Najniższy wymiar kary
GKS Katowice wygrał w Łodzi 2:1, choć powinien zdobyć co najmniej dwa razy więcej goli.
Ilja Szkurin (z prawej) zdobył drugiego gola w tej edycji Pucharu Polski. Fot. PAP / Marian Zubrzycki
GKS Katowice zawitał do Łodzi na mecz pucharowy z ŁKS-em po dwóch zwycięstwach w lidze z rzędu. Podopieczni Rafała Góraka mieli potwierdzić dobrą formę i awansować do kolejnej fazy, dominując na boisku rywali. I tak rzeczywiście rozpoczął się mecz. W pierwszej połowie gospodarze nie mieli żadnego pomysłu na to, jak powstrzymać katowiczan. Polegali więc na umiejętnościach bramkarza Łukasza Jakubowskiego – dla 18-latka był to pierwszy mecz w barwach pierwszej drużyny ŁKS-u. Golkiper miał sporo pracy, ale piłkarze GieKSy pomagali mu w tym, żeby zyskał w oczach trenera Szymona Grabowskiego. Przykładowo – Ilja Szkurin znalazł się w sytuacji sam na sam, ale zamiast oddać mocne, pewne uderzenie, zdecydował się na podcinkę, na którą nastoletni bramkarz był gotowy. Białorusin podniósł tym samym ciśnienie nie tylko trenera Góraka, ale także kibiców katowickiego klubu, którzy na pierwszego gola musieli jeszcze chwilę poczekać.
GKS-owi pomogli rywale – w 31 minucie Sebastian Rudol popełnił fatalny błąd w defensywie, dzięki czemu piłkę w polu karnym przejął Marcin Wasielewski. Defensor ŁKS-u musiał ratować się faulem, a sędzia musiał wskazać na 11 metr. Rzut karny na gola spokojnie zamienił kapitan Arkadiusz Jędrych.
Biorąc pod uwagę obraz pierwszej połowy, nic nie wskazywało na to, że ŁKS będzie w stanie powrócić do meczu. Tym bardziej że po zmianie stron przyjezdni z Górnego Śląska nadal grali bardzo dobrze. Szkurin musiał przemyśleć swoje zachowanie w sytuacji sam na sam z pierwszej połowy i gdy w 61 minucie, po kolejnym błędzie łódzkiej defensywy, znów wyzwał bramkarza na pojedynek, po prostu uderzył najmocniej, jak potrafi, podwyższając prowadzenie.
Do tego czasu GKS powinien prowadzić nie dwoma golami, a co najmniej czterema. Gdyby taki scenariusz się spełnił, wówczas ekipa Rafała Góraka mogłaby bezproblemowo dotrwać do końca rywalizacji. Zrobiło się jednak nerwowo, ponieważ w 84 minucie goście złapali kontakt po samobójczym trafieniu Jędrycha. Ten skiksował, gdy próbował wybić futbolówkę poza pole karne, a chwilę później Rafał Strączek musiał wyciągać piłkę z siatki. ŁKS poczuł, że przed ostatnim gwizdkiem jest jeszcze w stanie doprowadzić do wyrównania, więc ruszył do ataku, ale na popełnienie kolejnego błędu katowiczanie już sobie nie pozwolili. Utrzymali rezultat prowadzenie i awansowali do 1/8 finału Pucharu Polski.
Kacper Janoszka
◼ ŁKS Łódź – GKS Katowice 1:2 (0:1)
0:1 – Jędrych, 31 min (karny), 0:2 – Szkurin, 61 min, 1:2 - Jędrych, 84 min (samobójcza)
ŁKS: Jakubowski – Rudol, Craciun, Kupczak – Krykun (76. Jurkiewicz), Ernst, Wysokiński, Toma (65. Szczepański), Norlin (65. Głowacki) – Lewandowski (87. Arasa), Piasecki (76. Balić). Trener Szymon GRABOWSKI.
GKS: Strączek – Kuusk, Jędrych, Łukasiak (83. Rejczyk) – Wasielewski (64. Galan), Kowalczyk (64. Bosch), Łukowski, Rogala – Wędrychowski (64. Błąd), Szkurin, Nowak (79. Klemenz). Trener Rafał GÓRAK.
Sędziował Marcin Szczerbowicz (Olsztyn). Widzów 3285. Żółte kartki: Piasecki, Arasa – Kowalczyk.
