Endrick podczas towarzyskiego meczu z Hiszpanią pomaga wstać Carvajalowi. Foto Cordon Press/SIPA USA/PressFocus

 

To będzie wspaniały turniej!

Rozmowa z BARTŁOMIEJEM RABIJEM, ekspertem futbolu południowoamerykańskiego


W Stanach Zjednoczonych rozpoczyna się 47. Copa America. Tym razem wystąpi 16 drużyn: 10 zrzeszonych w COMNEBOL, południowoamerykańskim odpowiedniku UEFA, oraz gościnnie sześć ze strefy CONCACAF, czyli z Ameryki Północnej i Środkowej.


Tym razem stawkę powiększono. Taka liczba uczestników gwarantuje przejrzysty przebieg zawodów i jasne zasady awansu?

- To zdecydowanie dobry pomysł, tym bardziej że przetestowany właśnie w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku. Świetnie wtedy wyszło, to był najpopularniejszy turniej w historii, miał największe audytorium, żaden mundial takiego nie miał. To był ogromny sukces finansowy zarówno dla CONCACAF-u, jak i COMNEBOL-u. A jako entuzjasta futbolu południowoamerykańskiego muszę powiedzieć, że rozgrywki ograniczające się jedynie do krajów zrzeszonych w tamtejszej federacji są… nudne jak flaki z olejem. Gra ze sobą tych samych dziesięć drużyn, które grają ze sobą też w grupie eliminacyjnej do mistrzostw świata. Ciągle ze sobą rywalizują, ciągle jest to samo, to samo, to samo…

Dla kibiców spoza Ameryki jest oczywiste, że drużyny z tych federacji powinny grać razem. Wiadomo jednak, że to konflikt interesów i jest problem z dzieleniem zysków. Ten turniej z pewnością będzie ciekawszy niż poprzedni. Wtedy połowa meczów była nudna także przez regulamin rozgrywek. Z grupy wychodziły cztery z pięciu zespołów, trudno było więc mówić o poważnej rywalizacji w fazie grupowej. Będzie też cieszył się ogromnym zainteresowaniem.

Wydaje się, że faworyci są ci sami. Porozmawiajmy o latynoskich gigantach. Tytułu broni Argentyna. Wygląda na to, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Trener Lionel Scaloni powołał właściwie tę samą ekipę, która wygrała ostatni mundial w Katarze.

- Rzeczywiście, w kadrze powtarza się aż 21 nazwisk, doszedł Lo Celso, który w Katarze nie wystąpił, bo był kontuzjowany. Skład wygląda imponująco, ale boję się tego w co wpadło kiedyś Chile po dwóch z rzędu wygranych Copa America. Nowy selekcjoner powinien dokonać zmian oznaczających, że pewna formuła się już wyczerpała. Chilijczycy tego nie zrobili i wpadli w kryzys. Przegapienie odpowiedniego momentu na zmiany to według mnie błąd. A kto dziś śmie zmienić mistrzów świata i Ameryki? Mam przeczucie, że nawet porażka będzie rozgrzeszona, bo argentyńscy kibice tak są zachwyceni obecną generacją. Tam nadal trwa świętowanie wielkich sukcesów z ostatnich lat, a ludzie, którzy to sprawili już za życia są legendami. A Messi ma przecież 37 lat, Di Maria – 36. Jednak dopóki oni nie powiedzą „pas”- nikt nie śmie odsuwać ich od reprezentacji.

Według mnie, lepiej dla Messiego byłoby, gdyby pożegnał się z karierą tak, jak robi to teraz Toni Kroos w Niemczech. Myślę jednak, że presja ze strony otoczenia i sponsorów będzie olbrzymia, zrobią wszystko, żeby zagrał jeszcze na mundialu w 2026 roku. Wielkie sukcesy powodują, że trudniej wypłynąć potem w reprezentacji talentom kolejnych generacji, są przyblokowane. Zwyczajnie brakuje potem świeżej krwi. Owszem, pojawili się w kadrze na ten turniej Valentin Carboni i Alejandro Garnacho, ale to jednak za mało. Argentyńczycy muszą więc tę żabę przełknąć, choć być może nie mam racji. Mogą znowu wygrać ten turniej, tym bardziej, że ich główny rywal, Brazylia, jest w wyjątkowej rozsypce.Myślę, że dziś nawet Polska wsunęłaby Brazylii.

Dlaczego?

- Uważam, że byłoby cudem, gdyby to "Canarinhos" wygrali Copa America. Ten zespół prowadzi już trzeci selekcjoner w ciągu zaledwie półtora roku, zmieniają się więc koncepcje. Trudno nawet powiedzieć jak gra Brazylia prowadzona obecnie przez Dorivala Juniora. Najpierw, tuż po mundialu w Katarze, zatrudniono Ramona Menezesa, potem Fernando Diniza. To byli szkoleniowcy o odmiennej charakterystyce, odmiennej wizji futbolu. Eksperymentowali. Piłkarze dwukrotnie dostali od działaczy sygnał: jest ten trener, ale chcemy kogoś innego. Oni czekali na Ancelottiego, a Ancelotti o tym nie wiedział… Pojawił się tam również problem innego rodzaju. W Brazylii jest kłopot bogactwa, jeśli chodzi o środkowych napastników, trzej grają w najbardziej renomowanych klubach na świecie. Znacznie gorzej wygląda to jednak, jeśli chodzi o środek pomocy czy boki obrony. Przecież Brazylijczycy słynęli z wybitnych bocznych obrońców, pamiętamy Roberto Carlosa, Cafu, Daniego Alvesa, Marcelo. Boczny obrońca w Brazylii to zawsze było futbolowe lamborghini, ferrari… A dziś grają Wendell, Yan Couto albo Guillerme Arana, który się odbił od Sevilli. To przeciętni piłkarze, wcześniej nie mieliby szans, by trafić do reprezentacji. Teraz walczą o podstawowy skład. Podobnie w środku pola.

Kiedyś rządzili tam Socrates, Zico, Falcao czy Toninho Cerezo…

- Teraz jest inaczej. Tam rządzą dziś przeciętniacy. Douglas Luiz z Aston Villi jest solidny i tyle. Momentami wygląda to tak, jakby była to jakaś reprezentacja B albo kadra olimpijska.

Jednak właśnie w Brazylii objawia się przecież nowe cudowne dziecko światowego futbolu.

- Endrick to rzeczywiście niezwykły talent z Palmeiras, ma niespełna 18 lat. To jest cudo, moim zdaniem wręcz największy obecnie talent w Ameryce Południowej! Pamiętasz jak wyglądał Ronaldo gdy miał 18 lat? Napakowany, zbity, silny... Endrick jest podobny. Gra bardzo agresywnie, wchodzi w rywali jak dzik w zarośla, taranuje ich. To jemu ktoś łokcia sprzeda, to on w zamian bodiczka. A przy tym jest świetny technicznie i superdynamiczny! Real chciał go kupić za 60 mln euro, w umowie były jednak zawarte dodatkowe zapisy na dodatkowe bonusy. Endrick wykręcił takie statystyki, że Real ostatecznie musi dać za niego 74 mln euro. Chłopak przechodzi do Realu 1 lipca. To najwyższy transfer w historii, jeśli chodzi o zakup piłkarza z klubu spoza Europy do europejskiego klubu. Cóż, Brazylia nie byłaby Brazylią, gdyby nie miała talentów. Mają oczywiście utalentowaną grupę graczy z roczników 1997-2001, więc jeśli Dorival Junior tego nie zepsuje, to powinni być w gronie faworytów do zwycięstwa na mundialu w 2026 roku. Ale jak Brazylia zagra teraz – nie wiadomo. Ci, którzy mówią, że wiedzą – guzik wiedzą.

Wiem, że na tym turnieju zwracasz uwagę na Urugwaj. Dlaczego?

– To mój osobisty faworyt. W ostatnim czasie Urugwajczycy przeprowadzili przemianę pokoleniową. Prezes tamtejszej federacji pokazał, że myśli. Zrobił to, czego nie potrafili w Argentynie. Ostatnia generacja bardzo się zasłużyła, wiele osiągnęła. Żaden urugwajski trener nie przyjdzie i nie odstawi tego towarzystwa. W Montevideo byłby skończony, zawsze byłby „gnojem, który wszystkich odstawił”. Pogrzebałby życie towarzyskie. Wzięto więc faceta, który na to nie zważał: nowym selekcjonerem został niezwykły Marcelo Bielsa, który zawsze robi, co uważa. Jeśli ma plan do zrealizowania, to go realizuje, choćby nie wiem co (uśmiech). Argentyńczyk objął stanowisko i odstawił od reprezentacji wielu zasłużonych, ale jednak już wiekowych graczy. Nie ma już więc Cavaniego, Muslery, Caceresa. Został w kadrze tylko grający w Gremio Porto Alegre Luis Suarez, który dla następców stał się mentorem, mobilizującym ich idolem. Są w niego wpatrzeni jak w obrazek, chcą zrobić karierę w Europie i go słuchają. Za zgodą selekcjonera jest w drużynie prawie równie ważny jak trener.

Tymczasem Bielsa postawił na nową generację, na młodych zawodników, którzy nie są wcale gwiazdami. Grają w solidnych klubach, ale trudno mówić o wybitnych jednostkach. Sama młodzież, przy tym wielu krewkich zawodników, jak to w Urugwaju (uśmiech). Przykład? Skrzydłowy Agustin Canobbio zawodnik brazylijskiego Athletico Paranaense. Wielu goli nie strzela, nie jest najlepszym dryblerem, ale można na niego liczyć. A to kogoś w ważnym momencie skosi, a to wróci kiedy trzeba… Zawsze będzie coś z siebie dawał, takich zawodników Bielsa powyciągał. Dał nawet szansę facetowi z III ligi, która w Urugwaju jest amatorska. Pokazał, że każdy kto dobrze gra w piłkę, może u niego zaistnieć. Urugwaj gra widowiskowo, z rozmachem w eliminacjach pacnął Argentynę. Pamiętajmy przy tym, że Urugwaj rok temu wygrał mistrzostwa świata do lat 20 więc narybek cały czas jest.

Czy ktoś spoza tej wielkiej trójki może coś podczas tego turnieju pokazać?

Jestem ciekaw, co zaprezentują drużyny ze strefy CONCACAF. Sądzę, że silna fizycznie Kanada w meczu otwarcia może stawiać opór Argentynie. Nie widzę ich jako kandydatów do zwycięstwa, ale na pewno są w stanie zrobić pojedyncze niespodzianki.Na Meksyk nie liczę, tam jest przebudowa. Jedno wiadomo: to będzie fantastyczna impreza!

Rozmawiał Paweł Czado


BARTŁOMIEJ RABIJ



Najlepszy w Polsce specjalista od południowoamerykańskiej piłki. W przeszłości m.in. korespondent polskich mediów podczas mundialu w Brazylii. Ekspert, felietonista, autor książki „Podcięte skrzydła kanarka. Blaski i cienie brazylijskiego futbolu”. Współtwórca wydawnictwa Mandioca.