5 goli, 21 meczów, z czego 17 z ławki – to bilans Michała Feliksa w tym sezonie ligowym. Fot. Michał Meissner/PAP


Najskuteczniejszy w ekstraklasie

Michał Feliks trafia do siatki co 121 minut. Wszystkie gole strzelił jako zmiennik. – Nie dostaję wielu minut, ale pomagam zespołowi i to przynosi punkty – zapewnił 25-latek.


Gdyby nie urodzony w Krakowie napastnik, Ruch miałby dziś 7 punktów mniej. Dał wyrównanie w jesiennym meczu z Wartą (2:2), to samo zrobił w doliczonym czasie z Puszczą (2:2), rozpoczął odwracanie wyniku z Zagłębiem Lubin (2:2) i przyczynił się do dwóch ostatnich zwycięstw – ze Śląskiem (3:2) i Lechem (2:1). We Wrocławiu podwyższył na 3:0, dając „Niebieskim” – jak się okazało – bardzo potrzebny zapas. Natomiast w miniony piątek zapewnił prowadzenie z „Kolejorzem”, którego chorzowianie już nie wypuścili.


17 razy z ławki

– Piąty raz w tym sezonie przytrafiła się taka sytuacja. Cieszę się bardzo, że udało mi się to po wejściu z ławki. Nie dostaję wielu minut, ale pomagam zespołowi i to przynosi punkty. Dopóki tli się nadzieja, walczymy dalej – mówił Michał Feliks. 25-latek w tym sezonie zagrał 21 razy, z czego aż 17 razy po wejściu z ławki. Kiedy grał w podstawowym składzie, na ogół zawodził. W sumie zaliczył więc 602 minuty (bez czasu doliczonego), w ciągu których zdobył 5 bramek. To daje gola co 120 minut, a więc 0,74 bramki na mecz. Jak podał komentujący ekstraklasę w Canal+ Michał Trela, to czyni go najefektywniejszym zawodnikiem w naszej lidze spośród tych, którzy zagrali przynajmniej 300 minut! Kiedy Feliks wchodzi na boisko, zawsze dzieje się coś niebezpiecznego pod bramką rywali Ruchu.


Ma to coś

– Zaliczył bardzo dobre wejście, ma dobrą energię, dobrze pracuje – chwalił Feliksa trener „Niebieskich” Janusz Niedźwiedź. – Mamy jeszcze Somę i „Szczepka”, którzy także bardzo dobrze wyglądają, a rywalizacja między nimi jest spora. Każdy z nich może grać na skrzydle i na „dziewiątce”. W tym momencie stawiamy na tę dwójkę, ale na „Feliego” też możemy liczyć. Ma w sobie coś takiego, że gdy wchodzi na boisko, potrafi znaleźć się w polu karnym. Z Widzewem (Ruch przegrał 2:3 – red.) zabrakło mu centymetrów po rzucie rożnym i mógłby dać nam remis. Ze Śląskiem już nie zabrakło, z Lechem również, więc zawsze daje dobre zmiany – powiedział Niedźwiedź. W obu ostatnich spotkaniach Feliks oglądał żółte kartki w doliczonym czasie. Ta najnowsza była jego czwartą, co oznacza, że nie zagra w poniedziałkowym spotkaniu z Radomiakiem. Co prawda... i tak nie mógłby tego zrobić, bo jest z tego klubu wypożyczony, więc nie sposób tutaj nie dostrzec zbiegu okoliczności... Faul w meczu z Lechem nie był bowiem konieczny.


Realizują kolejne cele

– Mieliśmy bardzo dobre momenty – opisywał starcie z Lechem Feliks. – Wyszliśmy na prowadzenie i szkoda, że je tak szybko straciliśmy przez prosty błąd indywidualny. Mieliśmy chwile, kiedy wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wygrać z Lechem i to zrobiliśmy. Z meczu na mecz stawiamy sobie kolejne cele. Przed tygodniem chcieliśmy wygrać pierwszy raz na wyjeździe, teraz wygrać dwa spotkania z rzędu – i to znowu się udało. Do Radomia jedziemy po kolejne 3 punkty, żeby przedłużyć serię. Tę rundę zaczęliśmy dobrze, ale nie przekładało się na taką liczbę punktów, jaką byśmy chcieli mieć. Nasza gra poprawiła się jednak względem jesieni. Nie powiedziałbym, że dopiero teraz zaczęliśmy grać dużo lepiej, teraz po prostu zaczęło się to przekładać na skuteczność, a więc też punkty – przyznał były piłkarz m.in. Garbarni Kraków.


Ligowy ewenement

Chorzowian kibicowałow piątek prawie 15 tysięcy kibiców. Mimo przedostatniego miejsca, fani nadal wspierają Ruch. – To ewenement w ekstraklasie. Na tym 50-tysięcznym kolosie to może nie robi aż takiego wrażenia, ale na wielu stadionach w lidze 15 tysięcy to komplet. Cieszymy się, że kibice są z nami do końca – mówił Feliks. Warto też dodać, że mimo zamkniętego sektora gości na Stadionie Śląskim pojawiło się 300 kibiców Lecha, którzy zasiedli na sektorze neutralnym.

Piotr Tubacki