Najlepsi trzymają się mocno
Tomasz Fornal (z prawej) i jego koledzy wypunktowali Indykpol AZS Olsztyn. Fot. PAP/Tomasz Waszczuk
Najlepsi trzymają się mocno
Komplet punktów dla Jastrzębskiego Węgla i Aluronu CMC Warty Zawiercie. W derbach Opolszczyzny górą Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
PLUSLIGA
Jastrzębski Węgiel, obrońca tytułu mistrzowskiego, ma prawo być zmęczony. W zaledwie sześć dni rozegrał trzy mecze. Zaczął starciem ze PSG Stal Nysa, w minioną środę zwyciężył Luenberg w Lidze Mistrzów, zaś w sobotę podbił Olsztyn. Może w jego grze z Indykpolem AZS nie było entuzjazmu i wysokiego tempa, ale była przede wszystkim solidność w każdym elemencie, co wystarczyło do pewnego zwycięstwa. Gospodarze próbowali na różne sposoby odwrócić losy meczu, ale zabrakło im argumentów.
Na przekór zmęczeniu
W pierwszym secie wynik oscylował wokół remisu, ale w końcowych fragmentach jastrzębianie byli skuteczniejsi. Autowy atak Alana Souzy sprawił, że goście objęli prowadzenie 23:21. Decydujący punkt był dziełem Jurija Gładyra, który w kolejnej odsłonie popisał się wystawą jak rasowy rozgrywający. Nisko zszedł na nogach, podał do Rafała Szymury, a ten huknął z całej siły. Piłka wylądowała jednak poza boiskiem. A szkoda, bo pewnie ta akcja byłaby pokazywana we wszystkich ligowych klipach. Do połowy seta znów było równo, ale po ataku Jeana Patry'ego przyjezdni objęli prowadzenie 20:16. Takiej przewagi nie zwykli marnować. Trener olsztynian Javier Weber był poirytowany, bo w ostatniej akcji Moritz Karlitzek popełnił błąd w polu serwisowym.
W trzecim secie scenariusz się powtórzył i było 18:18. Po zagrywce Norberta Hubera, grającego równo od początku sezonu, jastrzębianie wygrywali 21:19. Przewaga okazała się wystarczająca. Patry kolejnym skutecznym atakiem zapewnił zwycięstwo gościom.
Żadnych wątpliwości
Katowiczanie doskonale zdawali sobie sprawę z kim przyszło im się mierzyć; Projekt Warszawa w tym sezonie prezentuje się doskonale, a miejsce na podium wydaje się obowiązkiem - tak sprawę stawiają kibice i trudno im nie przyznać racji. Do podstawowego składu powrócił rozgrywający Jan Firlej, który miał problemy ze stopą. Trzeba przyznać, że nic nie stracił ze swojej formy i świetnie kierował kolegami. Grał szybko i co najważniejsze pomysłowo.
Trudno marzyć o nawiązaniu walki, gdy sety zaczyna się od 0:4 i 0:6, a tak właśnie było w przypadku gospodarzy. Potem nie mieli żadnego punktu zaczepienia. W pierwszej odsłonie po asie serwisowym Damiana Domagały siatkarze GKS-u zniwelowali straty do czterech „oczek” (17:21). To jednak wszystko na co było ich stać. A w drugiej przewaga rywali była kolosalna i tylko w pierwszej fazie po trzech punktach Lukasa Vasiny (2 asy serwisowe), oraz bloku (pierwszy w meczu!) katowiczanie przegrywali „tylko” 8:11. Artur Szalpuk oraz jego kompani potem seryjnie punktowali. Końcowy rezultat 14:25 mówi sam za siebie.
- Świetny blok oraz obrona sprawiły, że rywale szybko nam odskakiwali i już nie byliśmy w stanie odrobić strat - mówił po meczu atakujący GieKSy, Damian Domagała. - Oba elementy w zespole stołecznym świetnie funkcjonowały, więc gra w pierwszych dwóch setach wyglądała tak jak wyglądała. Nie robiliśmy krzywdy rywalom zagrywką, a podczas gry na „wysokiej” piłce nie mogliśmy się przebić przez potrójny blok.
W trzeciej odsłonie gospodarze wreszcie zaczęli od prowadzenia. Było nawet 16:13. Od stanu 19:19 goście zdobyli trzy „oczka” i pewnie zmierzali do wygranej. - Owszem, trochę się pozbieraliśmy, ale to było stanowczo za mało, by zagrozić tak klasowej drużynie jak Projekt - dodał atakujący GKS-u. - Ostatnie zwycięstwa dodały nam pewności siebie i to było widać w tej ostatniej odsłonie. Próbowaliśmy nawiązać rywalizację, ale w końcowym rozrachunku nie mieliśmy za dużo atutów. Mimo przegranej twierdzę, że idziemy w dobrym kierunku i na pewno stać na zdobywanie punktów.
Jak to w derbach
Derby Opolszczyzny, PSG Stal – ZAKSA, miały być wyrównane, emocjonujące i pełne dramatyzmu. I takie też były, bo pod siatką mocno iskrzyło. Na dodatek sędzia główny Sławomir Gołąbek wraz ze swoim współtowarzyszem robili sporo zamętu. Irytowali się siatkarze, mocno zniesmaczeni byli trenerzy, zaś każda sporna sytuacja była długo analizowana. Sportowo nadspodziewanie łatwo wygrali goście z Kędzierzyna-Koźla, choć początek należał do miejscowych. Rozpoczęli w świetnym stylu i prowadzili 20:17. Wtedy nikt nie przypuszczał, że wynik może się odwrócić. Trzy błędy oraz blok po ataku Michała Gierżota sprawiły, że ZAKSA wyszła na prowadzenie 21:20 i poszła za ciosem. Łukasz Kaczmarek oraz Bartosz Bednorz zapewnili gościom wygraną.
Pierwszy set był przełomowy. W kolejnych graczom PSG Stali brakowało pewności siebie. Popełniali też mnóstwo błędów. Owszem, było sporo walki, ale od stanu 19:20 wydarzenia na parkiecie zdominowali przyjezdni. Daniel Pliński, trener Stali, psioczył ile wlezie, ale nic nie wskórał. ZAKSA zaliczyła 18. zwycięstwo w derbach!
Chwilowe kłopoty
Zawiercianie do Częstochowy przyjechali opromienieni efektowym zwycięstwem i wyeliminowaniem w Pucharze CEV drużyny Allianz Mediolan. Na graczach Exactu Sysems Hemarpol nie zrobiło to większego wrażenia. Zaczęli bez zbytniego respektu dla faworytów, grając bardzo ryzykownie. Wprawdzie zaczęli od straty dwóch punktów, ale później już nadawali ton grze. Świetnie prezentowali się zwłaszcza Dawid Dulski, Damian Kogut i Piotr Hain. Ten drugi zaimponował w polu serwisowym. Choć nie serwował mocno, jego zagrywki dały się we znaki rywalom. Z dokładnym podbiciem piłki kłopoty mieli zarówno Trevor Clevenot, jak i Bartosz Kwolek. Po jego serii częstochowianie prowadzili już 17:14. „Jurajscy rycerze” dopiero wtedy się przebudzili. Błyskawicznie odrobili straty (18:17), ale „oderwać” się od rywali nie potrafili. Zanosiło się, że set rozstrzygnie gra na przewagi. Zawiercianie pokazali wtedy jednak klasę. W roli głównej wystąpił Clevenot. Najpierw po efektownej akcji zaatakował, nie mając przed sobą praktycznie bloku, po chwili asem serwisowym zakończył partię.
Goście w dwóch kolejnych setach już nie dopuścili do takiej nerwówki. Nie forsowali tempa, ani nie prezentowali nadzwyczajnej siatkówki, ale grali pewnie i równo. Gdy trzeba było, podkręcali tempo, punktując częstochowian. Ci walczyli dzielnie, starali się, ale brakowało im umiejętności, by przełamać przeciwników. Zbyt dużo też popełnili błędów, a tych zawiercianie nie wybaczali.
(sow, mic)
Indykpol AZS Olsztyn – Jastrzębski Węgiel 0:3 (23:25, 20:25, 22:25)
OLSZTYN: Tuaniga (2), Karlitzek (10), Sapiński (7), Souza (4), Szerszeń (12), Jakubiszak (6), Hawryluk (libero) oraz Jankiewicz, Armoa (5), Szymandera (1). Trener Javier WEBER.
JASTRZĘBIE: Toniutti (1), Fornal (15), Gładyr (4), Patry (10), Szymura (9), Huber (9), Popiwczak (libero) oraz Skruders, Sclater. Trener Marcelo MENDEZ.
Sędziowali: Bartłomiej Adamczyk i Szymon Pindral (obaj Kielce). Widzów 4043.
Przebieg meczu
I: 9:10, 14:15, 20:19, 23:25.
II: 9:10, 13:15, 16:20, 20:25.
III: 7:10, 10:15, 18:20, 22:25.
Bohater – Norbert HUBER.
GKS Katowice – Projekt Warszawa 0:3 (18:25, 14:25, 21:25)
KATOWICE: Saitta, Waliński (3), Adamczyk (4), Jarosz (4), Vasina (14), Usowicz (2), Mariański (libero) oraz Fenoszyn, Domagała (11), Mielczarek, Kvalen (2), Krulicki (1). Trener Grzegorz SŁABY.
WARSZAWA: Firlej, Tillie (12), Wrona (9), Bołądź (12), Szalpuk (14), Semeniuk (6), Wojtaszek (libero) oraz Stępień, Weber. Trener Piotr GRABAN.
Sędziowali: Damian Lic (Żołynia) i Piotr Kasprzyk (Libiąż). Widzów 511.
Przebieg meczu:
I: 3:10, 7:15, 13:20, 18:25.
II: 3:10, 9:15, 11:20, 14:25.
III: 10:8, 15:13, 19:20, 21:25.
Bohater – Andrzej WRONA.
PSG Stal Nysa – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (21:25, 17:25, 22:25)
NYSA: Żukouski, El Graoui (8), Abramowicz (6), Muzaj, (9), Gierżot (9), Zerba (2), Szymura (libero) oraz Kapica (10), Dembiec, Jankowski, Kramczyński. Trener Daniel PLIŃSKI.
KĘDZIERZYN-KOŹLE: Janusz (3), Bednorz (17), Takvam (4), Kaczmarek (16), Chitigoi (11), Smith (2), Shoji (libero) oraz Banach, Kluth. Trener Tuomas SAMMELVUO.
Sędziowali: Sławomir Gołąbek (Kędzierzyn-Koźle) i Paweł Morawski (Poznań). Widzów 2500.
Przebieg meczu]
I: 10:8, 15:12, 20:17, 21:25.
II: 6:10, 8:15, 11:20, 17:25.
III: 8:10, 13:15, 19:20, 22:25.
Bohater – Marcin JANUSZ.
Exact Systems Hemarpol Częstochowa – Aluron CMC Warta Zawiercie 0:3 (23:25, 20:25, 18:25)
CZĘSTOCHOWA: Kowalski (1), Kogut (9), Hain (4), Dulski (17), Sobański (4), Schmidt (5), Jaskuła (libero) oraz Keturakis, Espeland, Borkowski, Bouguerra (5). Trener Leszek HUDZIAK.
ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (6), Kwolek (13), Zniszczoł (8), Butryn (12), Clevenot (7), Szalacha (7), Perry (libero) oraz Schamlewski (1), Gregorowicz, Gąsior (2), Łaba. Trener Michał WINIARSKI.
Sędziowali: Piotr Król (Katowice) i Wojciech Maroszek (Żory). Widzów 2998.
Przebieg meczu
I: 9:10, 15;12, 18:20, 23:25.
II: 8:10, 10:15, 18:20, 20:25.
III: 6;10, 10:15, 12:20, 18:25.
Bohater – Miguel TAVARES RODRIGUES.
Asseco Resovia – Ślepsk Malow Suwałki 3:1 (25:14, 21:25, 25:15, 25:22)
RZESZÓW: Kozub, Louati (19), Kłos (11), Bucki (2), DeFalco (17), Mordyl (7), Potera (libero) oraz Staszewski, Boyer (18), Drzyzga. Trener Giampaolo MEDEI.
SUWAŁKI: Sanchez, Halaba (9), Stajer (6), Filipiak (16), Firszt (1) Gallego (8), Czunkiewicz (libero) oraz Macura, Buculjević, Stern (11), Żakieta. Trener Dominik KWAPISIEWICZ.
Sędziowali: Grzegorz Janusz (Jasło) i Mariusz Gadzina (Strzyżów). Widzów 2600.
Przebieg meczu
I: 10:7, 15:9, 20:11, 25:14.
II: 5:10, 12:15, 17:20, 21;25.
III: 10:9, 15:13, 20:13, 25:15.
IV10:9, 14:15, 20:18, 25:22.
Bohater – Yacine LOUATI.
Trefl Gdańsk – Enea Czarni Radom 3:0 (25:18, 25:16, 25:22)
GDAŃSK: Droszyński (4), Sawicki (10), Niemiec (4), Nasewicz (12), Orczyk (11), Urbanowicz (6), Franchi Martinez (libero) oraz Kampa, Sasak (7). Trener Igor JURICIĆ.
RADOM: Todorović, Hofer (5), Ostrowski (6), Meljanac (9), Formela (12), Rajsner (5), Nowowsiak (libero) oraz Gomułka, Gniecki, Buszek, Piotrowski, Smoliński (2). Trener Wlado KANTOR.
Sędziowali: Maciej Kolendowski i Paweł Burkiewicz (obaj Kraków). Widzów 2250.
Przebieg meczu
I: 10:6, 15:9, 20:13, 25:18.
II: 10:8, 15:1, 20:14, 25:16.
III: 10:9, 13:15, 20:19, 25:22.
Bohater]– Kamil DROSZYŃSKI.
Barkom Każany Lwów – Bogdanka LUK Lublin 3:1 (29:27, 37:35, 22:25, 29:27)
LWÓW: Petrows (2), Kowalow (13), Gueye (8), Tupczij (28), Palonsky (25), Szczurow (10), Pampuszko (libero) oraz Hołowen, Dardżans, Kuczer (1). Trener Ugis KRASTINS.
LUBLIN: Komenda (2), Ferreira (21), Kania (9), Schulz (11), Brand (12), Hudzik (3), Hoss (libero) oraz Nowakowski (6), Krysiak (1), Malinowski (12), Wachnik (2). Trener Massimo BOTTI.
Sędziowali: Marek Lagierski (Czeladź) i Mariusz Fiutek (Będzin). Widzów 311.
Przebieg meczu
I: 10:7, 15:11, 20:17, 29:27.
II: 8:10, 12:15, 20:18, 25:24, 29:30, 35:34, 37:35.
III: 10:9, 15:13, 20:19, 22:25.
IV: 8:10, 14:15, 19:20, 24:25, 29:27.
Bohater – Luciano PALONSKY.
Następne mecze 23.01.: Lublin – Lubin, Jastrzębie – Częstochowa; 24.01.: Bełchatów – Nysa, Gdańsk – Lwów, Warszawa – Radom; 25.01.: Kędzierzyn-Koźle – Olsztyn, Zawiercie – Rzeszów, Suwałki – Katowice.