Najmniejsza z możliwych kar!
Unia musi zapłacić 2000 euro za „transparent z politycznym przesłaniem” swoich kibiców.
Wysoka półka
Ten incydent przyćmił wydarzenia na lodzie podczas meczów z Ilves w Tampere oraz z Eisbaeren w sobotę. Mistrzowie Polski zaimponowali swoją postawą i sprawili miłą niespodziankę w Tampere, zdobywając punkt. Przegrali 3:4 po dogrywce, choć sensacyjnie prowadzili 3:2.
- Obaj rywale są z najwyższej półki i tempo rozgrywania akcji jest wręcz niewyobrażalne jak na nasze krajowe podwórko – wyjaśnia II trener Unii, Krzysztof Majkowski. - Te zespoły cechuje wysoka kultura gry i prowadzić hokeistów w takim meczu to przyjemność. Dla głównych aktorów tego widowiska to ogromny wysiłek. Rywale takie mecze rozgrywają na co dzień, zaś my od święta. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że będziemy w głębokiej defensywie i trzeba będzie wytrwać tę nawałnicę rywali. A potem, gdy tylko nadarzy się okazja, próbować wyprowadzić skuteczny atak. Chwała zawodnikom, że potrafili tego dokonać i zdobyć gole.
- W takich meczach trzeba więcej niż sto procent swoich możliwości – dodaje napastnik Unii, Radosław Galant. - Byliśmy mocno schowani, ale jednocześnie świadomi, że jak tylko nadarzy się okazja będziemy próbowali skonstruować groźną akcje. Owszem, prowadziliśmy, ale do zwycięstwa nam brakowało. Doświadczony rywal zdołał wyrównać i w dogrywce zdobył zwycięską bramkę. To świadczy o jego klasie oraz wysokich umiejętnościach. Myśmy po raz pierwszy znaleźli się w takiej z sytuacji z tak renomowanymi przeciwnikami. A oni? Takich meczów rozegrali już wiele i pewnie nie raz wygrywali.
Za krótki czas
Niewiele czasu było między spotkaniem w Tampere a meczem z gośćmi z Berlina i trudno było się odpowiednio zregenerować. I to było wyraźnie widać podczas sobotniego starcia we własnej hali. W 1. tercji niemiecka ekipa jeszcze nie włączyła najwyższego tempa. Jednak w kolejnej odsłonie było już inaczej i hokeiści Unii znaleźli się w opałach. Sporymi fragmentami gra toczyła się strefie obronnej gospodarzy.
- Bo dla naszych rywali to norma, a my takie spotkania gramy od święta – jeszcze raz mocno akcentuje trener Majkowski. - Rywale prowadzili 2:1 i może gdybyśmy wykorzystali przewagę pod koniec drugiej tercji to byłaby szansa powalczyć o korzystniejszy wynik. Pewnie, że zabrakło nam sił, bo przecież wysiłek był ogromny. Niemniej nasz zespół podobnie jak przed laty Cracovia, Tychy, Katowice czy Jastrzębie potrafił dotrzymać kroku rywalom zdecydowanie wyżej notowanym. Może gdybyśmy częściej rozgrywali mecze na takiej intensywności wówczas byłoby lepiej.
- Gdy jechaliśmy do Tampere to nawet nie marzyłem o punkcie, ale liczyłem na jakąś zdobycz z zespołem z Berlina – wyjawia Galant. - A tymczasem stało się odwrotnie. Hokeiści z Berlina zepchnęli nas do defensywy i zamiast przebywać 40 sek. na lodzie czasami jedna zmiana grała przez dwie minuty. I w tej sytuacji musiało się to na nas odbić.
Może teraz?
Oświęcimianie niedzielę mieli wolną, a od wczoraj rozpoczęli przygotowania do dwumeczu z zespołami z Austrii, Salzburgiem (u siebie) oraz Klagenfurtem (na wyjeździe).
- Dobre się stało, że mamy trochę więcej czasu na regenerację sił i przygotowania do tych spotkań – zauważa trener Majkowski. - Jest szansa na zdobycz punktową – tak uważają niemal wszyscy kibice. Natomiast przestrzegam przed nadmiernym optymizmem, bo oba zespoły grają w silniejszej lidze niż nasza i mają niezwykłe wartościowe składy. Chcemy podjąć walkę i szukać szans.
- Naszym zadaniem jest skupić się na każdej zmianie i trzymać taktykę – uważa Galant. - Oba austriackie zespoły są trochę niżej notowane niż dotychczasowi rywale i trzeba szukać szansy. Prezentujemy się nieźle jako drużyna i mamy prawo liczyć na zdobycz punktową.
Postawa hokeistów z Oświęcimia mile zaskoczyła w przeciwieństwie do części kibiców tej drużyny...
Włodzimierz Sowiński