GKS Tychy po raz kolejny przekonał się, jak znakomitym zawodnikiem jest Maksym Chłań. Fot. Piotr Matusewicz/Press Focus


Na progu ekstraklasy

Lechia Gdańsk pokazała tyszanom, jak powinna grać drużyna walcząca o awans.


Do tego meczu obydwie drużyny przystępowały w odmiennych nastrojach. Zawodnicy liderującej Lechii wybiegli na murawę podrażnieni porażką poniesioną tydzień wcześniej ze Stalą Rzeszów i zmobilizowani wizją postawienia pieczęci na awansie do ekstraklasy. Natomiast tyszanie, plasujący się na 3. miejscu, byli zadowoleni z dwóch zwycięstw z rzędu oraz serii nieprzegranych 5 wyjazdowych spotkań. Liczyli, że uda się im przedłużyć tę passę.


Awaryjny napastnik

Szybko jednak okazało się, że goście nie mają żadnych argumentów, żeby przeciwstawić się zespołowi Szymona Grabowskiego. Nawet fakt, że szkoleniowiec gdańszczan nie mógł skorzystać ze swoich kluczowych napastników, bo zarówno Tomasz Bobczek, jak i jego zmiennik Łukasz Zjawiński byli kontuzjowani, niczego nie zmienił. Ba, to właśnie przekwalifikowany awaryjnie na „dziewiątkę” Kacper Sezonienko jako pierwszy wpisał się na listę strzelców. W 13 minucie 21-latek strzałem z bliska sfinalizował płynną akcję, którą rozegrali: Miłosz Kałahur, Maksym Chłań, Rifet Kapić i Camilo Mena, otwierający strzelcowi drogę do bramki. Tyscy obrońcy nie zdążyli zareagować.


Tło dla miejscowych

O rosnącej z minuty na minutę przewadze Lechii świadczył bilans celnych strzałów po pół godzinie – 5:0. Jednakże „dopiero” w 45 minucie Iwan Żelizko zmienił rezultat. Po faulu Dominika Połapa na Chłaniu, szarżującym z lewego skrzydła, wychowanek Karpat Lwów przymierzył z rzutu wolnego wykonywanego zza linii bocznej pola karnego tak dokładnie, że ani trzyosobowy mur, ani próbujący interweniować Maciej Kikolski nie byli w stanie zapobiec stracie gola. Po zmianie stron, mimo roszad w ustawieniu, drużyna Dariusza Banasika nadal była tylko tłem dla gdańszczan. Wprawdzie po zatrzymanej przez Połapa kontrze Chłania sędzia po interwencji VAR-u odwołał decyzję o przyznaniu rzutu karnego miejscowym, a Tomasz Neugebauer w 56 minucie nie wykorzystał prezentu od Patryka Mikity, ale co się odwlecze…


Muszą grać o wiele lepiej

W 86 minucie bowiem szarżujący z lewej strony Jakub Sypek przedarł się aż do końcowej linii i mimo interwencji Kikolskiego oraz Nemanji Nedicia zdołał zagrać przed pustą bramkę. Tam Chłań bez problemów przypieczętował zwycięstwo Lechii. Wprawdzie te 3 punkty, z matematycznego punktu widzenia, nie gwarantują jeszcze gdańszczanom awansu do ekstraklasy, ale gra, jaką zaprezentowali, pozwoliła już i zawodnikom, i sztabowi, i działaczom, i kibicom fetować sukces. Fruwały więc w powietrzu marynarki, a trener Grabowski noszony był na rękach. Natomiast tyszanie po cichu opuścili wiwatujący stadion i mieli dużo czasu w drodze powrotnej na przemyślenie swojej sytuacji na finiszu sezonu. W ostatnich 3 meczach muszą bowiem zagrać o wiele lepiej, żeby skutecznie walczyć o miejsce w strefie barażowej.

Jerzy Dusik