Mniejszy i lżejszy, ale zwycięski. Oleksandr Usyk (z lewej) wygrał z Tysonem Furym. Fot. PAP/EPA


Najlepszy z najlepszych

Oleksandr Usyk niejednogłośnie na punkty pokonał w Rijadzie Brytyjczyka Tysona Fury'ego i został absolutnym mistrzem świata wagi ciężkiej.



- Zrobiliśmy to! Sława Ukrainie! - wykrzyczał po werdykcie sędziowskim Oleksandr Usyk (22 zw. - 14 KO). Stawką jego pojedynku z niepokonanym dotąd Tysonem Furym (34 zw. - 24 KO, 1 por., 1 rem.) były pasy mistrzowskie pięciu federacji. Ukrainiec, posiadacz pasów federacji WBA, WBO, IBF oraz IBO ma teraz i WBC, który miał Brytyjczyk.


Trochę historii

Mówi się, że Usyk jest pierwszym po Lennoksie Lewisie, który zunifikował tytuły najważniejszych federacji. Nie jest to do końca prawda, bo w 1999 roku Anglik miał pasy IBF, WBA i WBC, ale był jeszcze jeden mistrz. Mniej prestiżowej organizacji, istniejącej dopiero od 1988 roku WBO. Był nim Witalij Kliczko, który zresztą z bratem Władimirem kibicował w Rijadzie Usykowi. Ale dodajmy, że Lewis wygrał z Witalijem w 2003 roku, lecz wtedy w puli były tylko posiadane przez Brytyjczyka pasy WBC i IBO.

Za dominatora wagi ciężkiej uważano młodszego brata Witalija. Władimir w latach 2006-11 zdobył pasy IBF, WBA,WBO i IBO. W sumie w mistrzowskich walkach pokonał 23 rywali, najwięcej w historii. Przegrał dopiero w 2015 z... Tysonem Furym. I to „Króla Cyganów” zaczęto nazywać najlepszym w wadze ciężkiej, ale ten po tym triumfie zrobił sobie 2,5 roku przerwy w karierze i mistrzowskie pasy mu odebrano. Podobno leczył się z depresji. W grudniu 2018 stoczył pierwszy pojedynek z mistrzem WBC, Amerykaninem Deontayem Wilderem, który zakończył się remisem. Dopiero w lutym 2020 roku dopiął celu, wygrał i odebrał mu pas. Wygrał również ich trzecią walkę, półtora roku później.

Z kolei Oleksandr Usyk w 2018 roku zunifikował wszystkie tytuły w junior ciężkiej. Raz je obronił i przeszedł do wagi ciężkiej. W niej dwukrotnie (wrzesień 2021 i sierpień 2022) pokonał Brytyjczyka Athony'ego Joshuę i odebrał mu pasy IBF, IBO, WBA i WBO. Naturalną koleją rzeczy było więc oczekiwanie na starcie dwóch najlepszych i niepokonanych mistrzów.


Rijad skusił

O tej walce mówiło się i... na tym się kończyło. Udało się do niej doprowadzić szejkom z Arabii Saudyjskiej. Miało do niej dojść w lutym tego roku, ale po kontuzji Fury'ego po jednym ze sparingów, została przesunięta na 18 maja.

Jak zwykle, „Król Cyganów” obrażał, prowokował, ale i też chwalił swojego rywala. Po konferencji prasowej podczas tradycyjnego face to face stanął do Usyka bokiem, nie patrząc mu w oczy. Po wadze zaś odepchnął go, wszczynając awanturę. Do ringu w Rijadzie wszedł już jednak uśmiechnięty, wyluzowany i tanecznym krokiem. Usyk odpowiedział kamienną twarzą i spokojem. 35-letni Brytyjczyk przy wzroście 206 cm ważył 118,8 kg, dwa lata starszy Ukrainiec - 191 cm i 101,2 kg.

Usyk od pierwszego gongu ruszył do ataku, ale Fury trzymał go na dystans. Trafiali pojedynczymi, ale mocnymi ciosami. Po trzech starciach chyba prowadził Ukrainiec, ale wtedy Brytyjczyk zaczął wyprowadzać więcej ciosów. W piątej trafił mocno w korpus, w szóstej po piekielnie mocnym podbródkowym Usykiem zatrzęsło i zapachniało nokdaunem. Teraz przewagę miał „Król Cyganów”, który w następnym starciu znów uderzył podbródkowym.

W ósmej rundzie nastąpił zwrot akcji. Po jednej z akcji Ukrainiec trafił prawym sierpowym i rywal zaczął krwawić z nosa. A w 9. starciu mógł, a nawet powinien być nokaut. Usyk lewym sierpowym zamroczył Fury'ego, który zataczając się oparł się o liny i zbierał kolejne ciosy. Wtedy do akcji wkroczył kanadyjski sędzia ringowy Mark Nelson, który zaczął go liczyć, choć ten wciąż stał. Równie dobrze mógł już przerwać walkę, ale w trakcie liczenia zabrzmiał gong.


Będzie rewanż

W 10. rundzie wciąż w ataku był Usyk, ale Fury umiejętnie się wybronił, a w następnej nawet przejął inicjatywę. Przed ostatnim starciem wiadomo było, że werdykt jest „na styku” i mogło ono przesądzić o tym kto zostanie zwycięzcą. Obaj rzucili wszystko co jeszcze mieli w rękach, ale w sumie była to wyrównana runda.

Po ostatnim gongu w obu obozach zaczęło się nerwowe czekanie na decyzję sędziów. Dwóch punktowało 115:112 i 114:113 dla Usyka, a jeden 114:113 dla Fury'ego. W ten sposób Ukrainiec zunifikował mistrzowskie pasy federacji IBF, IBO, WBA, WBO i WBC. Od razu zaczęto się zastanawiać, czy i kiedy dojdzie do rewanżu. Kontrakt na walkę zawierał bowiem taką klauzulę. Na gorąco organizatorzy gali w Rijadzie, bo tam miałoby dojść do ponownej konfrontacji, podali datę 12 lub 13 października. Jej stawką będą już tylko cztery mistrzowskie pasy – IBO, WBA, WBO i WBC. Usyk odda bowiem tytuł mistrza świata IBF, gdyż powinien obowiązkowo bronić go przeciwko Chorwatowi Filipowi Hrgoviciowi (17 zw. - 14 KO), ale woli lukratywny rewanż z Furym.

Andrzej Wasik



CIOS ZA CIOS

Oleksandr Usyk zadał 170 celnych ciosów z 407 wyprowadzonych, Tyson Fury 157 z 496. Mocnych było odpowiednio 122 z 260 i 95 z 210.

TYSON FURY

- On wygrał oczywiście kilka rund, wydaje mi się jednak, że ja wygrałem ich więcej. Jego kraj jest w stanie wojny, więc ludzie wspierają zawodników z takiego kraju. Daliśmy dobre widowisko i choć uważam, że powinienem zwyciężyć, to brawa dla tego małego gościa. Zrobimy to jeszcze raz w październiku.

OLEKSANDR USYK

- To nie jest wygrana dla mnie, tylko dla moich kibiców, rodaków i żołnierzy, którzy walczą za nasz kraj. Dla ukraińskich matek, ojców i ich dzieci! Teraz chcę po prostu wrócić do domu, dobrze zjeść, ucałować żonę, wyspać się i odpocząć.


ALE ZAROBILI!

Pieniądze z wpływów mają być podzielone w stosunku 70 do 30 na korzyść Tysona Fury'ego, który może zarobić 105 milionów dolarów. Oleksandr Usyk może liczyć na 45 milionów dolarów.


INNE MISTRZOWSKIE WALKI

W Rijadzie odbyły się jeszcze dwie inne walki mistrzowskie. W junior ciężkiej Australijczyk Jai Opetaia (25 zw. - 19 KO) jednogłośnie pokonał Łotysza Mairisa Briedisa (28 zw. - 20 KO, 3 por.) i obronił pas IBF. Irlandczyk Anthony Cacace (22 zw. - 8 KO, 1 por.) wygrał przez TKO w 8. rundzie z Walijczykiem Joe Cordiną (17 zw. - 9 KO, 1 por.) i zdobył wakujący pas IBF w superpiórkowej.


ŁATWA ROBOTA „GÓRALA”

Tomasz Adamek, były mistrz świata WBC i IBF w półciężkiej i junior ciężkiej, na sobotniej gali Fame MMA 21 w Gliwicach debiutował we freak fightach. Zmierzył się z youtuberem i streamerem Patrykiem „Bandurą” Bandurskim. Walka toczyła się w formule bokserskiej i po trzech rundach skończyła się bezdyskusyjną wygraną „Górala”. W 2. rundzie Bandurski dwukrotnie leżał na deskach, a w trzeciej raz.

Można powiedzieć, że Adamek wygrał z uśmiechem na ustach, bo była to dla niego łatwa robota, za którą podobno miał obiecane półtora miliona złotych.