Sport

Nadzieja umiera ostatnia

Po niezliczonych próbach, nierzadko w rozdzierających serce okolicznościach, Tommy Fleetwood wreszcie wygrał na PGA Tour!

Tommy Fleetwood doczekał się pierwszego zwycięstwa na amerykańskiej ziemi. Fot. Facebook PGA Tour

Cóż to była za niedziela! Kochają go bez wyjątku wszyscy fani golfa, na całym świecie, a on po raz kolejny stanął przed tym samym zadaniem – dowieźć zwycięstwo, mieć to wreszcie za sobą. Na finałową rundę znowu wyszedł z prowadzeniem i ponownie próbował się nie rozsypać. Tym razem jakimś cudem się udało.

- Myślę, że każdy może łatwo powiedzieć, że jest odporny, że się odbija, że ma wolę walki – podsumowywał Tommy Fleetwood. - To zupełnie co innego, kiedy musisz to rzeczywiście udowodnić.

Trudna decyzja

Przez całą niedzielną batalię napięcie na jego twarzy widoczne było z kilometra, a błękitne oczy zrobiły się jakby nieco stalowe. Na piętnastym tee, po tym jak chwilę wcześniej ustrzelił dwa birdie na dwunastce i trzynastce, musiał zmierzyć się z wyzwaniem teleportowania piłki na wyspowy green, jakieś 200 metrów nad niemal oceanem wody. Wyraźnie walczył ze sobą. Dzień wcześniej utopił tam piłkę, kończąc soczystym double’em, za to w dwóch poprzednich próbach trafił tam spektakularne birdie. W rundzie finałowej ciężar gatunkowy tego uderzenia był przytłaczający. Długo zastanawiał się jaki kij wybrać, dłużej niż zwykle konsultował to ze swoim caddym. Już niemal się zdecydował, po czym się wycofywał. Normalnie gra szybko niczym wiatr, teraz nie mógł podjąć decyzji. Klasycznie się zawiesił - katastrofa wisiała w powietrzu. Co bardziej nerwowi widzowie zrobili sobie przerwę w emocjach i uznali, że to najlepszy moment, żeby przyszykować popcorn. Wreszcie odpalił, lądując na greenie, po czym piłka lekko się z niego wytoczyła. Co prawda zrobił tam bogeya, jednak przeszedł tę próbę suchą stopą. Dalej był w grze. Od tej chwili zaliczył trzy kolejne pary, z rundą 68 i wynikiem -18 finiszując na pierwszej pozycji! Mimo trudnych okoliczności wypracował trzy uderzenia przewagi nad rozpoczynającym niedzielę z takim samym wynikiem jak on, Patrickiem Cantlayem, i awansującym o jedną pozycję w klasyfikacji Russelem Henleyem. Całe cztery uderzenia więcej od niego potrzebowali: szalejący z rundą dnia 62 Kanadyjczyk Correy Conners, światowy numer jeden  Scottie Scheffler i niedawny zdobywca pierwszego trofeum na PGA Tour, podobnie jak Tommy wielokrotnie będący bardzo blisko wygranej, Cameron Young.

W odpowiednim momencie

Zwykle niecenzuralne słowa nie kalają jego ust. To prawdziwy angielski dżentelmen, grzeczny i  ułożony chłopak z Southport. Tym razem nie mógł się powstrzymać, ciesząc się z wygranej razem ze swoim wieloletnim przyjacielem i caddym, Ianem Finnisem. - W ... odpowiednim momencie – podsumował tę podniosłą chwilę, wtrącając ekspresyjną „bombę” słowną. Reakcja była uzasadniona. Po 164 próbach, trzydziestu miejscach w pierwszej piątce, dwunastu w TOP 3 i sześciu drugich, w końcu może tytułować się zwycięzcą na PGA Tour. To jednak nie wszystko. Zgarnął też FedExCup. W tym roku zasady określające kto zdobędzie ten puchar, były nieco bardziej korzystne dla każdego, oprócz Scottie'ego Schefflera, który jako lider rankingu rozpoczynał poprzednią rywalizację z wynikiem -10 i kolejnymi czterema rywalami z -8, -6, -4 i -2. Okazuje się, że gdyby te same zasady obowiązywały również tym razem, wygrałby Scheffler, jedno uderzenie przed Fleetwoodem. Uff! Nie ma jednak większego sensu rozdrapywanie tej kwestii. Zasady były takie, a nie inne.  

Tommy był najlepszym zawodnikiem ostatnich trzech tygodni, nie licząc oczywiście Schefflera. Niewielu grało lepiej od początku tego lata. Pod koniec czerwca prawie wygrał Travelers Championship. Na ostatnim dołku przegrał jednym uderzeniem z amerykańskim kapitanem Ryder Cup - Keeganem Bradleyem. Przed finałem FedEx St. Jude Championship prowadził jednym strzałem przed Justinem Rose’em, z którym szedł w niedzielę w ostatniej grupie. Jeszcze na szesnastym tee miał dwa uderzenia przewagi, ale bogey na kolejnym dołku zrujnował wszystko i Tommy jednym uderzeniem nie wszedł do dogrywki, kończąc na trzecim miejscu, razem z Schefflerem. Tydzień później finiszował czwarty w BMW Championship, gdzie oczywiście wygrał Scottie.

Nauka nie poszła w las

Po każdym niedokończonym dziele mówił mniej więcej to samo, nigdy nie wyrażając niczego poza wdzięcznością za szansę jaką dostał, zawsze patrzył optymistycznie w przyszłość. - Jak każdy normalny człowiek czuję rozczarowanie, smutek, złość – powiedział przed rozpoczęciem finałowego turnieju sezonu PGA Tour. - Ale jednocześnie… myślę, że mam świadomość, że nie ma sensu traktować tego jako negatywne doświadczenie. Trzeba po prostu wyciągać wnioski ze wszystkiego i starać się robić, co w naszej mocy. 

Już po zwycięstwie zażartował ze łzami w oczach: - Kiedy przegrałeś tyle razy, trzypunktowa przewaga na ostatnim dołku nie wydaje się aż tak wielka. Kibice są niesamowici, to mnie wzrusza. Mam ogromne szczęście, że otrzymuję wsparcie. To coś wyjątkowego i mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, jak bardzo jestem za nie wdzięczny.

- Po prostu się uczysz – powiedział 34-latek, aktualnie szósty zawodnik rankingu światowego. - To nie było łatwe, ponieważ, kiedy się to wszystko kumuluje, zaczynasz oczywiście myśleć o różnych rzeczach. Ale czuję, że przez cały czas miałem świetne nastawienie. Mam nadzieję, że to tylko jedno zwycięstwo, pierwsze z wielu. Nie da się wiele wygrać, jeśli nie wygra się pierwszy raz.

Fleetwood został pierwszym graczem od powstania FedEx Cup w 2007 roku, który zdobył swój przełomowy tytuł PGA Tour podczas Tour Championship i drugim Anglikiem, który wywalczył tę nagrodę po Justinie Rose'ie w 2018 roku. Jest też pierwszym zawodnikiem, który znajdował się w pierwszej szóstce turniejowej po każdej rundzie play offów FedEx Cup i zakończył serię trzech turniejów kończących sezon z łącznym wynikiem 43 poniżej par w 12 rundach.

Sukces długowłosej połówki wystrzałowego duetu Moliwood z paryskiego Ryder Cup i zdobywcy decydującego punktu dla Europy w Rzymie daje solidny zastrzyk nadziei kibicom Team Europe przed wrześniową batalią z Amerykanami w Nowym Jorku.

Kasia Nieciak

WYNIKI

Nie da się wiele wygrać, jeśli nie wygra się pierwszy raz". Fot. Facebook PGA Tour

Kiedy było już po wszystkim, emocje wystrzeliły. Fot. Facebook PGA Tour