jestem zadowolony, że byliśmy w stanie przezwyciężyć trudności i wygrać mecz, odwracając jego wynik.

Jerzy Dusik