„Górnicy” z najlepszymi potrafią punktować, co innego Raków. Stracie Rafała Janickiego z Ante Crnacem (nr 19). Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Najlepszy jest… Górnik!

Gdyby zsumować wyniki siedmiu najlepszych zespołów ekstraklasy, to najlepsza jest jedenastka z Zabrza.

 

Na końcowy wynik sezonu składają się rezultaty wszystkich spotkań - to rzecz oczywista. Futbolowa prawda głosi nawet, że tytuł mistrzowski zdobywa się nie grami z możnymi w lidze, ale z przeciętniakami. Gra z czołowymi ekipami też ma jednak swoje znaczenie, a pokazał to choćby w poprzednich rozgrywkach mistrz Raków, który teraz powoli żegna się z koroną.


Jak rok temu

Przed rozpoczęciem rozgrywek 2023/24 do trójki głównych faworytów należeli medaliści z poprzedniego sezonu, czyli mistrz Polski Raków, wicemistrz Legia i zawsze mający ambicje Lech. Wymieniano też Pogoń, wciąż goniącą za swoim pierwszym trofeum w ponad 75-letniej historii i wciąż zawodzącą. Nikt jednak się nie spodziewał, że na trzy kolejki przed końcem na pierwszych dwóch miejscach będzie „Jaga” i Śląsk. Ci drudzy do ostatniej kolejki poprzednich rozgrywek walczyli przecież dramatycznie o utrzymanie, kończąc na 15. miejscu, ostatnim nad kreską. Także „Duma Podlasia” miała wiosną ogromne problemy, kończąc ostatecznie - po zmianie trenera i daniu szansy w kwietniu 2023 Adrianowi Siemieńcowi - na 14. miejscu, dwie pozycje nad kreską.

Górnik? W marcu zeszłego roku po 24 kolejkach był na spadkowym 16. miejscu, żeby po powrocie Jana Urbana zanotować passę sześciu wygranych, która wyniosła „górników” aż na 6. pozycję, najlepszą w ostatnich latach. W toczących się rozgrywkach było podobnie. Po 2-3 kolejkach będący w przebudowie zespół z Zabrza szorował po dnie tabeli, żeby jeszcze kolejkę temu być na 3. miejscu! Dalej ma szansę na pierwszy od 30 lat medal.


Raków najsłabszy

Jeszcze kilka tygodni temu mówiło się o wielkiej szóstce w tym sezonie. Teraz, po czterech wygranych zabrzan jest wielka siódemka, która w trzech ostatnich kolejkach powalczy o premie. Jeżeli zsumować wyniki tych najlepszych między sobą, czyli ekip z miejsc 1-7, to najlepszy jest właśnie Górnik! W 11 meczach (w ostatniej kolejce gra jeszcze w Szczecinie) zgromadził 18 punktów. Jesienią zdarzyła mu się wpadka w Białymstoku czy dwie porażki z legionistami, ale i tak jest więcej niż lepiej. O obecnym Górniku mówi się, że jest lepszy w starciach z silnymi niż ze słabszymi. Dowodem były dwie wygrane z Rakowem, pod koniec października w Zabrzu 2:1 i dwóch trafieniach Daisuke Yokoty, a potem przed kilkoma tygodniami pod Jasną Górą po trafieniu w samej końcówce Sebastiana Musiolika, byłego gracza częstochowian. Do tego dochodzą 4 punkty z wiceliderem z Wrocławia czy dwa remisy z „Kolejorzem”. To wszystko ma swoje znaczenie, a „górnicy” mogą pędzić za marzeniami.

Wysoko przegrany mecz z „Pasami” niczego nie przekreśla, może być traktowany jak wypadek przy pracy, jak było choćby 1 października 2023 w starciu Pogoni z Lechem, kiedy zespół Jensa Gustafssona też wygrał 5:0.     Na 2. miejscu w zestawieniu najlepszych jest Śląsk z 16 punktami, z tym, że wrocławianie grają jeszcze z Rakowem (ostatnia 34. kolejka, wyjazd).

Na pozycji 3. są białostoczanie. Grali już ze wszystkimi najlepszymi i w tuzinie meczów zgromadzili 15 „oczek”, o jedno mniej niż słabo punktujący wiosną Śląsk. Bilans „Jagi” jest solidny, ale czy to wystarczy do historycznego tytułu? Wszystko okaże się 25 maja.        

W tym niecodziennym zestawieniu najlepszych - co ciekawe i symptomatyczne - na ostatnich miejscach plasuje się trójka przedsezonowych faworytów, a wciąż aktualny mistrz Polski z Częstochowy ma na koncie ledwie 12 punktów. Przegrał w tych rozgrywkach aż dwa razy z „górnikami”, hoć przed drużyną Dawida Szwargi, który po sezonie opuści klub, jeszcze dwa mecze z ekipami z czołowych miejsc, oba u siebie, w najbliższej kolejce z „portowcami” i na koniec ze wspomnianym Śląskiem. Wielkich cudów po ustępującym mistrzu spodziewać się raczej nie sposób, szczególnie patrząc na to, co zespół trenera Szwargi „wyczynia” w ostatnim czasie - 4 punkty w ostatnich 5 spotkaniach, a przy tym aż trzy porażki….


Za Papszuna to było!

Tutaj podkreślmy, że kiedy Raków w zeszłym roku zdobywał historyczne mistrzostwo, to w samych meczach u siebie z czołową siódemką zdobył 15 punktów. Na wyjazdach drużyna prowadzona wtedy przez Marka Papszuna zdobyła 9 kolejnych „oczek”. To było razem około 30 procent całej zdobyczy punktowej - częstochowianie zgromadzili ich wtedy 75. Teraz do tego wyniku nikt się nie zbliży.   

Michał Zichlarz         

 

(opr. zich)