Sport

Najniższy wymiar kary

Po tym, co pokazali tyszanie w meczu z Ruchem Chorzów, powinni się cieszyć, że przegrali tylko 0:1.

Trener tyszan Artur Skowronek (w środku) nie mógł być zadowolony z postawy swoich piłkarzy w meczu z Ruchem Chorzów. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

GKS TYCHY

Fakty są takie: piłkarze GKS-u Tychy w przegranym 0:1 meczu z Ruchem Chorzów oddali dwa celne strzały. W 4 minucie doliczonego czasu gry Maksymilian Dziuba wypracował sobie pozycję do uderzenia z 10 metra, ale trafił w bramkarza. Trochę więcej problemu sprawił Martinowi Turkowi w 81 minucie Marcel Błachewicz, próbując szczęścia z 30 metrów, ale młodzieżowy reprezentant Słowenii na raty złapał futbolówkę. I to tyle na temat ofensywy, bo niecelne strzały, szczególnie Bartosza Śpiączki wprowadzonego na drugą połowę, nie mogły przynieść powodzenia.

Co na to szkoleniowiec „Trójkolorowych”? – Wiedziałem, że ten mecz będzie wymagał z naszej perspektywy dużej kontroli emocji – stwierdził Artur Skowronek na pomeczowej konferencji prasowej. – Niestety, nie graliśmy piłkarsko, tylko graliśmy właśnie emocjami, przede wszystkim w pierwszej połowie, i na pewno nie zaprezentowaliśmy się tak, jak tego od siebie oczekiwaliśmy. Ruch pod względem pressingu zagrał to, co my chcielibyśmy grać; bardzo dobrze reagował, zrobił zmianę personalną i taktyczną, bardziej zamknął środek. Dał też kolejnego środkowego obrońcę, więc potrzebowaliśmy kolejnych konceptów, żeby rozerwać obronę. Chociażby zejście „10” w boczny sektor boiska daje szansę zrobienia przewagi, rozerwania tego pressingu. Brakuje jednak timingu w tym, żeby nasze „10” to robiły i żeby można było zawiązywać przewagę dwa na jeden, trzy na dwa i wjeżdżać w pole karne. Trzeba to cały czas pobudzać, bo nasze skrzydła muszą po prostu więcej dawać drużynie, żeby napastnicy mogli mieć kluczowe podania w polu karnym.

Fatalna skuteczność

Tyle trenerskiej nowomowy na temat tyskiej ofensywy, którą po trzech tygodniach pracy nowego sztabu szkoleniowego nadal można podsumować jednym słowem: nieskuteczna. Ale dodajmy jeszcze fakt, że taktyka Dawida Szulczka okazała się lepsza, a w dodatku obrona tyszan spisywała się bardzo słabo. Świadczyły o tym sytuacje Łukasza Monety sam na sam z bramkarzem, czy groźny strzał Daniela Szczepana także obroniony przez Marcela Łubika. Tym razem jednak najlepszy bez wątpienia zawodnik GKS-u Tychy, nie tylko w poprzednich ośmiu spotkaniach, ale także w starciu z Ruchem, popełnił kardynalny błąd, rozpoczynając akcję podaniem ze swojego pola bramkowego. Prezent w 44 minucie gry rozpakował Moneta i to wystarczyło do pokonania tyszan.

Błąd indywidualny

– Na pewno nie zmienimy drogi tylko dlatego, że popełniliśmy błąd indywidualny – dodał trener tyszan. – Niestety, po takim wyprowadzeniu piłki ze złym rezultatem i nastawieniem zeszliśmy na przerwę. Zdarzył się błąd, ale poza tym nasz bramkarz jest bardzo dobry. Ta drużyna naprawdę ma potencjał, ma jakość, żeby grać pod presją przeciwnika. Mieliśmy bardzo trudne momenty w pierwszej połowie, ale po przerwie było już trochę więcej kontrolowania emocji i trochę więcej tego, w którą stronę chcielibyśmy iść. Oczywiście nie jesteśmy z tego zadowoleni, bo nie kreujemy sytuacji, nie oddajemy celnych strzałów i to jest na pewno naszym największym problemem. Natomiast na pewno porażka pobudzi, by jeszcze lepiej pracować i wykorzystywać potencjał tej drużyny, który – podkreślę – jest bardzo duży. Choć na razie nie potwierdzają tego wyniki – zakończył Artur Skowronek.

Na koniec dodajmy, że 0:1 to najniższy wymiar kary za postawę tyszan w tym spotkaniu, a patrząc na grę zespołu trenera Skowronka trzeba być wielkim optymistą, żeby wierzyć, że wkrótce może być lepiej.

Jerzy Dusik