Sport

Na dwóch biegunach

LIGOWIEC

Na finiszu ekstraklasy coraz więcej pytań znajduje odpowiedzi. Jedna z nich dotyczy utrzymania się w elicie. W sobotnie popołudnie cel udało się osiągnąć Zagłębiu Lubin i trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu, który jest jednym z wygranych końca sezonu. Objął dołującą drużynę w połowie marca i w ośmiu meczach odniósł z nią cztery zwycięstwa, dwa razy remisował i tyleż przegrał. Nie namieszał w składzie. Podobnie jak Waldemar Fornalik i Marcin Włodarski - nadal stawiał na Polaków i w efekcie osiągnął cel, który jeszcze parę tygodni temu wcale nie był przecież taki pewny. W wygranym 2:1 spotkaniu w sobotę z Widzewem bramki zdobywali młodzieżowcy. To godne podkreślenia, tym bardziej przy okazji prowadzonej przez „Sport” akcji „Ratujmy polską piłkę!”.

Jakże inaczej ma się to wszystko, gdy wspomnimy sąsiada Zagłębia zza miedzy, czyli Śląsk Wrocław. Klub ze stolicy Dolnego Śląska znowu jest na zakręcie, przy okazji fundując licznym fanom - na mecze, mimo słabej gry, przychodzi po 30 tysięcy kibiców - prawdziwy rollercoaster. Dwa lata temu zakończył się powodzeniem: na finiszu, w ostatniej kolejce, udanie zwieńczył walkę o utrzymanie. W zeszłym roku, zdaniem wielu na wyrost, wywalczył wicemistrzostwo Polski. Teraz spadek... Tak kończy się nieudolne zarządzanie klubem z bogatego miasta przez większościowego udziałowca, czyli w tym wypadku magistrat.

W Zabrzu, w trakcie meczu z Górnikiem, wcale nie było widać, że Śląsk walczy o życie. Ot, armia zaciężna, w większości złożona z obcokrajowców, zagrała kolejny ligowy mecz. Nikt za bardzo za Śląsk nie chciał umierać… W Lubinie się cieszą, bo jest na czym budować, za to we Wrocławiu przyjdzie się zmierzyć z twardą pierwszoligową rzeczywistością, o której coś mogą powiedzieć w Wiśle Kraków czy w Ruchu Chorzów.

A w górze tabeli - po porażce Rakowa z Jagiellonią - jeszcze wszystko możliwe. Szkoda, że akurat ten mecz znaczony był błędami sędziego Pawła Raczkowskiego oraz koszmarnym, niezrozumiałym kompletnie,  zachowaniem części częstochowskiej publiczności względem napastnika z Białegostoku Afimico Pululu. To skandal, który bez wątpienia musi mieć konsekwencje.

Michał Zichlarz