Najciekawsi w lidze
Kto strzelił najwięcej goli? Lechia! Kto stracił najwięcej? Lechia! Kto zajmuje ostatnie miejsce w tabeli? No cóż...
Czyżby Matej Rodin (w środku) był człowiekiem, którego Lechia potrzebowała? Fot. Piotr Matusewicz / Press Focus
LECHIA GDAŃSK
Na początek liczby. Gdańszczanie zdobyli 14 bramek w 8 występach, w czym dorównać im może tylko Radomiak. Lechiści pusty przelot zaliczyli jedynie w Białymstoku, w pozostałych meczach zawsze coś strzelając. Z Lechem i Motorem zdobywali po trzy gole, co jednak... dało im tylko punkt.
Permanentna swawola
Problemem Lechii jest jednak to, że tak, jak ma wesoło w ataku, tak równie barwnie prezentują się jej poczynania defensywne. Pomorski zespół wpuścił już 19 bramek i akurat w tym aspekcie nie ma sobie równych w ekstraklasie. Drugi w tej kolejności GKS Katowice stracił 17, a trzeci Radomiak – 16 goli. To zresztą bolączka, z którą gdańszczanie musieli mierzyć się też w zeszłym sezonie, gdy byli beniaminkiem. Na przestrzeni całych rozgrywek ich bramkarze kapitulowali 59 razy, w czym tylko ostatnia Puszcza Niepołomice była gorsza. Nawet spadający Śląsk ze Stalą Mielec bronili lepiej... to znaczy mniej źle. Wtedy jednak tak dobrze nie hulała w Gdańsku ofensywa, choć by być sprawiedliwym – z drużyn, które zajęły miejsca od 9. w dół (a przypomnijmy, że bohaterowie tego tekstu finiszowali na 14. lokacie), tylko Radomiak strzelił więcej goli. W pewnym sensie można więc powiedzieć, że boiskowa radość i swawola są w przypadku Lechii elementami permanentnymi. Ale czy to dobrze?
Punkty na plus
Dorzućmy jeszcze kilka statystyk prezentowanych przez ekstraklasę. Według goli oczekiwanych (słynne xG) Lechia jest drugą najlepiej kreującą ekipą ligi po Koronie Kielce, mając xG na poziomie 11,87, czyli zdobyła teraz – plus minus – dwie bramki nadprogramowe. A w drugą stronę? Trzy drużyny mają współczynnik oczekiwanych goli straconych gorszy od Lechii – Arka Gdynia, Bruk-Bet Termalica i Radomiak. Lechiści mają xG 12,92, czyli stracili sześć goli więcej, niż w teorii powinni. A więc trochę pecha i trochę... problemów bramkarza.
Optymizm w Gdańsku budzą jednak mecze u siebie. W dwóch poprzednich Lechia zachowała czyste konta, ogrywając w derbach Trójmiasta Arkę 1:0 i ostatnio GKS Katowice 2:0. Zwycięstwo nad GieKSiarzami pozwoliło Lechii zanotować pierwsze punkty na plus, bo do tego momentu nadrabiali tylko pięć „oczek”, jakie zabrano im przed sezonem. Ekipa trenera Johna Carvera zajmuje ostatnie miejsce w ekstraklasie, ale gdyby nie kara punktowa, byłaby nad kreską. – Utrzymanie czystego konta jest dla nas oczywiście bardzo ważne. Trzymaliśmy się naszego planu. Wszyscy zawodnicy, także zmiennicy, ponieśli zespół, choć nie mieliśmy przewagi w posiadaniu piłki – analizował angielski szkoleniowiec po pokonaniu GKS-u.
Prowokator nudy
Co warte podkreślenia, w meczu z GieKSą obejrzeliśmy inne oblicze gdańskiej defensywy, bo w pierwszym składzie wybiegło dwóch nowych zawodników sprowadzonych pod koniec okienka – znany z Częstochowy i Cracovii stoper Matej Rodin oraz prawy obrońca z Zagłębia Lubin Bartłomiej Kłudka. – Potrzebowaliśmy takiego zawodnika. Wielokrotnie powtarzałem, że ten zespół potrzebuje graczy z doświadczeniem – mówił o Rodinie Carver, co każe przypomnieć, że Lechia ma najniższą (lub prawie najniższą – zależy, kto liczy) średnią wieku w lidze. – To, co pokazywał na boisku, jak zarządzał obroną, potwierdza nam to, ile grał w tej lidze. Sama rozmowa telefoniczna z nim, zanim do nas dołączył, uświadomiła mi, jakie ma doświadczenia i jaką jest wartością – powiedział trener gdańskiej drużyny. Czy Rodin będzie tym, który sprawi, że Lechia stanie się... nudna?
Piotr Tubacki
