Na kolanach do Częstochowy
Na kolanach do Częstochowy
Chyba tylko modlitwa na Jasnej Górze może pomóc Rakowowi w końcówce bieżącego sezonu.
Na tym samym etapie rozgrywek rok temu Raków miał 22 punkty więcej i bilans goli lepszy o 23. To gigantyczna różnica, szczególnie biorąc pod uwagę skalę inwestycji, jakie poczyniono w zespole od tamtego czasu. Tymczasem w Lubinie „Medaliki” wyglądały jak nijaka drużyna środka tabeli, a nie obrońca tytułu. W pierwszych minutach powinny prowadzić, kiedy minimalnie obok tego samego słupka uderzyli Ante Crnac i Erick Otieno. Potem jednak goście tak dobrych sytuacji już nie stworzyli.
Zagłębie nie grało jakiegoś wybitnego meczu, ale było konsekwentne i dobrze zorganizowane – i to wystarczyło. Wynik otworzył uderzając słabszą lewą nogą Kacper Chodyna, który aktualnie ma już w lidze 6 goli i 9 asyst. Tych drugich powinien mieć już dwucyfrową liczbę, kiedy w drugiej połowie posłał fenomenalne podanie prostopadłe do Dawida Kurminowskiego, lecz ten zaprzepaścił znakomitą okazję. Takiego błędu nie popełnił już jego następca, Juan Munoz. Hiszpan dostał piłkę od Bartosza Kopacza, wygrał pozycję z obrońcą, popędził w pole karne, gdzie efektownym „lobikiem” pokonał Vladana Kovacevicia. „Miedziowi” wygrali drugi mecz z rzędu, drugi u siebie w tym roku. Zajmują spokojne miejsce w samym środku tabeli – ani nie grozi im spadek, ani puchary. Raków zaś ciągle ma jeszcze szanse na występy w Europie, lecz w końcówce zdecydowanie musi zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Modlitwa w klasztorze też pewnie nie zaszkodzi.
Piotr Tubacki
GŁOS TRENERÓW
Waldemar FORNALIK: W szatni pogratulowałem drużynie zwycięstwa z tak klasowym zespołem. Na tą wygraną złożyło się zaangażowanie i poświęcenie całego zespołu. Do tego organizacja gry oraz indywidualne poczynania zawodników były na wysokim poziomie.
Dawid SZWARGA: Zawiedliśmy siebie i kibiców. Początek spotkania w naszym wykonaniu był całkiem niezły. Wykreowaliśmy dwie lub trzy sytuacje, ale zabrakło skutecznego wykończenia. Później Zagłębie wyprowadziło pierwszą akcję, pierwszy raz było liczniej pod naszą bramką i skończyło to trafieniem. Zbyt łatwo tracimy gole. Musieliśmy gonić wynik i angażować dużą liczbę zawodników, a to jest ryzyko kontrataków. Przygotowywaliśmy się, aby Kacper Chodyna czy Mateusz Wdowiak nie wychodzili z szybkimi atakami, ale mimo wszystko nadzialiśmy się na dwie kontry. Dawid Kurminowski nie wykorzystał swojej szansy, ale Juan Munoz już trafił na 2:0 i było po meczu.