Sport

Nagrodzona cierpliwość

Trener Nikola Grbić nawet w najbardziej gorących momentach imponuje... olimpijskim spokojem.

Nikola Grbić postawił na Tomasza Fornala i to była trafna decyzja. Fot. PAP/Marian Zubrzycki


Nagrodzona cierpliwość

Trener Nikola Grbić nawet w najbardziej gorących momentach imponuje... olimpijskim spokojem.

To zaledwie przystawka przed daniem głównym – tak właśnie można określić ćwierćfinałowe starcie Polski i Brazylii w turnieju finałowym Ligi Narodów w Atlas Arenie w Łodzi. Zwycięstwo biało-czerwonych z Canarinhos 3:1 jest niezwykle cenne, wszak oba zespoły za niespełna miesiąc znów się zmierzą - podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Ponadto przyjdzie nam spotkać się tam z Włochami i Egiptem. Dziennikarze, jak to mają w zwyczaju, od razu określili to jako „grupę śmierci”, zaś trener Nikola Grbić na takie stwierdzenie tylko się uśmiechnął, bo cały czas zachowuje olimpijski spokój. I od razu zripostował: - A jakbyście nazwali grupę gdybyśmy mieli Słoweńców, Amerykanów, a na dokładkę Niemców?

Trafiony skład

8 czerwca w Fukuoce Brazylia wygrała z Polską 3:1, w tym dwa pierwsze sety do 21 i 17, potem nasi siatkarze zwyciężyli do 21 i przegrali do 23. Wówczas skład biało-czerwonych było nieco inny, bo Wilfredo Leon, Mateusz Bieniek oraz Paweł Zatorski trenowali w Spale, nadrabiając zaległości po kontuzjach z sezonu ligowego. Ten tercet pojawił się już na ostatnim turnieju eliminacyjnym w Lublanie oraz podczas czwartkowej potyczki w Łodzi.

Trener Grbić lubi zaskakiwać i tym razem w roli przyjmujących pojawili się Leon oraz Tomasz Fornal. Obaj byli silnymi punktami zarówno w obronie, jak i w ataku. Ponadto dali się rywalom mocno we znaki w polu serwisowym. Fornal miał trzy asy i wiele kąśliwych zagrywek, zaś Leon – dwa i na dodatek dwa bloki.

- Fornal znajduje się w najwyższej formie, zaś Leon pokazał się z dobrej strony w Lublanie i dlatego znaleźli się w wyjściowym składzie – uzasadniał Serb przed kamerami Polsatu. - A potem nie było co zmieniać, skoro wszystko dobrze funkcjonowało.

Leon i Fornal mocno wsparli Bartosza Kurka (12 pkt), Leon na 26 ataków skończył 14, zaś Fornal 7 na 16, czyli mieli wysoką skuteczność.

Klucz do zwycięstwa

Po pierwszym secie, przegranym do 18, mieliśmy prawo się obawiać o losy tego spotkania. Leal, Lucarelli, Darlan i spółka grali wręcz koncertowo, niemal perfekcyjnie. Nie było żadnego punktu zaczepienia i w drugiej części seta zdobyli wysoką przewagę (19:13), trzymając naszych na dystans. Nie funkcjonował polski blok i rywale hasali, ile wlezie.

Jednak w drugiej odsłonie podopieczni Grbicia mocno się skoncentrowali i gra była zupełnie inna. Od początku punkt za punkt, zaś końcowe fragmenty rozgrzały widownię. Fornal blokiem doprowadził do 22:22, potem posłał asa, zepsuł zagrywkę, ale za chwilę to samo uczynił też Lucarelli. Przy 24:23 Bieniek zdobył zwycięski punkt kolejnym asem.

- Nasza cierpliwość została nagrodzona – komentował z uśmiechem Grbić. - Ciężko zapracowaliśmy na to zwycięstwo.

- Drugi set miał kluczowe znaczenie – mówił przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, bez którego trudno sobie wyobrazić olimpijską reprezentację. - Później mieliśmy już kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. To był drugi mecz z Brazylijczykami i nie mieliśmy żadnych obaw. A przed nami kolejny, w Paryżu, i to raczej rywale powinni czuć pewien respekt.

Trener Grbić zakładał, że kolejnej próbie zostanie poddany atakujący Bartłomiej Bołądź, który tak rewelacyjnie wypadł podczas turnieju w Lublanie. Losy tej potyczki tak się ułożyły, że Bołądź wraz z rozgrywającym Grzegorzem Łomaczem wchodzili w drugim i czwartym secie na krótkie, podwójne zmiany. - Zespół dobrze funkcjonował i nie było potrzeby zmian – wyjaśnił po meczu Serb. - Najważniejsze, że siatkarze po nieudanym secie potrafili się skoncentrować i odwrócić losy meczu. Pomogły nam asy serwisowe w ważnych momentach.

Na godzinę przed rozpoczęciem turnieju nad Łodzią przeszła gwałtowna burza z gradobiciem. Dach Atlas Areny zaczął... przeciekać i co rusz trzeba było wycierać parkiet, co na pewno utrudniało grę wszystkim zespołom. Na szczęście obyło się bez kontuzji. W trakcie burzy wiatr wyrwał jedną z klap oddymiających i stąd też woda pojawiła się w hali – taki komunikat wydały władze tego obiektu. Wczoraj od rana specjalna brygada alpinistów przeglądała dach, by obyło się bez kolejnych niespodzianek.

Historia lubi się powtarzać, bo w ubiegłym roku w Gdańsku, gdy polscy siatkarze sięgnęli po złoty medal LN, na inaugurację pokonali Brazylię 3:0. Czy w Łodzi będzie podobnie? Na razie przed biało-czerwonymi spotkanie półfinałowe.

(sow)