Sport

Myślenie Młynarskim

POWRÓT DO KORZENI - Michał Listkiewicz

Dziś „prima aprilis”, ale jakoś nie przychodzi mi do głowy dobry żart, na który daliby się nabrać Czytelnicy „Sportu”, ludzie wyrobieni i z poczuciem humoru. Jeżeli napiszę, że Michała Probierza zastępuje duet Guardiola - Mourinho, to czy ktoś w to uwierzy? To przecież baśń z mchu i paproci. Albo z drugiej mańki: uniewinniony ostatecznie przez szwajcarski sąd apelacyjny były prezydent FIFA Sepp Blatter uzyskał polskie obywatelstwo dzięki długiej relacji z naszą rodaczką Iloną i zamierza stanąć w wyborcze szranki z Cezarym Kuleszą. No i deser: premier Donald Tusk, przecinając węzeł gordyjski, mianował Radosława Piesiewicza ministrem sportu, a dotychczasowego szefa tego resortu Sławomira Nitrasa wysyła w ambasadory do Brazylii. Wszak to przysięgły fan Pogoni Szczecin i zapewne kibicował „Portowcom” w czasach, kiedy grali tam sami Brazylijczycy ze stajni Antoniego Ptaka. Pan Antoni zarządza dziś największym w Polsce centrum wystawienniczym w Nadarzynie pod Warszawą. Wiedzie mu się świetnie, wciąż żywo interesuje się futbolem, ale do brazylijskiego eksperymentu wracać nie zamierza.

Koniec z żartami, następne będą za rok, w poważnej gazecie nie wypada sobie robić jaj co tydzień. Stawiam dolary przeciw orzechom, że Probierz dotrwa do końca eliminacji i poprowadzi ją na mundialu z niezłym skutkiem. Jeszcze bardziej prawdopodobne, że Sławomir Nitras doprowadzi do zakończenia sporu wokół PKOL i wreszcie ruszą przygotowania olimpijskie zamiast bicia personalnej piany. Z kolei Blatter jest już w wieku, przy którym nawet nasze leśne dziadki to juniorzy.

Zbigniew Boniek kończy misję w UEFA z podniesioną głową. Był pierwszym w historii polskim wiceprezydentem europejskiej federacji piłkarskiej, pewnie przyczynił się do przyznania nam prestiżowych imprez i stworzenia przyjaznego dla Polski klimatu w Nyon. Zibi jest już w wieku emerytalnym, gdy składa mi życzenia urodzinowe, to zawsze życzę mu, by nie gonił mnie zbyt szybko; jest o trzy lata młodszy. Nie wyobrażam go sobie w fotelu i ciepłych kapciach. Jak zawsze będzie komentował, recenzował, ironizował, doradzał. I bardzo dobrze, każde sprowokowanie do repliki i wymiany poglądów jest cenne. Stojący staw potrzebuje zamieszania wody, by szczupaki mogły polować, a roślinność żyć.

Ostatnio Boniek wypowiedział się na temat zmian w przepisach gry w piłkę nożną i nowej dziwacznej odmiany futbolu w wersji jeden na jednego. Bardzo nie podoba mu się zapis o ośmiu sekundach do dyspozycji bramkarza z piłką. Przekroczenie limitu skutkować będzie rzutem rożnym dla rywali. Zbyszek był piłkarzem, a ja sędzią, nasze punkty widzenia zależą od miejsca siedzenia. Arbitrzy niechętnie karzą bramkarzy za grę na czas rzutem wolnym pośrednim. To surowa kara, pachnie zamieszaniem w polu karnym i bramką, przepychankami, symulacjami. Lepiej przymknąć oko i mieć święty spokój, tak to niestety działa. Boniek proponuje żółtą kartkę za każde celebrowanie kontroli bramkarza nad piłką. Rygorystyczne tego stosowanie sprawi, że mało który golkiper dotrwa do końca meczu. Znowu drakońska kara zniechęciłaby sędziów do konsekwencji w działaniu. W prawie karnym to nie wysokość kary, a jej nieuchronność jest skuteczniejsza w redukowaniu przestępczości. W krajach, gdzie stosuje się wciąż karę śmierci, liczba okrutnych czynów bynajmniej nie spada. Wybaczyłem zabójcom mojej śp. Mamy, a karę długoletniego dla nich więzienia zaakceptowałem, czego wielu z moich bliskich nie rozumie.

Wracając do futbolu: rzut rożny za opóźnianie gry jako żywo przypomina odebranie piłki w koszykówce, gdy akcja trwa zbyt długo lub w szczypiorniaku, gdy nastąpi zbyt wiele podań pod sygnalizacji gry pasywnej. Nawet w tenisie teoretycznie czas na serwowanie jest ograniczony, ale konia z rzędem temu, kto wskaże sędziego stosującego ten przepis bezdusznie.

Pełna zgoda z Zibim odnośnie grania jeden na jednego. Futbol był, jest i będzie grą zespołową - na wieki wieków amen. Na solówki zapraszam do boksu, dżudo, zapasów, szermierki. Cała frajda grania w piłkę nożną, ręczną,koszykówkę lub rugby to poczucie bycia częścią zespołu, zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.Takie hasło każdorazowo przekazywał w szatni swoim podopiecznym legendarny trener Michał Globisz, najbardziej utytułowany szkoleniowiec polskich reprezentacji juniorskich.

Przekształcanie gry zespołowej w sport indywidualny to aberracja. Jeśli ktoś chce pokopać futbolówkę solo, to zapraszam do teqballa promowanego przez samego Ronaldinho, bardzo popularnego w Azji i Brazylii. Tym bardziej, że Polak jest mistrzem świata w tej pięknej dyscyplinie. To Adrian Duszak, skromny chłopak z Ostrołęki, który porzucił grę na dużym boisku w okręgówce na rzecz wielkiej kariery przy zakrzywionym stole. Młodzi poszukują nowości, odmiany. Stąd popularność teqballa, koszykówki trzy na trzy, wspinaczki na ściance, breakdance, deskorolki, snowboardu, windsurfingu.

Przed tygodniem obiecałem moje prywatne podsumowanie ostatnich meczów piłkarskiej reprezentacji Polski. Szczerze mówiąc, gra podopiecznych Michała Probierza dupy nie urywała, ale zwycięzców się nie sądzi. To jak w eliminacjach konkursu skoku o tyczce lub wzwyż. Trzeba zaliczyć podstawową wysokość, choćby w pokracznym stylu, by czekać na finałową rozgrywkę. A będą nią mecze z Finlandią i przede wszystkim z Holandią. Krótką mamy pamięć, flekując Probierza, a zapominając o „dokonaniach” jego portugalskich poprzedników. Sousa był mistrzem kitu i bajeru, na koniec zdezerterował, a Santos deklarowaną miłość do Polski okazywał z tarasu pod Lizboną. Teraz powtórzył swój manewr w Azerbejdżanie i właśnie szykują mu taczkę z Baku do Porto.

Bezpardonowe ataki na polskiego selekcjonera bardziej mnie śmieszą niż bulwersują. Dokonania trenerskie Ryszarda Komornickiego, Dariusza Dziekanowskiego i Tomasza Hajto nie rzucają na kolana, są też smaczki moralno-obyczajowe, o których nie będę się teraz rozwodził. Dlaczego tak małe zainteresowanie budzą rzeczowe i kulturalne oceny wielkich autorytetów, Grzegorza Lato i Włodzimierza Lubańskiego, bez wątpienia lepszych piłkarzy od kąsających Probierza byłych reprezentantów? Odpowiedzią niech będą słowa piosenki niezapomnianego Wojciecha Młynarskiego: „Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio”. Wierzę, że z każdym kolejnym meczem Biało- czerwoni będą grać lepiej niż ostatnio i wygrywać jak ostatnio. Na pewno nie dorównamy Seszelczykom, którzy z dumą informują, że są najgorszą drużyną Afryki, a prawdziwa gra w piłkę jest na plaży. Nic dziwnego, że za chwilę organizują mistrzostwa świata w beach soccer. Tym wydarzeniem kreolskie wyspy żyją jak my kilkanaście lat temu polsko- ukraińskim Euro.

Zbigniew Boniek, choć nie będzie już pełnił oficjalnych funkcji, na pewno nikomu nie o sobie zapomnieć. Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus