Sport

Na samym dnie

Historia Girondins Bordeaux, przynajmniej na pewien czas, dobiega końca.

Upadek zespołu z Bordeaux jest smutny i bolesny. Fot. Icon Sport/SIPA USA/PressFocus

FRANCJA

W następstwie potwierdzenia decyzji DNCG (Krajowa Dyrekcja Kontroli Zarządczej – red.) o relegowaniu Girondins Bordeaux do National 1 (trzecia liga francuska – red.) klub złożył we wtorek bilans w Sądzie Handlowym w Bordeaux w celu rozpoczęcia niezbędnej restrukturyzacji. W związku z tym Sąd Handlowy wkrótce ogłosi wszczęcie postępowania zbiorowego, które automatycznie doprowadzi do utraty statusu zawodowego przez klub - czytamy w oświadczeniu opublikowanym w czwartkowy wieczór. Kończy to blisko 90-letnią historię zespołu z Bordeaux na francuskich boiskach.

Cyrk na kółkach

Transfer Rafała Strączka do GKS-u Katowice mógł być lekkim zaskoczeniem, szczególnie dla osób, które na co dzień nie obserwują tego, co dzieje się w futbolu francuskim. Trzeba jednak być uczciwym – ostatnie lata w Bordeaux były istną finansową katastrofą, która musiała zakończyć się w ten sposób. Aby zrozumieć, gdzie leży problem, należy cofnąć się do 2018 r. Wówczas klub został wykupiony z rąk telewizji M6 przez General American Capital Partners i Joe DaGrosę. Nie była to jednak prosta, łatwa i przyjemna transakcja.

Negocjacje trwały rok. Dopiero po tym czasie za 100 milionów euro Joe DaGrosa wykupił „żyrondystów”, co zainaugurowało... degrengoladę. Rok później sprzedał ich amerykańskiej grupie King Street. - Jak ogłosiliśmy publicznie, w rzeczywistości było to spowodowane niedającymi się pogodzić różnicami w zarządzaniu i funkcjonowaniu klubu. Tak duża niepewność w sprawie tego, jak klub będzie działał w przyszłości, nie leży w niczyim interesie, dlatego postanowiliśmy dołożyć wszelkich starań, aby rozstać się polubownie, co zrobiliśmy – mówił po zmianach DaGrosa.

Amerykanie, zamiast zająć się stroną sportową, skupili się na wszystkim wokół. To spowodowało, że przeciętni zawodnicy zarabiali krocie, a co za tym idzie, nie dawali drużynie za wiele. W 2021 r. Girondins Bordeaux jeszcze zdołało utrzymać się w lidze. Wtedy sytuacja finansowa wyglądała już na tyle źle, że King Street postanowił wycofać się z finansowania klubu. Wówczas na „ratunek” ekipie z Bordeaux przyszedł Gerard Lopez.

Trzy lata agonii

– To misja ratunkowa. Wydajemy zbyt wiele na płace. Do tego mamy niskie przychody i ogromne straty. Będziemy potrzebować od trzech do sześciu miesięcy, aby ustabilizować sytuację i wyjść na prostą – mówił Luksemburczyk w momencie przejmowania klubu. Opowieści i zapewnienia nic nie dały. Girondins Bordeaux rok później wylądowało szczebel niżej. Sytuacja była opłakana. W Ligue 2 zawodnicy także radzili sobie słabo. Przed sezonem 2024/25 pojawiła się realna groźba - jeśli „żyrondyści" nie uporają się z problemami finansowymi, wylądują na trzecim poziomie rozgrywkowym.

Nadzieją była kolejna sprzedaż klubu. Nic z tego nie wyszło. Medialne plotki wskazywały, że ECA (Europejskie Stowarzyszenie Klubów – red.) z Nasserem Al-Khelaifim na czele miało szykować fundusze na ratunek. Informacje te nie miały wiele wspólnego z prawdą. Po blisko 90 latach „żyrondyści” znikają z francuskich zawodowych boisk. Kontrakty z zawodnikami zostaną rozwiązane, a ośrodek treningowy opustoszeje. Co dalej z klubem? Nie wiadomo. Wedle znanych informacji Lopez nadal chce zarządzać klubem i walczyć o jego odbudowę. - Poważnie? Ten człowiek powinien zniknąć z Bordeaux i naszego klubu. Być może to moment, by rozpocząć budowę trwałego projektu. Trochę czasu zajmie, by opatrzyć rany. Cokolwiek się stanie, mam nadzieję, że ten wspaniały klub pewnego dnia odzyska swoje miejsce na szczycie francuskiej piłki – napisał w mediach społecznościowych Bixente Lizarazu, wychowanek i legenda klubu z Bordeaux.

(ptom)


LICZBA

6 MISTRZOSTW FRANCJI zdobyło Girondins Bordeaux. Po złoto sięgało w latach 1950, 1984, 1985, 1987, 1999 i 2009. Dołożyło cztery Puchary Francji, trzy Puchary Ligi Francuskiej i tyle samo Superpucharów.