Sport

Nagłe zastępstwo

Marten Kuusk w ostatniej chwili dowiedział się, że przeciwko Radomiakowi zagra od pierwszej minuty.

Martin Kuusk podczas meczu z Radomiakiem. Fot. Kacper Pacocha/PressFocus

GKS KATOWICE

Jednym z najtrudniejszych wyzwań, z którymi musi zmagać się trener Rafał Górak podczas pierwszego półrocza w ekstraklasie, było zmaganie się z kontuzjami ważnych zawodników. W trakcie sezonu urazy trapiły Aleksandra Komora, Martena Kuuska, Mateusza Kowalczyka, Bartosza Nowaka, Jakuba Araka czy Sebastiana Bergiera (kilkukrotnie pauzował). Ponadto na dłużej wykluczeni z gry zostali Adam Zrelak oraz Grzegorz Rogala, którzy w trakcie ostatniego miesiąca przeszli zabiegi operacyjne.

Bywało lepiej

Sytuacja była więc nieciekawa i Górak musiał mieszać w wyjściowej jedenastce. Gdy wydawało się, że wykrystalizował się żelazny skład, nagle z wahadła do linii obrony musiał zostać przeniesiony Alan Czerwiński, Borja Galan musiał grać jako wahadłowy, choć jest zawodnikiem skrajnie ofensywnym, Mateusz Mak zaczął występować w pierwszym składzie, aż w końcu nawet Mateusz Kowalczyk (zaraz po wyleczeniu urazu) został przesunięty do przodu i w ostatniej kolejce nie wystąpił w środku pola obok Oskara Repki (do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić), a obok napastnika Sebastiana Bergiera.

Problemy kadrowe z tygodnia na tydzień wydawały się nawarstwiać, o czym świadczyły także sceny w ostatnim meczu Radomiu. Przed spotkaniem na liście ze składem w linii obrony znajdował się Lukas Klemenz, ale po pierwszym gwizdku na murawie zameldował się zamiast niego powracający do zdrowia Marten Kuusk. – Przed kontuzją czułem, że jestem w lepszej dyspozycji, ale w starciu z Radomiakiem nie było jednak źle – zapewnił po spotkaniu Kuusk. Dlaczego Estończyk zastąpił Klemenza? Ponieważ ten zmagał się z problemami żołądkowymi. – Lukas nie dość, że miał przeciążony staw kolanowy, to przed meczem odczuł problemy żołądkowe. Zgłosił, że nie da rady i musieliśmy dokonać zmiany zaraz przed meczem – powiedział po spotkaniu Rafał Górak.

Zmiana trybu

Kuusk musiał więc szybko reagować, być gotowym do zastąpienia kolegi z drużyny jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji. – Było przewidziane, że usiądę na ławce rezerwowych. Skoro jednak Lukasa dopadł wirus, podczas rozgrzewki musiałem szybko zmienić podejście. Oczywiście zawsze jestem skupiony, ale nie spodziewałem siętakiego obrotu sprawy. Błyskawicznie musiałem przestawić się jednak na tryb wyjściowej jedenastki –  mówi Estończyk, zaznaczając, że pierwsze minuty spotkania nie były najlepsze w jego wykonaniu. Mimo wszystko GKS do momentu zmiany stron utrzymywał czyste konto. Co więcej, Kuusk przydał się także w ataku. To po jego strzale piłka odbiła się od rywala i trafiła pod nogi Sebastiana Bergiera, który trafił do siatki. – Sprzyjało mi szczęście! W pierwszej połowie zagraliśmy kilkadziesiąt dobrych minut i zasłużyliśmy na bramkę. Mateusz Kowalczyk mi podał, oddałem strzał, a Sebastian był w odpowiednim miejscu, żeby wbić piłkę do siatki – opisywał sytuację bramkową 28-letni obrońca.

Dla urodzonego w Tallinnie Kuuska z pewnością idealnym scenariuszem byłoby zwycięstwo i zachowanie zera po stronie strat. Tymczasem Radomiak w drugiej połowie zdominował rywalizację na boisku i zdobył wyrównującego gola. GieKSa zremisowała, Kuusk nie może być więc w pełni zadowolony z meczu w wyjściowej jedenastce. Przypomnijmy, że wszedł od początku pierwszy raz od 30 listopada, gdy podczas pucharowego meczu z Unią Skierniewice doznał urazu stawu skokowego.

Kacper Janoszka