Najmłodsi w I lidze?
TRYBUNA KIBICA – GKS Tychy
W piłce nożnej od zawsze najważniejsze było, ciągle jest i nadal będzie przede wszystkim to, kto strzeli więcej goli. Wystarczy jeden więcej, żeby wygrać. Ta prosta reguła, którą zna każdy kibic, czasem jednak umyka z pola widzenia trenerów.
Ostatnio Artur Skowronek zaczął tłumaczyć, że brak koncentracji spowodowany jest… niską średnią wieku zawodników GKS-u Tychy. Ze zdziwieniem słuchałem słów: „My mamy bardzo młodą drużynę. Wydaje mi się, że teraz jesteśmy już chyba najmłodszą drużyną w tej lidze i rywalizujemy ze Stalą Rzeszów w tym temacie. No i po prostu brakuje nam dojrzałości w takich momentach, w których trzeba konkretów, żeby zabijać mecz i cwaniactwa, kiedy mamy 2:1 w 88 minucie. Graliśmy spektakularne mecze, ale traciliśmy kontrolę w momentach, w których strzelaliśmy gole, przez niedojrzałość i zgrywanie się tych młodych piłkarzy”.
Jakich młodych piłkarzy? Z wyjątkiem 20-letniego bramkarza „na siłę” udającego polskiego młodzieżowca, z obywatelstwem uzyskanym w dniu inauguracji sezonu, w wyjściowym składzie na ostatni mecz w Tychach z Górnikiem Łęczna byli faceci, którzy nie mieszczą się w kategorii U-21, a jeden ma 33 lata. Opowiadanie o młodości jest więc zwykłym mydleniem oczu.
Prawda jest taka, że gdy była drużyna, która została mistrzem rundy wiosennej w poprzednim sezonie, to włodarze klubu nie potrafili jej utrzymać w Tychach. Pozbyli się kilku piłkarzy, następni odeszli, a ich miejsce zajęli słabsi. Różnica między bramkarzem, którym był Marcel Łubik, a tym, który został sprowadzony, jest ogromna. W ataku Bartosza Śpiączki, Juliusa Ertlthalera i Natana Dzięgielewskiego też nikt nie potrafi zastąpić, a luka w obronie po skutecznym także w polu karnym rywali Jakubie Budnickim jest jak lej po bombie. Komplet tych, których brakuje, uzupełnia Marko Dijakovic.
Najgorsze jednak jest to, że z wyjątkiem Marcela Błachewicza nikt nie aspiruje do zajęcia tych zwolnionych miejsc. Sezon się jednak dopiero rozkręca, więc dajmy im szansę.
TyskiA-Z
