Sport

Najlepszy wynalazek ludzkości

W lidze futbolowej jest coś niebiańskiego.

KOMENTARZ „SPORTU”

Cały ten cykl, który rozpoczyna się, trwa i kończy, który rozpala namiętności, przynosi nadzieje, czasem spełnienie, kiedy indziej rozczarowania - jest tak fenomenalny, bo nic nie jest dane w nim raz na zawsze. Bo zawsze jesteś tak dobry jak ostatni mecz twojej drużyny. Jeśli coś jest nie tak, zawsze można się odrodzić. Spadłeś na dno? Zawsze można się odbić.

Tutaj ludzki gen ciągłej rywalizacji znalazł idealne miejsce, żeby się realizować. Tak, wiem, że na polską ligę się narzeka, że nudna, że nieciekawa, że poziom słaby. Cóż, najczęściej narzekają ci, którym nie podoba się, że ona zajmuje tyle miejsca w sercach, głowach, duszach tylu ludzi. Bo tak naprawdę polska liga futbolowa jest ciekawa zawsze. Nie ma u nas monokultury, o tytuł nie biją się ciągle te same kluby, choć spytajcie Szkotów, czy ich mierzi ciągła rywalizacja Celticu z Rangersami...

Polska liga ciekawa była zawsze.

Jak choćby 90 lat temu, kiedy Ruch Wielkie Hajduki zdobywał drugie w historii mistrzostwo Polski. Tak się składa, że akurat pierwsze na nowiutkim stadionie przy Cichej i że akurat debiutancki sezon rozgrywał w nim Ernest Wilimowski.

Jak choćby 70 lat temu, kiedy po pierwsze mistrzostwo sięgała z kolei Polonia Bytom. Czasy stalinowskie, bytomianie mogli chwilę poświętować tytuł na piętrze restauracji "Ludowej", ale bez żon.

Jak choćby 60 lat temu temu, kiedy Górnik akurat kompletował niezwykłą serię pięciu tytułów mistrzowskich z rzędu, tamten z 1964 roku był w niej drugi, a królami strzelców było jednocześnie trzech Ślązaków: Lucjan Brychczy w Legii, Józef Gałeczka w Zagłębiu i Jerzy Wilim w Szombierkach.

Jak choćby 50 lat temu, kiedy w roku wspaniałego pokazu siły i piękna polskiego piłkarstwa na mistrzostwach świata, najlepszy w Polsce był bezapelacyjnie Ruch magicznego słowackiego trenera Michala Vicana.

Te frazy mogę powtarzać wielokrotnie w różnorodnej klubowej konfiguracji. Przejdę jednak do teraźniejszości. Sezon 2024/25 zapowiada się świetnie. Brak hegemona, są drużyny skaleczone w ostatnich miesiącach przez los i chcą się odegrać i są też takie, które wskoczyły do czołówki relatywnie niedawno i muszą się potwierdzać. Czy Jagiellonia jest w stanie powtórzyć debiutancki sukces? Czy Raków odrodzi się pod wodzą nowego-starego trenera? Czy Górnik pokaże, na co go stać w ostatnim, być może, sezonie niezwykłej przygody w Zabrzu Lukasa Podolskiego jako piłkarza? Czy Legia spełni niezmiennie wysokie wymagania własnych fanów twierdzących, że powinna wygrywać wszystko i ze wszystkimi? Czy beniaminkowie, a wśród nich GKS Katowice, wracający do ekstraklasy po 19 latach, dadzą sobie radę? Odpowiedzi są jak brylant obracany w rękach pod światło: w każdej kolejce będą inne.

I to właśnie jest najpiękniejsze.

***

Dlatego zapraszamy Państwa na start ligi. Emocje już za rogiem. Śledźcie te rozgrywki, prosimy, z dziennikiem "Sport". Żyjemy przecież wspólnie tymi rozgrywkami od prawie 80 lat!

Paweł Czado