Nadzieje uderzyły w słupek
Ruch w Opolu powinien odnieść pierwszą wyjazdową wygraną, ale... sekundy przed końcem zmarnował rzut karny!
Mateusz Szwoch (w środku) powinien zostać bohaterem chorzowian! Fot. Mateusz Porzucek/Press Focus
Pierwszą ciekawostką derbów Górnego Śląska było zestawienie Ruchu. Faktu, że Bartłomiej Gradecki stanie między słupkami, można się było spodziewać, natomiast zaskoczeniem było, że trener Waldemar Fornalik posadził na ławce dotychczasowego pewniaka na środku obrony Aleksandra Komora. Zastąpił go Andrejem Lukiciem, który jeszcze niedawno łapał rytm meczowy w rezerwach. W składzie pojawił się też Mo Mezghrani, bo kontuzjowany (jak i Denis Ventura) był Piotr Ceglarz, co było sporym osłabieniem chorzowian. A Odra? Do jedenastki wrócił tylko Mateusz Spychała, ostatnio pauzujący za kartki.
Duet Canarinhos
Futbol bywa jednak przewrotny i tak... już w 7 minucie prowadzenie objął pozmieniany Ruch! Niebiescy chcieli uniknąć sytuacji z ostatniego meczu z Pogonią Grodzisk, gdy stracili gola na samym początku, więc w Opolu rozegrali składną akcję w trójce Nagamatsu-Szwedzik-Kolar, którą wykończył ten ostatni. Gospodarze mieli potem optyczną przewagę, ale nic z niej nie wynikało, może poza średnio groźną próbą Mato Milosa. W 43 minucie lepszą okazję na podwyższenie miał wpadający w „szesnastkę” Shuma Nagamatsu, ale uderzył za słabo.
Trener Jarosław Skrobacz ma jednak głowę na karku, więc zdecydował się na dwie roszady już w przerwie. Odra zmieniła też formację, odchodząc od trójki z tyłu i przechodząc na lustrzane odbicie chorzowskiego 4-3-3. Opolanie mieli w środku pola brazylijski duet, bo z roli stopera w rolę defensywnego pomocnika wcielił się broniący jak w zegarku Cassio, a obok biegał Lucas Ramos. Efekt? W 10 minut mieli 3 znakomite okazje, z czego 2 były autorstwa Canarinhos! Ramos kropnął bowiem w poprzeczkę, a Cassio główkował tuż obok. Między tymi sytuacjami natomiast... gola strzelił wracający do składu wspomniany Spychała! Strzelił z powietrza, intuicyjnie, nie za czysto, ale zaskoczył Gradeckiego, który mimo że miał piłkę na rękawicach, wpuścił ją do siatki. Kamyczek do ogródka debiutanta!
Kark uratowany
Ruch potrzebował mniej więcej kwadransa, żeby się ogarnąć. Trener Fornalik jednak, w swoim stylu, nie śpieszył się ze zmianami, choć tak po prawdzie... lista kontuzjowanych była wczoraj tak długa, że pole jego manewru nie było zbyt obszerne. Niebiescy mieli jednak okazje, a co najmniej dublet powinien mieć Kolar, marnujący dwie świetne szanse – w jednej ofiarnie z bliska interweniował Mateusz Abramowicz. Znacznie więcej z gry miała Odra, bo próbowali Szymon Kobusiński, Szymon Szkliński (piłka wybita z linii bramkowej), Joshua Perez czy Filip Kendzia (zrekompensował się paradą Gradecki).
Można było mówić, że opolanie pracują na kolejną bramkę i są bliżej zwycięstwa, ale finalnie... odetchnęli z ulgą, że w ogóle ugrali remis! Tak jak Skrobacz trafił z większością zmian (Perez, Szkliński i Kobusiński na duży plus, a Damian Tront nie przeszkadzał), tak ta ostatnia, Jakuba Szreka, omal nie pogrzebała całej pracy, jaką wykonała wczoraj Odra. Piłkarz, który jest w drużynie najdłużej, wszedł na boisko w doliczonym czasie i to po jego nieudanym wybiciu faul w polu karnym popełnił Kendzia! Do „jedenastki” podszedł Mateusz Szwoch, ale... trafił tylko w słupek. Po miernej drugiej połowie Ruch powinien więc zgarnąć 3 punkty, pierwsze w delegacji w tym sezonie, ale na przełamanie będzie musiał czekać... do grudnia. W ostatnim meczu tego roku Niebiescy pojadą do Łęcznej, wcześniej grając czterokrotnie u siebie.
Piotr Tubacki
5 STRZAŁÓW oddały w sumie w pierwszej połowie oba zespoły. Po przerwie działo się już znacznie więcej i uderzenia były... 24!
OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐
◼ Odra Opole – Ruch Chorzów 1:1 (0:1)
0:1 – Kolar, 7 min, 1:1 – Spychała, 52 min
ODRA: Abramowicz – Kendzia, Cassio, Chrzanowski – Spychała (90+2. Szrek), Purzycki (72. Tront), Ramos, Milos (46. Perez) – Kupczyk (46. Szkliński), Przybyłko, Prikryl (68. Kobusiński). Trener Jarosław SKROBACZ.
RUCH: Gradecki – Konczkowski, Leśniak-Paduch, Lukić, Preisler – Sz. Szymański – Szwoch, Nagamatsu (86. Sobeczko) – Szwedzik, Kolar, Mezghrani (80. Żurawski). Trener Waldemar FORNALIK.
Sędziował Paweł Pskit (Zgierz). Widzów 8345. Żółte kartki: Szkliński – Konczkowski, Szoch
