Na Podlasie za kar(n)e
Tym razem Afimico Pululu okazał się katem Litwinów z Poniewieża, gwarantując Jagiellonii grę w europejskich pucharach.
Po wygranej 4:0 oczywistością było, że w rewanżu z Paneveżysem „Dumie Podlasia” nic już nie grozi. Mimo tego trener Adrian Siemieniec rzucił do boju najlepsze, co miał, a w praktyce... lepsze niż w meczu ligowym z Radomiakiem – bo do obrony wrócił Mateusz Skrzypczak, a na szpicę Afimico Pululu. Na Litwie hat trickiem popisał się Jesus Imaz, z kolei w Białymstoku królował właśnie napastnik z Angoli.
Absurdalnie staranowany
Od samego początku było widać, że obraz rewanżu nie będzie się bardzo różnił od tego z pierwszego spotkania. Litwini zapewne nieswojo czuli się na zapełnionym stadionie Jagiellonii, bo – bez ironii – chyba nigdy nie mieli okazji grać przed tak liczną publiką, 17,5 tysiąca widzów. Stres zeżarł ich już w pierwszym kwadransie. Robert Mazań we własnej „szesnastce” spóźniony staranował Dominika Marczuka. Decyzja o karnym była więcej niż podręcznikowa, a dokładnie podręcznikowo wykorzystał go Pululu. „Jaga” przejęła kontrolę i wyglądała tak, jakby grała mecz sparingowy z zespołem z niższej ligi. Paneveżys nie był w stanie niczym jej odpowiedzieć, choć niekiedy poza schemat starał się wychodzić jego angielski napastnik Noel Mbo.
Kopnięty w głowę
Kiedy mistrz Litwy miał już piłkę, nie wiedział, co z nią zrobić. Jagiellonia była znakomicie ustawiona, a jej pressing idealnie budowany, co dawało władzę niemalże totalną. Miała większe posiadanie piłki, oddawała więcej uderzeń. W ataku wszędobylski i szczególnie niewygodny był Pululu, a o gola ocierał się Kristoffer Hansen. Najbliżej był, gdy piłka po jego strzale musnęła poprzeczkę. Na 2:0 trafił jednak Pululu. Tym razem faul w polu karnym popełnił stoper Kaspars Dubra, reprezentant Łotwy, jeden z najbardziej doświadczonych graczy w zespole, gdy spóźniony kopnął w głowę Dusana Stojinovicia. Pululu tym razem uderzył na siłę i znów nie pomylił się.
Kuriozalnie po obu stronach
Angolczyk zaangażował się też w trzecią bramkę. Z obrońcą na plecach mocno dograł w stronę litewskiej bramki, gdzie doszło do kuriozalnej sytuacji. Drugi ze stoperów, Linas Klimavicius, chciał przeciąć centrę, ale kopnął w swojego kolegę, Markasa Benetę, który zaliczył samobója. Warto przypomnieć, że 31-latek cały 2020 rok spędził w... Zagłębiu Sosnowiec. Paneveżys strzelił jednak też gola honorowego. Zrobił to rezerwowy Siver Gussias, który wykorzystał tym razem kuriozalne wybicie Jakuba Lewickiego. 18-latek – w podobnej sytuacji jak Beneta – trafił w Diegueza, prezentując jednak sytuację rywalowi. Finalnie skończyło się 3:1, w dwumeczu 7:1 – a w kolejnej rundzie na „Jagę” czeka już norweskie Bodo/Glimt, które w identycznych stosunkach pokonywało RFS. Mistrz Polski jest już pewny co najmniej udziału w Lidze Konferencji.
Piotr Tubacki
18 NA KOSZULCE miał w poprzednim sezonie Tomasz Kupisz, który zdobywając z Jagiellonią mistrzostwo Polski zakończył swoją karierę. Wczoraj przed meczem otrzymał z tej okazji pamiątkową koszulkę, właśnie z nr 18. Skrzydłowy seniorską karierę zaczął właśnie w Białymstoku i po wojażach w wielu włoskich klubach również na Podlasiu ją zakończył. 34-latek zagrał 133 mecze w ekstraklasie, 209 we włoskiej Serie B i 4 spotkania w reprezentacji Polski.
Jagiellonia Białystok – FK Paneveżys 3:1 (1:0)
1:0 – Pululu, 12 min (karny), 2:0 – Pululu, 69 min (karny), 3:0 – Beneta, 85 min (samobójczy), 3:1 – Gussias, 87 min
JAGIELLONIA: Abramowicz – Sacek (62. Stojinović), Dieguez, Skrzypczak, Moutinho (72. Lewicki) – Kubicki, Romanczuk (61. Nguiamba) – Marczuk, Imaz (61. Nene), Hansen (72. Villar) – Pululu. Trener Adrian SIEMIENIEC.
PANEVEŻYS: Cerniauskas – Rasimavicius, Dubra (78. Cacatalua), Klimavicius, Mazań (70. Beneta) – Cadenović, Gorobsov – Veliulis (62. Sarpong), de Vega (62. Palacios), Dieng – Mbo (70. Gussias). Trener Stjin VREVEN
Sędziował Vassilis Fotias (Grecja). Widzów 17 589. Żółta kartka: Dubra