Krzysztof Pawlak

Na honorowym miejscu

Rozmowa z Krzysztofem Pawlakiem, 31-krotnym reprezentantem Polski, uczestnikiem turnieju o Puchar Nehru w 1984 roku


40 lat temu reprezentacja Polski wzięła udział w Turnieju o Puchar Nehru, który zresztą wygrała. Jakie są pana wspomnienia z tamtego czasu? 


- Przede wszystkim tłumy na trybunach, bo na stadionie w Kalkucie było nawet ponad 150 tysięcy ludzi. Do tego oczywiście moja jedyna bramka strzelona w reprezentacji w meczu przeciwko gospodarzom, przeciwko Indiom. Wygraliśmy tamto spotkanie 2:1. Oprócz mnie trafił też wtedy Darek Dziekanowski. Poza tym co? Ponad miesiąc wspólnego przebywania razem, co potem odbijało się nam już trochę czkawką, ale najważniejsze, że zdobyliśmy puchar, wygraliśmy turniej i wszystko sobie osłodziliśmy.


Formacja defensywna z panem w składzie w ogóle dobrze grała, bo nie tylko wywiązywaliście się ze swoich zadań obronnych, ale swoje dokładali z przodu. Gola zdobył pan, a Roman Wójcicki z trzema trafieniami został nawet najlepszym strzelcem turnieju! 


- Tak jakoś się to układało, że potrafiliśmy zdobywać bramki po stałych fragmentach gry. Romek szedł na rzut wolny czy rożny, to swoim wzrostem zdecydowanie górował nad małymi Chińczykami, skądinąd bardzo sprawnymi, ale nie za wysokimi. Podobnie było z Argentyną. To dawało nam przewagę.


W niecodziennym turnieju byli Chińczycy, Hindusi, może nie najmocniejsze piłkarskie nacje, ale za wami znalazła się sama Argentyna, prowadzona wtedy przez Carlosa Bilardo i z kilkoma późniejszymi mistrzami świata w składzie. 


- Właśnie, dobrze że pan to dodał, dobrze że to zostało zaznaczone. To był naprawdę dobry zespół, który jeszcze fajnie potrafił w tę piłkę grać.


Jakąś pamiątkę stamtąd udało się przywieźć? 


- Do dziś mam zachowaną miniaturkę Pucharu Nehru. Stoi na honorowym miejscu w domu, bo jakiś nasz sukces to był. A z innymi pamiątkami to wiadomo jak jest, po tylu latach to już człowiekowi mgiełka na oczy schodzi i nie pamięta się już tak o tym i nie myśli.


40 lat temu takie zgrupowanie kadry było możliwe, a przygotowywaliście się do eliminacji MŚ. Teraz selekcjoner Probierz też apelował o styczniowe zgrupowanie, ale w obecnych warunkach nie ma na to szans, prawda? 


- Weszły fifowskie terminy i trzeba się do nich stosować. Kiedyś było pod tym względem inaczej. Prosiło się zawodników z zagranicy, żeby przyjeżdżali na mecze reprezentacji, bo kolidowało wszystko z ich graniem w ligach. Dzisiaj wszyscy na mecze są do dyspozycji selekcjonerów.


Rozmawiał Michał Zichlarz