Na drodze do polskiego finału

Magdalena Fręch podbudowuje formę po kiepskich poprzednich turniejach. Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus

Na drodze do polskiego finału

Magda Linette i Magdalena Fręch awansowały do ćwierćfinału turnieju WTA 250 w Pradze. Jeszcze dwa mecze dzielą je od polskiej potyczki o tytuł.


Livesport Prague Open na ziemnych kortach w stolicy Czech jest dla obu polskich tenisistek ostatnim sprawdzianem przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. Magda Linette i Magdalena Fręch – w przeciwieństwie choćby do numer 1 na świecie Igi Świątek - wybrały startową metodę przygotowań do rywalizacji na mączce kortów Rolanda Garrosa. A że obsada nad Wełtawą jest taka sobie – z numerem 1 w imprezie rozstawiona jest Linda Noskova, tenisistka notowana dopiero na 27. miejscu w rankingu - to można się nieco podbudować przed bojami o olimpijskie krążki.

Serwis mocno kulał

We wtorek rozstawiona w Pradze z numerem 4. Linette (48. WTA) pokonała w 2. rundzie reprezentującą Hiszpanię Rebekę Masarovą (111.) 6:3, 6:4. Mecz trwał godzinę i 40 minut. O losach pierwszej partii zdecydowało jedno przełamanie. Przy stanie 4:3 poznanianka uporała się z serwisem Masarovej, a chwilę później cieszyła się z wygranego seta. W drugim secie własne podanie przestało być atutem obu tenisistek. Aż pięć z 10 gemów kończyło się przełamaniem. Ostatecznie znów lepsza była Polka, która popełniała mniej błędów.

W pierwszym meczu Linette w niecałe dwie godziny rozprawiła się z Niemką Moną Barthel, zwyciężczynią Prague Open z 2017 roku. Kolejną rywalką polskiej rakiety numer 2 będzie turniejowa „piątka” Bułgarka Wiktoria Tomowa, która pokonała Chorwatkę Janę Fett w identycznych rozmiarach 6:3, 6:4.

Koniec złej serii

Magdalena Fręch (57.) jest rozstawiona w zawodach z numerem 6. i w poniedziałek wygrywając z Australijką Austrą Sharmą (149.) przerwała trwającą od połowy czerwca serię pięciu porażek w pierwszych rundach, znaczoną trzema turniejami na trawie w Anglii, w tym w Wimbledonie, oraz przed tygodniem na mączce w Budapeszcie (WTA 250).

We wtorek w 1/8 finału łodzianka toczyła zacięty bój z Czeszką Dominiką Salkovą (135.). Fręch wygrała pierwszego seta, dzięki przełamaniu serwisu rywalki w 9. Gemie, a w drugiej partii prowadziła już 4:0 i zanosiło się na szybki triumf. Nic z tego - Polka przegrała trzy gemy z rzędu, Czeszka zdołała doprowadzić do tie-breaka, w którym triumfowała 7-4. Na pomoc Fręch przyszły kłopoty zdrowotne rywalki - w trzeciej partii przy stanie 2:2 Salkova poprosiła o przerwę medyczną i nie wróciła już do gry. Mecz - 6:4, 6:7 (4-7), 2:2 - trwał dwie godziny i 13 minut.

A Paryż już w sobotę

Kolejną rywalką tenisistki Górnika Bytom będzie rozstawiona z „trójką” Ukrainka Anhelina Kalinina (47.). Jeżeli obie nasze tenisistki pokonają te przeszkody, a następnie jeszcze po jednej, w piątek mogą zmierzyć się w finale – pytanie, czy będą dążyć do tego za wszelką cenę w kontekście olimpijskiej rywalizacji, która startuje już w sobotę…

Furorę w Pradze robi 16-letnia Czeszka Laura Samson, która dostała od organizatorów „dziką kartę”. We wtorek pokonała rozstawioną z numerem 2 utytułowaną rodaczkę Katerinę Siniakovą (38.) 1:6, 7:5, 6:3. Samson (634.), była numer 1 wśród juniorek i finalistka tegorocznego French Open dla dziewcząt, została pierwszą zawodniczką urodzoną w 2008 roku, która bierze udział w głównej drabince turnieju WTA. W ćwierćfinale Czeszka zmierzy się z kwalifikantką z pozycją 248. w rankingu Rosjanką Oksaną Selechmietiewą, a na szali dla obu jest pierwszy półfinał WTA Tour.

Tomasz Mucha