Sport

Na nowych torach

Działacze Górnika Radlin chcą przywrócić klubowi dawny blask, chociaż o najwyższych zaszczytach nie marzą.

Fot. archiwum Marcina Poloniusa.

Występujący obecnie na poziomie śląskiej klasy okręgowej (grupa 3 raciborsko-rybnicka) Górnik Radlin ma swoje miejsce w historii polskiego, nie tylko śląskiego, futbolu. W ubiegłym roku, konkretnie 10 maja, klub obchodził okrągły jubileusz 100-lecia istnienia. Nowy zarząd klubu, z prezesem Tomaszem Pawełczakiem i wiceprezesem Marcinem Poloniusem na czele, wyznaczył sobie ambitne cele, czyli między innymi systematyczne podnoszenie poziomu sportowego, poprawę bazy treningowej, pielęgnowanie historii klubu, a docelowo stworzenie muzeum pamiątek sportowych związanych z Górnikiem Radlin.

Sto lat minęło...

jak jeden dzień - chciałoby się zanucić nieco zmodyfikowaną wersję piosenki Andrzeja Rosiewicza z serialu „Czterdziestolatek”. Górnik Radlin - jak wspomniałem wcześniej - został założony 10 maja 1923 roku w Obszarach (dzisiaj Radlin) pod nazwą Towarzystwo Gry Piłki Nożnej „Orzeł Ema-Obszary”. W okresie międzywojennym drużyna występująca już pod nazwą Towarzystwo Sportowe „Błyskawica” trzykrotnie zdobyła pierwsze miejsce w rybnickiej A-klasie. W 1938 roku TS Błyskawica wywalczyła Puchar Rybnickiego Gwarectwa Węglowego oraz awans do pierwszej ligi śląskiej. Po wybuchu 2. wojny światowej na mocy dekretu o likwidacji polskich organizacji na Górnym Śląsku klub z Radlina został rozwiązany. Po jej zakończeniu odrodził się niczym feniks z popiołów, ponieważ został reaktywowany dokładnie trzy tygodnie po zakończeniu działań wojennych! W 1949 roku doszło do fuzji TS Błyskawica Radlin i KS Rymer Niedobczyce, w wyniku tego „małżeństwa” powstała drużyna Klub Sportowy Górnik Radlin-Niedobczyce. Po kilku miesiącach istnienia z nazwy zniknął człon Niedobczyce. W 1950 roku piłkarze Górnika Radlin awansowali do I ligi, natomiast rok później wywalczyli wicemistrzostwo I ligi, bez tytułu wicemistrza Polski, który przypadł finaliście Pucharu Polski. Do tego historycznego sukcesu poprowadził drużynę z Radlina legendarny trener Augustyn Dziwisz. W kolejnych latach pod jego kuratelą Górnik zajmował w elicie 10. miejsce (1952), 8. miejsce (1953) i 6. miejsce (1954).

Tak wyglądał stary budynek klubowy, w którym podczas okupacji byli zakwaterowani rosyjscy jeńcy wojenni.

Tak wygląda (jeszcze nieukończona) nowa siedziba piłkarzy Górnika Radlin.

W zespole z Radlina w przeszłości grało wielu znamienitych piłkarzy, reprezentantów Polski nie wyłączając. W tym gronie był Ignacy Dybała, z którym przed wieloma laty przeprowadziłem wywiad dla „Sportu Śląskiego” w jego domu w Rybniku. A poza tym grali Jerzy Krasówka, Paweł Sobek, Edward Jankowski, Ewald Wiśniowski, Edward Pytlik, Henryk Sachs, Józef Muskała, czy marian Piechaczek. Najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem Górnika Radlin jest jednak Stanisław Oślizło, który występował w tym zespole w latach 1956-59 i zadebiutował w ekstraklasie, a potem przeniósł się do Górnika Zabrze, którego przez wiele lat był kapitanem i reprezentantem Polski.

Skok w teraźniejszość

Przed kilkoma tygodniami doszło do spotkania klubowych działaczy, partnerów biznesowych klubu, piłkarzy Górnika i nowego sztabu szkoleniowego z kibicami. Sala dosłownie pękała w szwach. Wśród uczestników byli między innymi najstarszy były zawodnik, a obecnie sekretarz klubu, Feliks Szweda, związany z klubem od ponad 60 lat, najpierw jako piłkarz, a potem jako działacz oraz gość specjalny Daniel Szczepan, grający obecnie w pierwszoligowym Ruchu Chorzów.

W trakcie spotkania podsumowano rundę jesienną, w której Górnik zajął 12. miejsce, zdobywając w 15 meczach tyleż punktów (4 zwycięstwa, 3 remisy, 8 porażek, bramki 20:25). W tym miejscu trzeba koniecznie zaznaczyć, że w minionej rundzie Górnik wszystkie mecze rozegrał na wyjedzie, co było spowodowane remontem obiektów. Wiosną role się odwrócą i to radlinianie będą 15 razy pełnili honory gospodarza meczu. Ponadto drużyna awansowała finału Pucharu Polski na szczeblu okręgu. Poza tym rozmawiano o odbudowie klubowej marki, rozwoju infrastruktury oraz ambitnych celach sportowych, w tym dalszej pracy z młodzieżą.

Prezes Tomasz Pawełczak przedstawił nowy sztab szkoleniowy, który obecnie tworzą: trener Piotr Hauder, pierwszy asystent - Klaudiusz Szweda, drugi asystent - Kacper Kłopocki, trener bramkarzy - Tomasz Bzowski. Kierownikiem drużyny jest Rafał Pielorz, zaś opiekę medyczną nad zawodnikami sprawuje Andrij Bosenko. Nowy namaszczony szkoleniowiec podkreślił, że w drużynie drzemie ogromny potencjał. - Wasza determinacja i zaangażowanie to klucz do sukcesu. Z takim zespołem możemy mierzyć wysoko - powiedział Piotr Hauder.

Kopalnia wiedzy

Człowiekiem-instytucją w nowym zarządzie Górnika Radlin jest wiceprezes Marcin Polonius, który jest - nie waham się użyć tego słowa - prawdziwą kopalnią wiedzy o „swoim” klubie. Zresztą przekonacie się państwo o tym w dalszej części niniejszego artykułu. To właśnie on udostępnił nam zdjęcia (historycznych nie wyłączając), które ilustrują historię klubu. Niestety, mogliśmy wykorzystać tylko niektóre fotki pana Marcina, ale zaręczam, że taki bezcenny skarb nie przepadnie.

Wiceprezes klubu wyjaśnił powody konstrukcji nowego sztabu szkoleniowego. - W sezonie 2021/22 awansowaliśmy z A-klasy do ligi okręgowej - powiedział działacz Górnika. - Przez dziesięć lat trenerem naszego zespołu był Adrian Konieczny, ale 10 września odszedł z klubu i przeniósł się do trzecioligowej Unii Turza Śląska, gdzie przez pewien czas był pierwszym trenerem tego zespołu. (Wspólnie z Dawidem Skrzyszowskim prowadził Unię od 24 września do 28 października, w siedmiu meczach ligowych - przyp. BN). Już wtedy chcieliśmy zatrudnić w charakterze trenera Piotra Haudera, ale on był lojalny wobec Czarnych Gorzyce, w których pracował i powiedział, że temat może być aktualny dopiero po zakończeniu rundy jesiennej. W tej sytuacji drużynę prowadził asystent Adriana Koniecznego, Klaudiusz Szweda, który był grającym trenerem. W prowadzeniu zespołu pomagał mu... prezes Tomasz Pawełczak, ale było wiadome, że ten układ jest tymczasowy. Teraz skonstruowaliśmy nowy sztab szkoleniowy i z nadziejami przystąpimy do rundy wiosennej.

Inwestycja w infrastrukturę

W tej chwili w Górniku Radlin trenuje dziesięć drużyn - dwie seniorów i osiem młodzieżowych. - Ogółem ćwiczy prawie 200 zawodników – 40 seniorów oraz 150 dzieci i młodzieży w rozmaitych kategoriach wiekowych – wyjaśnia Marcin Polonius. - Jako ciekawostkę podam, że w naszej szkółce trenuje 4-letni syn Daniela Szczepana, Mikołaj. Przy okazji piłkarz Ruchu Chorzów został naszym ambasadorem. Teraz mocno inwestujemy w infrastrukturę. Mamy jedno boisko trawiaste, które jednak pamięta jeszcze czasy Błyskawicy. Wtedy były cztery trybuny, ale trzy z nich zostały zburzone. W ich miejsce budujemy nową trybunę, która będzie częściowo kryta, czyli pod dachem. Oprócz tego powstają kasy biletowe, toalety oraz siedzenia w barwach klubowych. Mamy również do dyspozycji pełnowymiarową płytę ze sztuczną nawierzchnią, usytuowaną niedaleko orlika, którą Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Radlinie wynajmuje innym klubom, by zarobić trochę grosza. Budujemy również nowy budynek klubowy, który zastąpi stary. Będzie nam służył od początku rundy wiosennej. W tym starym baraku - tak to trzeba powiedzieć - podczas drugiej wojny światowej mieszkało 86 jeńców rosyjskich.

Ocalić od zapomnienia

Marcin Polonius zamierza w niedalekiej przyszłości otworzyć muzeum historii Górnika Radlin. - Początkowo chciałem stworzyć „tylko” niewielką - ujmijmy to tak - izbę pamięci, która stałaby się świadectwem bogatej historii klubu. Przecież nasz klub przez osiem sezonów występował w ówczesnej ekstraklasie, z której spadał i do której wracał jak bumerang, dotarł do ćwierćfinału Pucharu Polski w sezonie 1953/54, trzykrotnie był mistrzem 2. ligi, w latach 1949, 1956 i 1958. W tabeli wszech czasów ekstraklasy zajmujemy 51. miejsce w stawce 86 drużyn. A trzeba pamiętać, że w naszych czasach za zwycięstwo przyznano tylko dwa punkty, tymczasem od kilkudziesięciu już lat wygrany honorowany jest trzema punktami. Ale mniejsza o to. Wracając do izby pamięci - potrzebowałem pamiątek, eksponatów. Daliśmy ogłoszenia w mediach społecznościowych, odzew był dosyć duży, poza tym sam zacząłem szperać w starych magazynach i znalazłem kilka naprawdę bardzo wartościowych, nie tylko ze względów sentymentalnych, eksponatów.

Historyczne perełki

Dociekliwość i wytrwałość obecnego wiceprezesa Górnika Radlin przyniosła rewelacyjne owoce. Marcin Polonius odnalazł puchar z 1933 roku (to ten, który trzyma w swojej lewej ręce), który otrzymał klub noszący wówczas nazwę Towarzystwo Sportowe „Błyskawica”. Jest również puchar za drugie miejsce w Turnieju 40-lecia, w którym w finałowej rozgrywce mierzyły się ze sobą Górnik Zabrze, Ruch Chorzów i właśnie Górnik Radlin. W mini-turnieju, którego areną było boisko w Radlinie, gospodarze zajęli drugie miejsce. Wygrali 1:0 z „Niebieskimi”, zaś zabrzanom ulegli dopiero w serii rzutów karnych.

Historyczny mecz Gwardii Warszawa z Górnikiem Radlin rozegrany w stolicy na Stadionie X-lecia, który był pierwszym spotkaniem piłkarskim transmitowanym przez telewizję!

Wyróżniającymi się wówczas piłkarzami w zespole trenera Henryka Lewandowskiego (późniejszego prezydenta Wodzisławia Śląskiego) byli Leszek Powiecko (pseudonim „Lama”), który potem przeszedł do drużyny z Cichej, oraz Leszek Buko, etatowy egzekutor rzutów karnych. - Mamy jeszcze kilka innych, ciekawych pucharów, ale o nich opowiem przy innej okazji - deklaruje wiceprezes Górnika Radlin. - Mamy również plakaty meczowe sprzed lat, ktoś powie, że to żadna rewelacja, ale mamy kilka egzemplarzy z lat 50., czyli mają ponad 70 lat. Na dodatek zachowały się w bardzo dobrym stanie (o tym można się przekonać, oglądając ich zdjęcie - przyp. BN). Ale jedną z najcenniejszych pamiątek są zdjęcia z wyjazdowego meczu z Gwardią Warszawa, który został rozegrany 7 kwietnia 1957 roku na Stadionie X-lecia. Być może nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że był to pierwszy w Polsce mecz ligowy transmitowany przez telewizję! Szkoda tylko, że przegraliśmy wtedy z gospodarzami 0:1. Na zakończenie wspomnę, że zachowały się proporczyki, które otrzymaliśmy przed meczami z drużynami z ówczesnego Związku Radzieckiego - Dynamo Tbilisi i Szachtiorem Donieck. W tym drugim przypadku dostaliśmy puchar, na którym był kultowy sierp i młot! O podobnych historiach zamierzam opowiedzieć, gdy już uroczyście otworzymy izbę pamięci.

Bogdan Nather

Stare plakaty meczowe (niektóre z lat 50.) prezentują się bardzo okazale.  Zdjęcia: archiwum Marcina Poloniusa.