Cały „młodzieżowy” obowiązek Ruchu wciąż spoczywa na barkach Tomasza Wójtowicza. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus


Na młodzieżowym dnie

Tylko w dwóch ekstraklasowych drużynach młodzieżowcy spędzili na boisku mniej czasu niż w Ruchu.

 

Pierwszoplanową kwestią w Chorzowie jest aktualnie walka o utrzymanie. Ta jest dość rozpaczliwa, bo na 9 kolejek do końca „Niebiescy” tracą do bezpiecznej strefy 6 punktów, ale nie tracą nadziei. Trener Janusz Niedźwiedź co mecz koncentruje się na grze jak najsilniejszym zestawieniem, dopiero w dalszej kolejności myśląc o kwestii młodzieżowców. Jak wiadomo, ci muszą rozegrać w sezonie w sumie co najmniej 3000 minut, żeby klub uniknął kary finansowej.

 

Niezmordowany Wójtowicz

Na ten moment wiele wskazuje na to, że Ruch będzie musiał ją zapłacić. Do wypełnienia limitu brakuje mu 1171 minut, co oznacza konieczność grania młodzieżowcami przez średnio 130 minut w każdym z pozostałych spotkań. W jednym meczu liczą się minuty maksymalnie 3 piłkarzy, a ich suma nie może przekroczyć 270. Takiego pułapu w Chorzowie raczej prędko nie osiągną, bo w kadrze wciąż jest tylko jeden młody zawodnik, który ma jakość odpowiednią na grę w wyjściowej jedenastce. To rzecz jasna niezmordowany Tomasz Wójtowicz, który oprócz tego znakomicie punktuje też w klasyfikacji Pro Junior System, gdzie „Niebiescy” są na 4. miejscu. Za młodzieżowca uznaje się każdego polskiego gracza urodzonego w 2002 roku lub później, ale w PJS punkty ciułają nie starsi niż rocznik 2003.

 

Zdrowa rywalizacja

– Oczywiście patrzymy na minuty rozegrane przez młodzieżowców, ale celem numer jeden jest utrzymanie – powiedział zapytany przez „Sport” o tę kwestię Janusz Niedźwiedź. – Skład układamy tak, żeby wygrać mecz. Zdajemy sobie też sprawę, że ta sytuacja nie jest łatwa. Ostatnio mieliśmy też kontuzję Wójtowicza, który jest i wyborem numer jeden na swoją pozycję, i daje minuty młodzieżowca. Może jest to trochę życzeniowe, ale chciałbym, żeby młodzieżowcy nie byli traktowani jak młodzieżowcy, żeby nie czuli tej ochrony, że muszą grać i będą grać. Chciałbym, żeby na zdrowych zasadach rywalizowali z całą resztą. Oczywiście wiemy, jak wyglądamy „minutowo”. Jest średnio, ale celem nadrzędnym jest utrzymanie. Oby wszyscy byli zdrowi i rywalizowali ze sobą, również po to, żeby łapać minuty. Pracujemy z nimi tak, żeby się rozwijali, a pokłosiem będą minuty otrzymywane na boisku – wyjaśnił sprawę trener Ruchu.

 

Wilak się nie sprawdza

Zimą w Chorzowie starano się poprawić kadrową sytuację z młodzieżowcami, tym bardziej że wiele minut im umknęło, gdy z końcem rundy jesiennej Wójtowicz wypadł z powodu kontuzji. Kacper Skwierczyński nie dorósł do poziomu ekstraklasy, więc odszedł z klubu. Nadzieję miał dawać wypożyczony z Lecha Poznań Filip Wilak, który w pierwszym zespole „Kolejorza” notował co najwyżej epizody, ale pozytywne recenzje zbierał w drugoligowych rezerwach. Urodzony w 2003 roku poznaniak dobrze prezentował się w meczach kontrolnych, ale gdy przyszła liga, przyszła również jego bolesna weryfikacja. Nie wykorzystał swojej szansy w Mielcu, gdy większość podstawowego składu była zdziesiątkowana wirusem, a w Wielkich Derbach Śląska z Górnikiem nie załapał się nawet do kadry meczowej. Do młodzieżowego dorobku Ruchu Wilak dorzucił 103 minuty. Żeby zapunktować w PJS musi rozegrać jeszcze 1 spotkanie (ma 4) i zaliczyć 167 minut. Takie są bowiem wymogi.

 

Piotr Tubacki